sobota, 20 sierpnia 2016

Askinosie Davao Philippines 62 % Dark Goat Milk Chocolate + Fleur de Sel ciemna mleczna z Filipin z mlekiem kozim z solą morską

Zanim jednak do samej czekolady, parę słów o jej twórcy. Historia zaczyna się jak wiele innych ostatnio irytujących mnie: "Pewien Amerykanin lubił czekoladę, więc postanowił zacząć wyrabiać ją sam, teraz kupuje ziarno z różnych plantacji, bla bla". Mniej więcej. Tym razem trochę inaczej. Adwokat,  Shawn Askinosie, był pracoholikiem bez hobby, jednak stanął przed perspektywą przymusu odejścia z pracy. Myślał, że to koniec jego życia, jednak wracając z czyjegoś pogrzebu uświadomił sobie, że... musi zacząć robić czekoladę. Czytając to po raz pierwszy pomyślałam "WTF", ale... cholera, "chcieć to móc" - osiągnął swój cel i stał się jednym z amerykańskich prekursorów ruchu bean-to-bar, a jego tabliczki zdobyły chociażby nagrody International Chocolate czy Good Food (dziś opisywana nagrodę GF otrzymała nawet dwa razy). Można powiedzieć, że... urodził się na nowo dla czekolady? Czekolada odmieniła jego życie? Ciekawe, czy ta tabliczka jakoś odmieni moje. 

Askinosie Davao Philippines 62 % Dark Goat Milk Chocolate + Fleur de Sel to ciemna czekolada mleczna z mlekiem kozim, o zawartości 54 % miazgi kakaowej i 8 % tłuszczu kakaowego z ziaren trinitario Filipin z regionu zatoki Davao, z dodatkiem soli morskiej.
Patrząc na kolejność składników, mleka jest mniej niż 8 %, czyli jeszcze mniej niż w Zotterze Labooko Goat's Milk z 12 %-ami mleka.

Podoba mi się opakowanie, od którego aż bije oddalenie od cywilizacji. Farmer ze zdjęcia to Peter Cruz, Filipińczyk czuwający nad uprawą i zbiorami kakao użytego w tej tabliczce. Jest jednym z wielu, gdyż Askinosie wspiera właśnie lokalnych farmerów.

Z papierka wyjęłam ładną, intensywnie ciemnobrązową (powiedziałabym, że to jakieś 70 % kakao!) tabliczkę w folii, po której rozcięciu poczułam wyrazisty, ale nie inwazyjny, zapach cytrusów i ziemi. Były to głównie soczyste cytryny i nagrzana słońcem ziemia, oraz delikatny mleczny akcent ze wskazaniem, że nie jest to zwykłe mleko (ale bez silnych "kozich" nut).

Przełamałam, tabliczka chrupnęła, a kawałek już po chwili spoczął w ustach.
Początkowo był dość oporny, ale zaraz nadciągnęła tłustość maślano-śmietanowa. Taka trochę kremowa, przy której kostka wciąż była kostką, w dodatku z pewną czającą się szorstkością.

Od razu przywitał mnie zdecydowany smak soku wyciśniętego z cytryn, albo właściwie... soku wciśniętego do wody - nie okropny kwach, ale soczysty i orzeźwiający kwasek w towarzystwie stonowanej goryczki. Czuć tu wyrazistość kakao, do którego bardzo szybko dochodzi motyw mleka.

O dziwo nie był to głęboko mleczny smak, a jedynie motyw, który równie dobrze mógłby płynąć z samego kakao. Pojawił się razem z owocowym słodko-kwaśnym (przez moment pomyślałam o czerwonych owocach) posmakiem i silniej zaznaczonym prażeniem. 

Pojawiła się naturalna specyfika mleka oraz lekka słonawość (ale wydawało mi się, że właśnie z tej "naturalności" wypływa). Poczułam minimalnie "kozi" element, zatapiający się w kakao i cytrusach - kwasek z kakao połączył się w jedno z tym charaktestycznym kwaskiem koziego mleka w jedno. Wychylił się przy nim też lekko ziemisty akcent. Słonawość pochodząca od samego mleka jak i od soli splatała się z nutą cytrynową tworząc silny smak palonego karmelu - z tą jego charakterystyczną słonawą kwaskowatością. Ta nuta mnie zachwyciła!

Kiedy kawałek czekolady prawie zanikał, zrobiło się bardziej słodko-owocowo, łagodnie, ale samo zakończenie było już wyraźniej gorzkawo suche. Zaczęło nasilać się mleko z "naturalnie słoną" nutą. Trwało to dość długo, a potem w ustach pozostał lekko "kozi" posmak.

Nie wiem "z czym zjeść" tę czekoladę. Z jednej strony zachwyciła mnie tym, że dodatki są tak wkomponowane, że cały czas wydawało mi się, że jem ciemną czekoladę z nutami cytryn, mleka i soli, ale z drugiej... zabrakło mi właśnie wyraźnego dodatku soli oraz o wiele wyraźniej wyczuwalnej "koziej" nuty. Zotter Labooko Goat's Milk był cudownie mocno kozio-mleczny, a w Askinosie... właściwie ta "koziość" mogłaby nawet umknąć. W sumie w nazwie czekolady nie ma mowy o tym, jakie mleko zastosowano, widać to dopiero w składzie, więc może to czekolada dla nietolerujących krowiego mleka, a nie szukających mocnych kozich nut?
Uwiodła mnie tu jedynie ta mocno palona karmelowa nuta, reszta była jedynie po prostu smaczna.


ocena: 8/10
kupiłam: cocoarunners
cena: 9.95 £
kaloryczność: 541 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, organiczny cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, kozie mleko, sól morska

PS Znowu, od wczoraj, jestem na wyjeździe, jednak tym razem nie w góry, a bardziej "sprawozałatwieniowym", więc tym bardziej mogę nie mieć czasu na udzielanie się w komentarzach przez parę kolejnych dni, za co bardzo Was przepraszam. Postaram się to potem nadrobić.

