poniedziałek, 19 grudnia 2016

Marou Treasure Island 3/4 Cacao ciemna 75 % z Tan Phu Dong z Wietnamu

Wietnam jest specyficznym krajem. Wciąż szukam o nim jakiś dobrych książek, kuchnia wietnamska mnie intryguje, mimo że na zbitek słów "kuchnia" i "Wietnam" wiele osób od razu powie "pies", a czekolady stamtąd... są rzadkością. Dla mnie, tutaj w Polsce. Marou to jedna z tych niedostępnych marek, której tabliczki bardzo mnie ciekawią i którą niewątpliwie można nazwać specyficzną, bowiem tabliczki spod jej logo są tylko z kakao z Wietnamu - z jego różnych rejonów.
Najchętniej przygarnęłabym wszystkie, ale że musiałam się ograniczyć (żeby jak najmniej zapłacić za przesyłkę), wybrałam limitkę.

Marou Treasure Island 3/4 Cacao to ciemna czekolada z zawartością 75 % kakao z Wietnamu z wyspy Tan Phu Dong leżącej w delcie rzeki Mekong.

Zakochałam się w opakowaniu tej czekolady. Mapa oraz zaznaczona na niej tytułowa "wyspa skarbów" wyróżnia je spośród innych całkiem ładnych, ale nie cudownych (jak właśnie to). Pod papierkiem znajduje się złoty, na wzór koperty. Ależ to wygląda!

Po otwarciu złotego papierka poczułam mocny zapach przypraw, perfum i kwiatów, z nieco "okopconym" drzewnym akcentem. Przyznam, że to połączenie było ciekawe, ale nie mogłam się zdecydować, czy do końca "moje", bo dominowała tu kakaowa słodycz. 

Na pewno w moim guście była sama tabliczka. Wyglądała po prostu pięknie, a jej soczysty, żywy kolor dopełniał tego. Oglądając potem zdjęcia w internecie nie mogłam się nadziwić, że u innych czekolada jest taka jasna - u mnie był to tak ciemny brąz, że aż miałam problem ze zrobieniem zdjęć.

Przełamałam, a ta niezbyt głośno trzasnęła, może raczej chrupnęła. Chrupnęłam kawałek i ja. 

Zaczął rozpuszczać się bardzo powoli, niby kremowo. Tłuszcz kakaowy odegrał w tym sporą rolę, ale nie odebrałam tej czekolady jako tłustej, ponieważ miała pewne lekko szorstkie "zacięcie". 

W pierwszej chwili poczułam mocno prażony, wręcz przypalony smak. Pierwsza myśl była taka, że był zupełnie pospolity, kojarzył mi się z budżetowym przypalonym ciastem lub jakimś blokiem czekoladowym (mimo że żadnego z nich nie jadłam), ale po chwili smak zaczął koncentrować się na brzegach ciasta, na papierze do pieczenia... a przy tym już w ogóle mignęła mi tabaka. Mimo "paloności", czekolada sprawiała wrażenie wilgotnej.

Dominowała tu gorzkość, chociaż słodycz także była obecna. Nie to, że odznaczała się jakąś siłą, po prostu kolejne nuty były głównie słodkie... "słodkie smaki", ale ogólnie nie było aż tak słodko - bardzo trudno to wytłumaczyć. Na pewno ani przez moment nie było tu choćby mgiełki kwasku.

Tabaka zaczęła przechodzić w cały ogrom przypraw. Najpierw w wydaniu bardzo przyprawionego kompotu śliwkowego, co nakręcało soczystą "wilgotność". Powiedziałabym, że czuć tu cynamon cejloński (bez ostrości, a raczej słodki) i... coś wytrawniejszego. 
Powrócił podpalany, teraz po prostu prażony smak. Wraz z poprzednim akcentem dało to coś na wzór "przypraw w kulkach" - ziele angielskie? Kardamon? Coś czego nie znam? Takie wiecie, poważniejsze.
Znowu nadeszło skojarzenie z przyprawionymi owocami, albo raczej jakimiś przecierami, dżemami. Na pewno czarne porzeczki mi się pokazały, jagód już nie byłam taka pewna, ale "coś tam było". 
Z czasem, gdy przyprawy zelżały, powrócił bardziej cynamonowy motyw, poczułam nutę ciasta, a dokładniej jednej warstwy jakiegoś, - warstwy z ananasów z puszki.
Przy nich poczucie wszechobecnej wilgotności osiągnęło apogeum.

