piątek, 2 września 2016

Taza Chocolate Mexicano Super Dark 85% ciemna z Republiki Dominikany

Wreszcie nadszedł czas na kolejną czekoladę w kształcie meksykańskiego dysku amerykańskiej firmy Taza, o której już co nieco pisałam przy okazji drugiej zakupionej - Taza Chocolate Mexicano 70 % Chipotle Chili. Po tym, jak dowiedziałam się, że czekolady są tylko stylizowane na meksykańskie, jakoś mi zapał do nich opadł, mimo że tamta była naprawdę ciekawa.

Taza Chocolate Mexicano Super Dark 85% to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao pochodzącego z Republiki Dominikany, zrobiona z nierafinowanych składników - ziaren kakao i cukru trzcinowego, w procesie ucierania ich w tradycyjnym meksykańskim kamiennym "młynku" nazywającym się molino.

Od razu, już przy otwieraniu papierowego opakowania poczułam mocny zapach kakao o wiśniowym charakterze z nutami drzew i dymu. Woń wiśni była dynamiczna, bo od nieco przejrzałych owoców, przez wiśniowy likier i wiśnie w alkoholu przeszła w lekką konfiturę z dodatkiem kakao. Kocham wiśnie, ale ten likierowy, alkoholowy moment był dość mdlący, więc skupiłam się na wyglądzie tabliczki dysków.

Dyski są bardzo ciemne, wyraziście brązowe, ale w zasadzie w ich kolorze nie ma nic nadzwyczajnego. Musiałam użyć naprawdę dużo siły, by je przełamać, bo są grube i twarde, a gdy już mi się udało... wszędzie było pełno drobinek cukru i kakao. Tak, dyski troszeczkę się osypują, więc włożyłam całą kostkę do ust.

Rozpuszczała się powoli, ale mocna i samotna gorzkość pojawiała się dość szybko. Nie było w niej nic strasznego, ale głębokiego... w sumie też nie. Smaczna, jednak zwyczajna. Po chwili dołączyła do niej słodycz o likierowym posmaku. Zarówno ze słodyczy, jak i gorzkości wychodziły wiśnie - w kontekście likierowo-konfiturowym.
To, jak współgrała ta gorzkość ze słodyczą, było naprawdę ciekawe i niewątpliwie można to zaliczyć jako jej największą zaletę. Były tu bowiem momenty bardzo gorzkie, zaciągające pod lekki kwasek (taki całkiem przyjemny, bo charakterystyczny dla palonego karmelu czy ziaren kawy, ale też minimalnie cytrynowy), po których przychodziła słodycz - zwykła, a trochę likierowa. Była ona toporna i średnio mi pasowała, ale właśnie dzięki niej potem samo kakao wydawało się wyrazistsze. Dobra jako coś kontrastowego.

To na pewno zasługa konsystencji. Czekolada nie była gładka, a bardzo szorstka, wręcz "granulkowata". Pełno w niej kryształków cukru i drobinek kakao, a w dodatku nie była tłusta, przez co rozpuszczała się opornie. Właściwie jakby rozpadała się na suche kamyczki. Nie była też idealnie wymieszana, a więc czasem trafiało się więcej cukru, czasem kakao - bardziej lub mniej przemielonego. Ciekawa sprawa, ale nie chciałabym, żeby obecne czekolady właśnie tak wyglądały...

W końcu pojawiały się prażone nuty, łączyły się z tymi bardziej palonymi (tak, jest duża różnica między jednym, a drugim). Czekolada wydała mi się lekko wilgotna, a w smaku... czułam się, jakbym jadła papierosa. Mocna nuta tytoniu, trochę dymu, ale głównie samego tytoniu. Tak jakby rozwinąć papierosa i wsypać sobie zawartość do ust. W tle wciąż był smak kakao i słodycz, ale... to było dość dziwne doświadczenie i, co brzmi dziwnie, wcale nie było to obrzydliwe (jak np. okropny pokój palacza z Dolfina 88%).

Po czekoladzie pozostawał posmak suszonej cytryny, głównie skórki, czyli taki raczej gorzkawy. Z czasem zanikał, na rzecz samej suchości po gorzkości (potem już czysto kakaowej).

