czwartek, 3 marca 2016

Michel Cluizel Maralumi Milk 47 % ciemna mleczna z Papui-Nowej Gwinei

Od samego początku do firmy Michel Cluizel nastawiłam się bardzo pozytywnie. Ciemna z plantacji Mangaro na Madagaskarze była tak złożona i cudowna, że od razu zdecydowałam się na kupno pełnowymiarowych tabliczek, mimo że wcześniej sklep Sekrety Czekolady sprezentował mi cztery neapolitanki. Uznałam, że tym czekoladom muszę przyjrzeć się dokładniej, skoro mam taką możliwość. Kiedy przyszła do mnie paczka z czterema 70-cio gramowymi czekoladami, w pierwszym momencie nie wiedziałam, od której zacząć. Spisując daty ważności na kartkę rzuciło mi się w oczy, że właśnie ta tabliczka ma datę do 3-go marca, czyli do moich urodzin. Wygląda, na przeznaczoną dla mnie! Z tego powodu po prostu musiała być pierwsza. :)
(Wyprzedzając pytania - zjadłam ją dużo wcześniej, a recenzja po prostu poczekała w kolejce do publikacji.)

Michel Cluizel Maralumi Milk 47 % to mleczna czekolada o 47 %-owej zawartości kakao, którego ziarna pochodzą z Papui-Nowej Gwinei z plantacji Maralumi.

Wyjęłam z tekturowego i elegancko prostego opakowania dość cienką tabliczkę owiniętą w sreberko. Gdy tylko zabrałam się za rozrywanie go, poczułam wyrazisty zapach śmietanki i kakao w kontekście owoców leśnych. Kakao było tak charakterne, że przez pierwszy ułamek sekundy mój mózg zareagował jak na ciemną tabliczkę.
Zobaczyłam ją. Piękna, lśniąca i głęboko brązowa, lekko rudawa.

Przy łamaniu okazała się twardawa, lecz nie trzasnęła. Po umieszczeniu w ustach pierwszej kostki, poczułam ogrom mleka, śmietanki i moc kakao, w której już w pierwszych sekundach ujawniła się lekko cytrynowa nutka. Po chwili gładko przeszła w smak skórki, żeby w końcu zupełnie przeobrazić się w limonkę z jej lekką goryczką.
Nuta mleka także zaczęła się rozwijać. Świeże, naturalne i bardzo tłuste mleko. Szklanka chłodnego mleka w upalny dzień...
Goryczka z kolei, wraz z minimalną cierpkością, zaczęła przechodzić w lżejsze nuty. 

Znów zrobiło się bardziej owocowo. 
Wyraźnie czułam tu nuty owoców leśnych, z malinami na czele. Słodkie i zarazem soczyście kwaskowate. Zaraz! To był kwasek porzeczki, ale słodycz pochodziła już od... jagód, które lada moment zaczęłyby gnić.

Tu nadeszło dziwne skojarzenie z landrynką i cukrem pudrem. Jagody posypane cukrem pudrem? Malinowe landrynki?

Kakao zrobił się bardziej "tylko kakaowe" co przyniosło skojarzenie z nugatem z Zotter Verjuice. Trwało tylko przez moment, a ja poczułam ogrom śmietany.
12 %-owej śmietany? Nie... to był bardziej jogurt grecki. Z wyżej wymienianymi owocami, z małą tylko zmianą. I jednak śmietana. Teraz maliny były bardziej... kwaskowato truskawkowe? Dosłownie na sam koniec.

Przez cały czas nad wszystkim czuwała słodycz, dopełniała wszystko. Była niezwykle łagodna, w żaden sposób nie narzucająca się.

Po zniknięciu ostatniego kawałka pozostawał posmak bardzo mleczno czekoladowy, albo jak po dobrym latte... w towarzystwie owoców.

Konsystencja? Bardzo dobra, ale nie ma co tu się rozpisywać. Tłusta w kontekście mleczno-śmietankowym, lekko zalepiającą w sposób bardziej rozrzedzony i na pewno kremowa, chociaż nie aż tak, jak kremowe potrafią być np. Domori.

To bardzo delikatna i lekko słodka, wyraziście śmietankowo-mleczna czekolada. Kakao ukazuje swoje walory, chociaż dla mnie mogłoby być jeszcze nieco silniejsze. Tutaj jednak od razu czuć, że głównym składnikiem jest mleko i... ta tabliczka jest wspaniała w swojej mleczności.

