środa, 6 stycznia 2016

Zotter Mulled Wine mleczna 40 % z grzanym winem, rumem, suszonymi pomarańczami, jogurtem, cynamonem, goździkami i anyżem

W grudniowym zamówieniu Zotter'ów nie mogło u mnie zabraknąć świątecznych pozycji. Fakt, nie obchodzę świąt, ale co zrobić, skoro pewne smaki nieodłącznie przypisuje się do zimowo-świątecznego okresu, a to właśnie one idealnie wpasowują się w moje gusta?
Po naprawdę rewelacyjnej Zotter Gingerbread wyjątkowo zaczęło mi się spieszyć do drugiej ręcznie czerpanej tabliczki z tej "serii".

Zotter Mulled Wine to czekolada mleczna, o zawartości 40 % kakao, z kremem z grzanym winem (w którym czerwone austriackie Schonberger wino stanowi 8 %) oraz rumem, suszonymi pomarańczami, jogurtem, cynamonem, goździkami i anyżem.
Przeglądając skład trafiłam także na sól umieszczoną dość wysoko i koncentraty: pomarańczowy i cytrynowy, jednak z opisu (i później też wrażeń) wnioskuję, że to dodatki z tytułu posta są najbardziej wpływowymi.


Tym razem rysunek na opakowaniu mnie nie zachwyca, więc czym prędzej wydobyłam tabliczkę w złotym papierku, który zaraz rozchyliłam.
Czy sama czekolada zrobiła na mnie większe wrażenie?

Niespecjalnie. Jasny, aczkolwiek ładny i mający delikatny połysk, brąz wydał mi się bardzo zwyczajny, a zapach bijący od tejże tabliczki był lekko alkoholowy w kontekście winnym, lecz głównie kojarzący się z pierniczkami w czekoladzie z takim typowym nadzieniem owocowym. Pewnie, że nie był to najtańszy winiacz z marketu i czekoladopodobne pierniki, a coś nieco ambitniejszego, ale ślinotoku nie powodowało. Zapach smakowity, ale bez szału.

Przełamałam tabliczkę i tu także nie powaliła mnie na kolana: miękkie to, a czekolada prawie odskakuje od nadzienia.

Głównie dlatego od niej zaczęłam próbowanie. W smaku okazała się bardzo mleczna, odrobinę tylko tłusta (w sposób głównie mleczny) i dość słodka. Ewidentnie nasiąkła smakiem nadzienia, który, tak samo jak zapach, kojarzył mi się z pierniczkami z nadzieniem i lekką, alkoholową nutką.

Wyjątkowo łatwo było oddzielić krem ze środka. Okazało się, że jest on bardzo miękki i plastyczny, chociaż dość zbity i solidny. Kiedy spory kawałek trafił do ust, uderzyły mnie dwie rzecz: tłustość i cudownie rozgrzewający efekt alkoholu (i przypraw korzennych, ale te schodziły na dalszy plan).
Jeśli o konsystencję chodzi, wystarczy napisać krótko: prawie gładki (kilka mikroskopijnych kawałków dodatków) maślany krem, niepozostawiający poczucia tłuszczu na ustach (ani na niczym innym).
Gdy masa zaczynała się rozpuszczać, po kolei ujawniały się coraz to kolejne posmaki.
Była przede wszystkim słodka i alkoholowa.
Słodycz nie waliła chamskim cukrem, a taką ciepłą, winno-korzenną kompozycją. W tej kwestii główne skrzypce grał tu cynamon i goździki. Raz i drugi całkiem wyraźnie mignął mi też anyż.

Dla równowagi korzenność dopełniał motyw pomarańczy: ni to słodki, ni to goryczkowaty. Wydawało mi się, że pomarańcze nikną, zatapiają się, w alkoholu.

Alkohol jednoznacznie można było zaklasyfikować jako wino, wzmocnione przez rum. To się po prostu czuło. Nie był to porażający smak czystego alkoholu, ale bardzo dosadna "alkoholowość".
Lekka "słodkawość" czerwonego wina była przełamywana przez odrobinkę kwasku, ale takiego... nieco podbitego przez jogurt i minimalną ilość cytryny.

Przegryzając się przez całość, czułam głównie słodycz (czekolady i nadzienia), maślaną tłustość i korzenny alkohol. Nie pasowała mi konsystencja wnętrza, była maślana, a w smaku przedstawiało się to jako "coś nasączonego" - jakby podać wytrawne wino w szklance - smacznie, ale coś nie gra.

Wydaje mi się, że ciemna czekolada zamiast mlecznej zrobiłaby wiele dobrego dla tej czekolady.


ocena: 8/10
kupiłam: zamówiłam u dystrybutora
cena: 16 zł
kaloryczność: 515 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, masa kakaowa, czerwone wino (8%), syrop glukozowo-fruktozowy, masło, rum, suszone pomarańcze, jogurt z odtłuszczonego mleka w proszku, sól, koncentrat pomarańczowy, koncentrat cytrynowy, cynamon, wanilia, anyż, goździki, lecytyna sojowa, proszek cytrynowy

27 komentarzy:

  1. charlottemadness6 stycznia 2016 06:00

    Hmm..Wnioskuję,że wyszła niedopracowana.Tej tabliczki nie posiadam.Już wpałaszowałam Zotter Gingerbread, który z powodzeniem zastąpił mi piernik, którego zabrakło na świątecznym stole :v.I tak ów piernik smakował lepiej od tradycyjnego,wiec żadnej straty nie ma :D.
    Jednym słowem to najlepszy piernik jaki jadłam.Wszystko idealnie współgra ze sobą.
    Myślę,że masz rację co do czekolady,Powinna być gorzka tak jak w piernikowej.Wogóle deserowa/gorzka jakoś lepiej pasuje mi do korzennych przypraw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do piernikowej pełna zgoda!

