piątek, 26 sierpnia 2016

Domori Teyuna Colombia 70 % ciemna z Kolumbii

Teyuna, czyli Ciudad Perdida, to tajemnicze "zaginione" miasto ukryte w porośniętych dżunglą górach Sierra Nevada. Słuchy o nich zaczęły dochodzić do świata jakoś w latach 70., a obecnie istnieją szlaki do niego prowadzące. Nic dziwnego, piękne miasto z 800 r. otoczone bogatą przyrodą kusi i przyciąga, podobnie zresztą jak dzisiaj opisywana czekolada, której posiadałam aż 54,7g, bo miałam i tabliczkę, i neapolitankę.

Domori Teyuna Colombia 70 % to ciemna czekolada z zawartością 70 % kakao trinitario z Kolumbii właśnie z okolic miasta Teyuna.

Od razu po otwarciu eleganckiej złotej folii poczułam charakterystyczne dla Domori ciepłe, drzewne nuty, jednak tym razem były zakryte silnym palonym motywem i niezbyt narzucającą się, ale wyraźną, słodyczą miodu i suszonych owoców. Nie był to jednak czysty miód jak w przypadku OB Beni Wild Harvest 66 % z Boliwii, a bardziej kojarzący się ze smakiem Domori z Madagaskaru.

Zapach był głęboki, ale nie wyjątkowo bogaty, raczej prosty. Podobnie z wyglądem tabliczki - brąz był ładny, intensywny i ciemny, ale do wyjątkowych odcieni bym go nie zaliczyła.
Przy łamaniu czekolada okazała się bardzo twarda, ale w końcu rozległ się głośny trzask, a ja zrobiłam pierwszy kęs.

Kawałek jak zwykle rozpuszczał się w gładki, kremowy sposób, ale tu zwróciłam uwagę na kontrast pomiędzy początkową twardością, a miękkością, do której czekolada zmierzała, zmieniając się w przyjemne bagienko kojarzące mi się z gęstą masą kajmakową, w którym coś jakby hamowało tę gładkość (przy smaku orzechów skojarzyło mi się to z miazgą z nich, ale to jedynie skojarzenie).

Pierwsza przybyła słodycz - nie chamska, ale dość silna. Gorzkość także pojawiła się szybko, jakby nie chciała być gorsza i uplasowała się na odpowiednim poziomie. Oba smaki były bardzo wyrównane, ale czekolada sprawiała wrażenie raczej łagodnej i słodkiej.
Tutaj pojawiał się znacząco orzechowy smak. Zaskoczyła mnie jednoznaczność tego, bo wyraźnie dało się tu wyczuć, jakie to orzechy. Przede wszystkim podprażone, ale wciąż delikatne nerkowce - naturalnie maślane i słodkawe oraz niepoddane obróbce orzechy laskowe, chociaż te były już raczej posmakiem, niż smakiem.

Tutaj konsystencja robiła się właśnie "kajmakowo-bagienkowata", a słodycz przybierała na sile i balansowała między miodem a karmelem.

Orzechy wydały mi się właśnie "zrobione" w miodzie... czy to skarmelizowane, czy po prostu nim oblane... W sumie ten smak (podobnie jak zapach) nie był taki czysto miodowy, więc doznałam olśnienia. Czułam tu syrop, coś jak klonowy tylko, że bardziej suszono owocowy. Nie wiem, jak smakuje syrop daktylowy, ale wyobrażam go sobie właśnie tak.

Jak już przyszło to skojarzenie, to ta słodko owocowa (ale jedynie suszona) nuta nasiliła się. O tak, daktyle i rodzynki - czułam je bardzo wyraźnie. Za nimi, w tle, ukrywały się przyprawy. Im kawałek czekolady stawał się mniejszy, tym nasilał się ewidentnie pikantnie cynamonowy smak, wychodzący z cały czas obecnych (choć trochę przytłumionych) drzewnych nut.

