poniedziałek, 4 lipca 2016

Domori Sambirano Madagascar 70 % ciemna z Madagaskaru

Po małym rozczarowaniu jakim była neapolitanka Pralus Madagascar 75 %, a później po dynamicznie rozwijającym się zakochaniu w czekoladach z kakao z Madagaskaru (myślę tu o całej ofercie Menakao oraz o Akesson's 75 % Criollo Cocoa Madagascar Ambolikapiky) musiałam, po prostu musiałam, jak najszybciej otworzyć tabliczkę stamtąd jednej z najbardziej cenionych firm. I to jeszcze przed spróbowaniem pełnowymiarowego Pralusa.

Domori Sambirano Madagascar 70 % to ciemna czekolada o 70 %-owej zawartości kakao z doliny rzeki Sambirano, położonej w północnej części Madagaskaru. Wykorzystano tu ziarna trinitario i criollo.

Opakowanie jest jak zwykle bardzo skromne i eleganckie, skrywa folię w pięknym fioletowym kolorze, co już na wstępnie nastawiło mnie niezwykle pozytywnie (uwielbiam ten kolor).

Po wydobyciu czekolady z folii poczułam jej często pojawiający się w Domori ciepły, lekko miodowy zapach. Tym razem jednak dominowały w nim zdecydowane nuty kwiatów i owocowych herbat: hibiskus w towarzystwie całego bukietu owoców leśnych, cytryn i grejpfruta. Wąchając czekoladę dłużej, wychwyciłam jeszcze nuty dżemu z wiśni i jabłek oblanych karmelem.

Czekolada ma specyficzny kolor, podobny do folii, bo z takimi czerwonawymi i fioletowymi przebłyskami.
Zabrzmiał donośny trzask, a kawałek czekolady znalazł się w moich ustach, zaczęło się idealnie kremowe rozpuszczanie się.

Natychmiast poczułam zdecydowany, gorzki smak o ciepłym wydźwięku kwiatowo-drzewnym, do którego bardzo szybko dołączyła subtelna słodycz i kwasek - jedno i drugie jedynie owocowe.

Goryczka przyniosła lekko prażono-pieczone nuty, co skojarzyło mi się z czekoladową tartą pełną wiśni, normalnie aż rozwalającą się od ich ilości i nasiąkniętą sokiem wypływającym z nich. Niemal czarne skórki tychże owoców z soczystą cierpkością świetnie komponowały się z ciepłą specyfiką Domori. Soczystość ta została porównana przez Basię do steku, pod czym mogę się podpisać. Lekka smolistość i (wcześniej jedynie owocowy) kwasek zrodziły skojarzenie z karmelem... gęstym i słodkim, ale także nieco przypieczonym, rozpływającym się po tarcie, łącząc się z owocami. Czyżbym wychwyciła tu także orzechy? Trochę gubiły się w posmaku przypraw. Zdecydowanych, nieokiełznanych i dodanych jakby trochę bez ładu.

Korzenne nuty poprowadziły całość w stronę dżemu wiśniowego z zapachu, który zaczął przeistaczać się w przetwory, konfitury z coraz bardziej zatracającym się wiśniowym smakiem. W końcu stanęło na owocach duszonych, oczywiście z rozgrzewającymi przyprawami. Teraz już byłam pewna tylko tego, że to owoce leśne. Cierpkość i kwasek wskazywały na czarne porzeczki, a znów słodycz na bardzo dojrzałe jagody i jędrne, soczyste truskawki. Mimo ogólnej soczystości, coś nasuwało mi na myśl także drewniane panele podłogowe.
Wiśnie powracały raz po raz, ale już nie tak wyraźnie. Były nieco osnute posmakiem... który nie bardzo umiem nazwać. Był dość łagodny, mimo że bardzo słodki, a już na pewno niecodzienny. Trochę soczyście rodzynkowaty, a trochę zalepiająco miodowo-botwinkowy albo raczej... jak jabłka w karmelu? Rodzynki, śliwki...? Szybko mi umknęły, a czekolada zaczęła łagodnieć.
Do owoców, drewna i korzennych przypraw doszedł akcent kwaskowatej, tłustej śmietany, który zaczął przechodzić w karmelowo-mleczny akcent. Zrobiło się bardzo słodko, z czego wyszła długa końcówka pełna spokoju i lekkiego smaku kawy z pianką.

Ta czekolada była bardzo smaczna i naprawdę wyrazista. Gorzkość i korzenne przyprawy w towarzystwie wielu słodko-kwaśnych owoców. Wiśnie, rodzynki, jagody były jednak dla mnie dużym zaskoczeniem. Spodziewałam się większej ilości cytrusów bardziej charakterystycznych dla Madagaskaru. Tu jednak ta kwaskowata śmietana budziła pewne skojarzenia z kefirową nutą Menakao, a kawa pojawiła się jak w przypadku Akesson's, ale na tym koniec... 