16 komentarzy:

  1. charlottemadness20 sierpnia 2016 06:15

    Co za "czekoladowa" historyjka xd
    Czekolada wydaje się być kusząca,chociaż na pewno zabrakłoby mi mocniejszych kozio-mlecznych nut ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historyjka chyba ciekawsza od samej czekolady, haha.

      Usuń
  2. Niby każdy moment jest dobry na uświadomienie sobie co się chce w życiu robić, ale zastanawiam się jak umysł tego człowieka połączył pogrzeb z robieniem czekolady.
    Wydaje się właśnie, ze ta tabliczka jest taka bezpieczną alternatywą dla krowiego mleka. Smaczna i bez szaleństw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy chcę wiedzieć, co było jego inspiracją. xD
      Jako alternatywa to na pewno, bo jednak ryżowe itp. prawdziwej mlecznej nie zastąpią, a taka... to już tak.

      Usuń
  3. Czekolada ma fajną grafikę a i koteczki są świetne:) . Jakoś mnie nie urzekł sam opis jej smaku więc nie skusiła bym się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, spodziewałam się czegoś bardziej porywającego.

      Usuń
  4. Ostatnio próbowałam zjeść kozi serek i jak go otworzyłam i poniuchałam to myślałam, że zatopili w nim jakieś żywe stworzenie, które tam umarło śmiercią naturalną. Ser kozi tak, mleka nie piłam z 15 lat to nie pamiętam smaku... ale po jogurcie trochę się boję tworów od kozy choć nie ukrywam, że to miłe stworzenie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tam kozie jogurty naturalne uwielbiam. :P
      Kozy fajniusie bródki mają. :D

      Usuń
  5. Lubimy czytać, że 'chcieć to móc' i 'jak się chce, można wszystko'. Czy nie to wynika z podobnych historii? Historii ludzi, którym się udało? Nie twierdzę, że cechy danego człowieka, wykształcenie i ciężka praca nie mają wpływu na powodzenie, poza tym bez zrobienia pierwszego kroku nigdy nie dowiemy się, jak długo udałoby nam się po nowej ścieżce iść, ale kurde... szczęście ma tu ogromne znaczenie! Nikt nie liczy głosów ludzi, którym się nie udało, musieli podkulić ogon i wrócić do korpo, stracili majątki albo się pozabijali. Słucha się tylko tych na świeczniku, a oni krzyczą 'da się!', bo przecież im się powiodło. Ot, takie tam przemyślenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też prawda, ale zamiast kulić od razu ogon, zawsze można dalej próbować, ewentualnie zająć się czymś innym, czy nawet... starać się być najlepszym w tym, co się robi. A skoro komuś już coś się uda, to znaczy, że nie jest to niemożliwe, prawda? :> Chociaż ciężko mi sobie wyobrazić, żeby np. udało mi się stworzyć taką markę jak Zotter, mimo że pomysłów na nadzienia by mi nie brakowało.

      Usuń
  6. Podoba mi się to, że z połaczenia znanych smaków powstaje nowy, dlatego słaba nuta koziego mleka i soli by mi nie przeszkadzała, one przeszły w nową jakość :) Z opisu wygląda to na bardzo ciekawą mleczną, może dołaczyłaby do moich ulubionych. Amerykanie mają bardzo dużo świetnych manufaktur bean-to-bar, Askinosie jest jedną z bardziej rozpoznawalnych, szkoda, że poza moim zasięgiem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba kolejny przypadek czekolady, która dla mnie była po prostu za łagodna. :>
      Askinosie chciałabym przetestować także te po prostu ciemne, ale kiedy zamawiałam zrecenzowaną, niestety były akurat niedostępne. No nic, może kiedyś będę jeszcze zamawiać. Jakby co, uprzedzić Cię wcześniej? (zawsze można np. kosztem przesyłki się podzielić)

      Usuń
    2. Jakbyś zamawiała, to się dołącze, ale trzeba poczekać aż będzie zimniej.

      Usuń
    3. Wiadomo, ale i tak prędko czekolad zamawiać nie będę, bo ostatnio około 40 tabliczek do mnie trafiło (część kupiłam, część dostałam od I. z którą byłam w górach). ;P Póki ja to zjem...

      Usuń
  7. Uwielbiamy kiedy w ustach pozostaje ten kozi smaczek :P Szkoda, że w tej czekoladzie kozie mleko nie było bardziej wyczuwalne, bo sięgając po tą tabliczkę właśnie koziej mocy byśmy oczekiwały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie, ale czoko w komentarzu wyżej zwróciła uwagę na ciekawą rzecz, czyli że może to po prostu był zamiennik dla osób, które nie tolerują krowiego mleka. Tak czy inaczej... no, mocnego posmaczku mi też brakowało, jakby nie tłumaczyć tej czekolady. :(

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.