Z Nowej Gwinei jadłam dopiero tylko Pralusa 75 % i powiem, że... pojawiają się tu podobne owocowe motywy. W Pralusie oczywiście o wiele intensywniejsze (zawartość kakao robi swoje), ale cytryna i truskawki (w dzisiaj recenzowanej właściwie bardziej maliny) chyba są charakterystyczne dla regionu.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 19 zł
kaloryczność: 599 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: pełne mleko w proszku, kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, wanilia burbońska

24 komentarze:

  1. Mi sie podoba! :D polaczenie gladkiej i nienachalnej kakaem czekolady z owocami, mimo, ze niektore sa zgnile XD

    OdpowiedzUsuń
  2. charlottemadness3 marca 2016 06:29

    Z chęcią bym jej spróbowała.Po Udanych wersjach mlecznych Zottera jestem w poszukiwaniu takowych perełek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio zaczęłam ciemne Labooko próbować! Boskie! Chociaż jeszcze trochę minie, nim zaczną się recenzje.

      Usuń
  3. O i ta jest zdecydowanie dla mnie! Ze względu na mleczność i łagodność pewnie byśmy się bardzo polubiły. :-) Podoba mi się oczywiście też wskazanie na wyczuwalne maliny, bo w czekoladach to jedne z moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście się w Twój gust wpasowała. ;)

      Usuń
  4. Rozumiem, że dzisiaj masz urodziny :D Sto lat, sto czekolad i sto kolejnych udziwnionych Zotterów.
    Nawet nie dopuszczam możliwości, że taka czekolada mogłaby mi nie smakować. Jest taka "moja"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Dziękuję. :D
      Powinnaś ją kiedyś spróbować. Albo jakąkolwiek Cluizela.

      Usuń
  5. Jak pisałaś o jej wyglądzie, nie wiedzieć czemu pomyślałam o lisie. I tak mi ten lis siadł na umyśle, że nawet mleczno-śmietankowo-kakaowy smak mi do niego pasował! Czy przy produkcji czekolady nie pracował przypadkiem jakiś ognistokity zwierz? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się tam jakiś kręcił. Dobrze, że sierści nie zostawił.

      Usuń
    2. Zostawił, tylko komuś innemu przypadła w udziale felerna tabliczka :P

      Usuń
  6. Bardzo zachęcający opis, jak gdzieś zobaczę tę mleczną to kupię. Ostatnio zjadłem Los Ancones 67% od Cluizel, bardzo fajna tabliczka (miałem całą, nie jakąś tam marną neapolitankę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam całą, ale jeszcze czeka na swoją kolejkę. :)

      Usuń
  7. Kilka dni temu rozmawiałam z kolegą który pracował jako inżynier w fabryce czekolady. Opowiadał,że te wszystkie smaki czekolady to w głównej mierze są z tego co się znajduje przy produkcji czekolad i one bardzo chłoną wszelki aromat .Fajna ta czekolada:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkiego naj najsłodszego w takim razie! :D
    Już sam środek kostki wygląda jak cudownie aksamitne ciepłe kakałko :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      100 %-owy czekoladowy aksamit i tyle.

      Usuń
  9. Czytam tą recenzję jedząc potworną Rossmann'ową Das Exquisite z karmelem i solą.. To się nazywa masochizm xD Nigdy nie jadłam tak nie-kakaowej tabliczki. W sumie nawet nie smakuje czekoladą. A ta? Już nawet pomijając smak, sama tabliczka jest taka śliczna! Na każdym zdjęciu wygląda super. Robisz je aparatem czy telefonem?

    Nie lubię składania dupo-życzeń, ale myślę, że trafnie będzie życzyć ci: pysznego sushi, pysznych czekolad na deser, wspaniałych gór do zdobycia i wciągających gier po powrocie ze szlaku. A na ochłodę kubełka Haagen-Dazs :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Telefonem.
      Bleh, już same opakowania tych rossmannowych mnie odrzucają... one po prostu wyglądają źle. :P

      Dziękuję, to najlepsze życzenia, jakie mi dziś złożono!

      Usuń
  10. Mam ją! Jak na razie z pełnowymiarowych Cluizel kupiłam tylko ją. Ależ jestem ciekawa :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to czekam na recenzję! :D

      Usuń
    2. Podobno najlepszy mleczny Cluizel to ten z Madagaskaru, niestety na razie go nie mam, próbowałem tylko tego ciemnego madagaskarskiego Cluizela.

      Usuń
    3. Cóż, musi wreszcie jakaś dycha i mlecznemu Cluizel'owi wpaść, więc może jak dane mi będzie spróbować tego, o którym piszesz, to kto wie?

      Usuń
  11. Wszystkiego najlepszego :)
    Jak tak czytam o tej czekoladzie, to właśnie więcej kakao mi w niej brakuje.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.