Przyznam, że czekolada jest dobra. O dziwo pasowały mi tutaj te papierosowe nuty, a wiśniowe nie, ale to szczegół. Podobało mi się nasilanie gorzkości, które następowało po zwykłej słodyczy. Taza z chili była jednak bardziej "meksykańska". Ta... no, konsystencja jest niecodzienna, to prawda, ale poza tym... ciężko ją z Meksykiem skojarzyć. Smaczna czekolada, ale nie w tej cenie i... dobrze, że dzisiejsze czekolady wyglądają inaczej.


ocena: 8/10
kupiłam: cocoarunners
cena: 5.95 £ (za 70 g)
kaloryczność: 605 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: organiczne ziarna kakao, organiczny cukier trzcinowy

13 komentarzy:

  1. charlottemadness2 września 2016 06:33

    Zdjęcie tej czekolady w opakowaniu skojarzyło mi się z serem pleśniowym,bo niektóre właśnie mają takowe opakowanie :P
    Jedyne,co nie podoba mi się w tej czekoladzie to zatopione kawałki cukru.Nie lubię jak mi w czekoladzie chrzęści cukier pod zębami ;> Może i nie był nachalny jak w Zotterze Labooko-cacao nature 75% with muscovado sugar crackers ale na pewno by mnie irytował,choć jest tylko "gdzieniegdzie" na przemian z kakao.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście. Powinni nowego serowego Zottera w takim robić. xD

      Tutaj nie tylko cukier, ale i kakao, więc nie tak źle, ale też nie lubię takiej formy.

      Usuń
  2. Czekolada ma fajny kształt:),ale ja nie lubię takiej konsystencji grudkowej w czekoladzie,a jeszcze jak czuć kryształki cukru i kakao to jestem na nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że dzisiejsze czekolady nie mają takiej konsystencji, ale warto się przekonać, jak to mogło kiedyś wyglądać i... bardziej docenić to, co mamy teraz. :D

      Usuń
  3. Niecierpię papierosów i wszystkiego co z nimi związane więc opis tytoniu mnie odrzuca. Wiśniowe nuty przemawiają do mnie bardziej ale też rodzą nieprzyjemne skojarzenia z alkoholowymi pralinkami z lat 90' :D Taka mało moja ta czekolada , najbardziej zaciekawił mnie meksykański opis, który niestety okazał się tylko stylizacją. :D Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie wyobrażam sobie Ciebie jedzącej tę czekoladę i stwierdzającą "mm, pyszna!". xD

      Usuń
  4. Konsystencja zła, nie cierpię trzeszczącego cukru (kakao mogłoby być, jak sądzę). Za to smaki chyba moje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeszczący cukier to zło, aż mi się przypomniała znajoma z liceum, która specjalnie robiła serniki tak, żeby cukier w nich jakoś trzeszczał. Mówiła, że świetne, ale na szczęście była to na tyle daleka znajoma, że nigdy się nie przekonałam, jak w istocie paskudne to jest. :>

      Usuń
  5. Nie wiem, czy mam sens wracanie do dawnych techniologii, jeżeli nowe są lepsze - to tylko taki marketing - "tradycyjna czekolada, więc musicie zapłacić więcej". Być może dobre koszowanie, zamiast prymitywnego młynka, pozwoliłoby tej czekoladzie rozwinąć skrzydła, bo kakao z Dominikany bywa ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta czekolada nie była zła! Z tego, co słyszałam, także normalne czekolady Taza ma niezłe, więc osobiście nie uważam tego za coś złego. To, że mi (i pewnie wielu osobom) taka forma nie pasuje, nie znaczy, że komuś właśnie taka nie przypadnie do gustu.

      Usuń
  6. Wygląda bardzo apetycznie ale ta nuta tytoniu nas zniechęca. Szczególnie, że była intensywna ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląd ma ciekawy i ogólnie można by tą czekoladę traktować jako ciekawostkę na raz, ale nie jako coś czym można było się delektować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Dobrze, że nie kupiłam innych smaków, bo nawet cynamon czy imbir z tą formą (mimo że oczywiście tragedii nie było) by aż tak nie cieszyły.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.