Na koniec wyłoniła się nuta śmietankowa, może z odrobiną soli. "Prażoność" czekolady podpowiadała mi też orzechy, ale doszłam do wniosku, że to tylko iluzja. 
Został za to posmak ziarnisty, to znaczy... ziaren kakao. Myślę, że to one najpierw udawały orzechy.
Po zniknięciu kawałka czekolady, pozostawała pewna suchość.

Muszę przyznać, że to dobra czekolada. Ziarna musiały być naprawdę mocno prażone, jednak w umiejętny sposób, bo poszczególne nuty nie zostały tym zabite. Ja jednak nie odnalazłam tu moich nut, bo silne prażenie w towarzystwie ogromu przypraw (ale był to np. słodkawy cynamon, a nie cynamon z pikanterią, jaki lubię), porzeczek i ananasów z końcową śmietankowością po prostu mi do siebie nie pasowało. Porzeczki i ananasy widziałabym w innym towarzystwie - w mocno soczystej, "owocowej" tabliczce, nie zaś takiej prażono-śmietankowo-przyprawionej. Jej nuty mi się po prostu ze sobą gryzły.


ocena: 8/10
kupiłam: chocolatetradingco
cena: 5.35 £ (za 80 g)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa i tłuszcz kakaowy (75 %), cukier trzcinowy (25 %)

17 komentarzy:

  1. Och, tak bardzo zazdroszczę:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda obłędnie:) Takiego opakowania na pewno nie wyrzuciłabym do kosza po zjedzeniu czekolady:) A czekolada też interesująca:) Mam nadzieję, że kolejne czekolady tej marki bardziej wpasują się w Twój gust i zostanie wystawiona dziesiątka:)
    Pozdrawiam Gwiazdeczka*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety żadnych innych tej marki nie mam.

      PS W moim Lidlu całe mnóstwo Bellaromek, więc wątpię, by wycofywali. :P

      Usuń
    2. A w moim na razie pusto:/ zostały tylko białe:/ może po świętach dołożą:)
      Gwiazdeczka*

      Usuń
    3. U mnie chyba aż trzy rodzaje białych, wszystkie orzechowe / bakaliowe, ale niestety bez mojej ukochanej śmietankowej i z ciasteczkami. One jednak u mnie zawsze rzadko były.
      E, pewnie po świętach dowiozą. :P

      Usuń
  3. 75% to dobra ilość kakao, ale też nie jestem zwolennikiem zbyt mocnego prażenia. Chętnie spróbuję kiedyś Marou, czekolada jest wietnamska, ale całym przedsięwzięciem kierują Francuzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, nigdzie nie napisałam, że robią ją Wietnamczycy. :P

      Co do prażenia - mocno prażone smaki wolę przy zwyklejszych czekoladach, w plantacyjnych to zależy.

      Usuń
  4. Może smakiem nie zachwyca - jest po prostu poprawna, ale za to jej przekrój i to, że jest całkiem pokaźna to bardzo na tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekrój? Bywały lepsze. :P
      A taka wielkość tabliczek z wyższej półki według mnie też na tak. Rzekłabym, że doskonała.

      Usuń
  5. charlottemadness19 grudnia 2016 20:37

    Po wczorajszej notce na Insta sądziłam,że bd 10/10 :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Na kuchni wietnamskiej w ogóle się nie znamy ale czekoladą byśmy nie pogardziły :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapłaciłabym za samo opakowanie (sroka ze mnie :D)"Oglądając potem zdjęcia w internecie nie mogłam się nadziwić, że u innych czekolada jest taka jasna" Dwa słowa: program graficzny. Sama poprawiam zdjęcia w Gimpie i wiem, że można przesadzić z rozjaśnianiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale nie rozumiem, po co AŻ tak rozjaśniać taką czekoladę. Dziwnie to potem wygląda.

      Usuń
  8. Prażony posmak i suchość są oznaką dodania do czekolady psa.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.