Nie mam żadnych złudzeń, że to przepyszna, rzeczywiście gorzka (chociaż rzadko używam tej nazwy w odniesieniu do czekolad ciemnych), czekolada i na pewno bardzo zaskakująca - jak chyba każda Domori, jednak plantacyjne z Peru o mocnych karmelowo-śmietankowo-octowych nutach i ciepła, ziemisto-cytrusowa z Ekwadoru bardziej mi smakowały.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 16,15 zł (zniżka <3) za 50 g
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy

29 komentarzy:

  1. charlottemadness4 lipca 2016 06:32

    Ta czekolada zahacza o tyle nut smakowych,wszystko tak dynamicznie się zmienia i nieprzewidywalnie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie gadaj tyle i zaraz po ogarnięciu sprawy z Zotterami zamawiaj wreszcie Domori! :D

      Usuń
    2. charlottemadness4 lipca 2016 20:24

      Dziś zamówienie poszło i jutro paczuszka będzie :D
      A..Domori to w następnym albo jeszcze i w tym tyg ogarnę :P

      Usuń
    3. Domori wygrywają, jeśli chodzi o dynamikę smaku, tyle się w nich dzieje...

      Usuń
    4. Noo, chyba że akurat człowiek ma ochotę na wariackiego nadziewańca czy coś do pochrupania. :P

      Usuń
  2. No kochana ,ale mi narobilas smaku:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak większość Domori jest świetna, szkoda, że to tylko 50g. Może Ekwador jest lepszy, ale trzeba mieć jakieś urozmaicenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam się pocieszam, że przynajmniej nie 25 g, jak inne. :P

      Usuń
    2. Ale 25g mają akurat najlepsze: wszystkie Criollo i mleczne. No i te maluchy są też niestety najdroższe :(

      Usuń
    3. Według mnie smakowo nie są to najlepsze. :P Chyba, że boska Porcelana... Dziś tak czuję, że żadna czekolada mi w tej chwili bardziej by nie smakowała (ale mi to się dosłownie co chwila zmienia - zależy od humoru i chyba nawet temperatury pomieszczenia - dobrze, że czekolad jest tak wiele).

      Usuń
    4. Przesadzasz, Chuao, Javablond czy Guasare też są ciekawe. Po prostu Criollo jest bardzo charakterystyczne, trzeba mieć na nie nastrój :)

      Usuń
    5. Z Peru i z Ekwadoru są dla mnie bezkonkurencyjne. :P
      A o Javablond mi nawet nic nie pisz... jadłam tylko w formie neapolitanki i tak mi w głowie zawróciła, że teraz zapłaciłabym za nią każdą cenę i oddałabym bardzo wiele, ale akurat jej nigdzie nie mogę dostać. :(

      Usuń
  4. Nigdy nie jadłam tarty. Albo nie - jadłam, zraziłam się i teraz ciągle powtarzam, że nie lubię :P Wiśnie są ok, fioletowawy kolor ciekawy, a reszta... hmm, taka nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tartę ze dwa razy jadłam, ale były bardzo udane, więc chyba mam szczęście. :D

      Usuń
    2. Tarty są bardzo, bardzo różne, jest ich wiele rodzajów, jedne mogą smakować, inne nie, ale trudno je zaliczyć do jednej kategorii.

      Usuń
    3. Niby tak, chyba, że dzieli się je na wypieki udane i nieudane. :P Wtedy jest już mniej kłopotów z rodzajami.

      Usuń
    4. Haha, oklaski i ukłon dla Kingi. Ja dzielę tarty jeszcze prościej: na nieudane :D

      Usuń
    5. A z ciekawości: jaka to była tarta? Ta nieudana? ;P

      Usuń
  5. Śliczna folia, kocham ten odcień fioletu. Również i kolor czekolady jest piękny. I tylko się zastanawiam czy moje kubki smakowe doceniłyby ten smak czy raczej poprzestałyby na "gorzka czy cierpka?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteśmy we dwie z tym uwielbianiem tego koloru. :D
      Myślę, że ta czekolada jest tak głęboka, że każdy wyczułby w niej coś więcej. Np. nawet moja Mama przy okazji Pacari wyczuła, że próbuje czegoś bardziej złożonego niż zwykła czekolada, też coś wyłapała, a Domori... to klasa jeszcze wyższa.

      Usuń
    2. Początkowo Domori wydawały mi się zbyt wytrawne i trudne, ale teraz je uwielbiam. Kwestia praktyki :)

      Usuń
    3. Też tak miałam! Bałam się je nawet otwierać, a przy pierwszych Domori, jakimi były neapolitanki, ręce mi się trzęsły. A teraz... :D Tylko na nie czyham i w sumie, gdybym miała pieniądze, mogłabym bez obaw jeść codziennie!

      Usuń
  6. Jak widzę przymiotniki: gorzki, kwaśny to z reguły jestem na nie. Tutaj pewnie by mi ostatecznie smakowało ale jednak wolę delikatniejsze nuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią (a przynajmniej ja mówię): gorzkość i kwaśność gorzkości i kwaśności nie równe.

      Usuń
  7. Czuję się onieśmielona tym opisem, niegodnam komentować takiej jakości tabliczkę po tych budżetówkach które ostatnio jem xD Ale powiem że jak zwykle udało Ci się przyprawić mnie o ślinotok, tym razem przy jabłkach w karmelu i tarcie z wiśniami ;w;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy czasem ma jakieś dziwne załamanie, więc coś tak czuję, że skoro masz ślinotok przy moich opisach czekolad, niedługo wrócisz do chociażby Zotterów a nie tych... ekhem... :>

      Usuń
  8. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale... artykuł? Drugie zdanie - na pewno. Widziałaś w ogóle, co na blogu jest?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.