Dosłownie na zakończenie mignął mi jakiś owocowy dżem (brzoskwiniowy albo morelowy, a Basia wyczuła tu także truskawkowy, który mi umknął), a potem nadszedł wyraźny smak kawy z sosem czekoladowym.

Na koniec w ustach został posmak właśnie takiego słodkiego sosu oraz lekko ściągający posmak owoców.

Ta czekolada jest chyba najprostszą dotychczas próbowaną Domori single-origin. Smaki są tu bardzo jednoznaczne i słodko-delikatne. Mamy tu głównie orzechy nerkowca w miodowo-karmelowych klimatach, co w końcu kojarzy się z syropem klonowym / daktylowym, a potem samymi daktylami i rodzynkami z sugestią kawy. Właściwie nie ma tu kwasku, a mimo głównie słodkich klimatów gorzkość nie zanika.
Do głowy przyszło mi, że jest po prostu bardzo czekoladowa i idealna na dzień, w którym ma się ochotę na coś łagodniejszego, bez zaskakujących zwrotów akcji, a wciąż głębokiego i pysznego.

Jestem ciekawa, jak odbiorę Zottera z Kolumbii. Czy będzie równie delikatny, mimo większej zawartości kakao?


ocena: 9.5/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 16,15 zł (zniżka <3) za 50 g
kaloryczność: 561,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy

16 komentarzy:

  1. charlottemadness26 sierpnia 2016 06:46

    Ciekawe jak odbierzesz Zottera.:> Ja jedynie mogę porównać go z tabliczką od Manufaktury -Kolumbia 85%.Dla mnie to dwie zupełnie inne tabliczki.W przypadku Zottera mamy pełną gamę owoców od grejpfrutów, aż po śliwki.Z kolei Manufaktura,to tytoniowe nuty na początku bardzo mocne,jak gdyby było się biernym palaczem i połykało dym papierosowy,ale z czasem łagodnieje w herbaciane nuty-matcha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak "odebrałam"*. :> Obie zjadłam dość dawno temu.
      Podoba mi się to, co napisałaś o Manufakturze... będę musiała ją dołączyć do tego zestawienia! Kocham dymne nuty, a już herbatę to w ogóle.

      Usuń
    2. charlottemadness26 sierpnia 2016 13:37

      U Chłopaków od Zotterów też ją kupisz,jak będą mieli na stanie ;)

      Usuń
    3. Wiem, ale ja się dodatkowo czaję na dwie nowe czekolady Manufaktury, które rzekomo są tylko stacjonarnie i mam zamiar do nich jakiegoś maila w tej sprawie w końcu sklecić. :P

      Usuń
  2. Słodko-delikatne smaki to coś dla mnie. 70% to też tolerowany przeze mnie procent, to czuję że byłoby prosto i smacznie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Domori nie zawodzi, nawet ich "spokojne" czekolady są ciekawe, no i jednak 50g, szkoda, że ich criollo to 25g.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chamska słodycz, rozbawiło mnie to :P Bardziej niż spróbować czekolady chciałabym odnaleźć zaginione miasto. Albo trafić na Atlantydę - w końcu nie bez powodu kochałam za dzieciaka grać w Atlantis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A słyszałaś może o grze Bioshock? Niby całkiem nowa (2008 i nowsze), ale... mm, podwodny klimat mógłby Ci się spodobać. Może nie żeby tam zaraz grać, ale chociaż obrazki w google grafika pooglądać, bo ładne. :P

      Usuń
  5. Mnie zachwyciła owocowość Zottera, a na tę tabliczkę będę polować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej zapach był dla mnie bardziej obiecujący niż smak, niestety miodowe nuty to nie do końca moja bajka, ale mimo wszystko była naprawdę smaczna, po prostu raczej nie zakupię ponownie. Za to urzekła mnie jedzona dzień wcześniej Kolumbia z Morina <3

      Usuń
    2. Wspomniany Morin już w kolejce do publikacji z zasłużoną 10.

      Usuń
  6. Ta delikatność i prostota aż uwodzi. 70% to taka w porządku dawka kakao :D

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.