      Ja z kolei uwielbiam połączenie mlecznej z przyprawami korzennymi, ale musi być ich bardzo, bardzo dużo, a jak mają być jedynie dodatkiem... to tak, chyba lepiej to wychodzi z ciemną.

      Usuń
  2. Hm, Zotter zrobil,, gorsza czekolade,,? :0 to szok, nie moge w to uwierzyc! :0 No, ale kazdemu sie zdarza, jak dopracuja, to bedzie lepiej :)
    Ogolnie, czekolada wydaje sie cieakwa, ale ja bym nie sprobowala. Nie lubie alkoholowych slodyczy :p
    A tak z innej beczki -czemu nie obchodzisz świąt, (jesli to nie jest bardzo prywatne)? Bo ja tak tylko z ciekawosci, nie oceniam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta jeszcze była bardzo smaczna! Poczytaj sobie np. o tej: http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/06/zotter-labooko-fruit-kokos-biaa-z.html :P

      Jestem ateistką, więc nie mam czego świętować. ;)

      Usuń
    2. A, rozumiem ;)
      A wiesz, tej kokosowej miniaturki probowalam! Nigdy wczensiej nie jadlam kokosowej czekolady, wiec nie mialam doswiadczenia, ale byla dla mnie smaczna, na pewno lepsza od takich zwyklych sklepowych, latwo dostepnych :)

      Usuń
    3. To cieszę się. ;) Porównując Zottera do zwykłych to wiadomo... właściwie nawet nie ma co porównywać. :D

      Usuń
  3. Alkohol, suszone pomarańcze i anyż. Uciekłam daleko nie oglądając się za siebie. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieco mnie odrzuciło od opakowania. Skojarzyło mi się z tanimi kolorowankami dla dzieci z lat 90. I, o dziwo, sama czekolada również nie kusi. W samym wpisie nie czuć tego entuzjazmu, który aż bije w innych recenzjach Zottera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie to niby w porządku, ale chciałoby się czegoś o wiele lepszego... Niewykorzystany potencjał.

      Usuń
  5. W tym zestawieniu to tylko jogurt i cynamon do nas trafia, jednak to za mało aby się skusić na taką tabliczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby to była czyjaś jedyna motywacja do sięgnięcia po tę czekoladę, to... uznała bym tę osobę za dziwną, to prawda. :P

      Usuń
  6. Też mi tu bardziej pasuje ciemna czekolada, aczkolwiek jest to tylko gdybanie. Czekolady nie mam, odkładam sobie na kolejne święta ;). Skład bardzo mi pasuje i mimo wszystko wiem, że to cacuszko smakowałoby mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trafiłam jeszcze na nadziewanego Zottera, który by mi nie smakował, więc jestem pewna, że Ci też by smakował, ale... mógł by mi smakować jeszcze bardziej. ;P

      Usuń
  7. A mnie się opakowanie podoba, urocze :D Opis nadzienia kusi, ale po pierwsze, trochę się obawiam, że to za dużo szczęścia naraz, za dużo się w tej czekoladzie dzieje, a po drugie również wolałabym ciemną/deserową polewę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chyba nawet jak na Zottera to już trochę za dużo, by wszystko wyczuć.

      Usuń
  8. Wino wzmocnione rumem - bierę to! Szkoda, że jest wyczuwalna nuta anyżu, aaaale w suuumie biorąc pod uwagę wszystkie inne piękne elementy też czekolady, mogłabym dać szansę i anyżowi. Zaskoczona, czy się spodziewałaś? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, tam tyle tego anyżu jest w porównaniu do innych składników, że w sumie się nie dziwię. :P

      Usuń
  9. Ja przeczytałam,że jest z suchymi pomidorami i myślę o co chodzi?,czytam drugi raz ach pomarańcze uf. Bardzo mi sie podoba gładkość nadzienia:). Myślałam,że te smaki zapunktują wyżej u Ciebie,ale widać,że zawsze musi być 10 punktów dla Zottera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a z pomidorami też bym z chęcią zjadła. :P

      Usuń
    2. I ja też bo suszone pomidory lubię bardzo,zawsze mam w domu:)

      Usuń
    3. A do czego je najczęściej dodajesz? Ja właśnie rzadko kupuję przez brak pomysłów.

      Usuń
  10. Ja rozumiem, że święta i świąteczne smaki są kojarzone z pomarańczami, ale ludzie...czy trzeba je pakować do KAŻDEJ zimowej czekolady?! :P Niemniej jednak chciałabym jej spróbować, nawet bardzo, ale sama z siebie bym nie kupiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie rzeczywiście ciężko znaleźć świąteczną czekoladę bez pomarańczy... dziwne trochę, ale mam szczęście, że mi to nie przeszkadza. :P

      Usuń
  11. wiem... że może i smaki korzenne nie powalają w tej czekoladzie, ale na złość zawsze je wyczuje. Aż się skrzywiłam jak przeczytałam jej skład ( choć całkiem niezły xDD). Nie... nie dałabym rady. Ale opakowanie z ludzikami bym przygarnęła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak korzeni nie znosisz? Dalej w to uwierzyć nie mogę!

      Usuń
    2. naprawdę... ja mam na odwrót... jak można je lubić? :) Ale widocznie mam jakieś ubytki :D

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.