sobota, 25 lutego 2017

Muller de Luxe Creme au Chocolat krem czekoladowy + sos o smaku pistacjowym

Moje wyjazdy do Krakowa do Taty są zawsze napchane rajdami po kilku restauracjach i kawiarniach, czemu daję upust na instagramie (jedzenie pasją), więc obecnie podczas nich nawet nie zachodzę do zwykłych sklepów. Tata jednak zadzwonił, żebym tym razem zajechała mu po śmietanę. W sklepie myślałam, że umrę, bo zobaczyłam całą półkę Mullerów pistacjowych, za które dałabym się pokroić, bo tego smaku nie miałam okazji spróbować - w moim mieście ich nie ma (obecnie nie ma całej serii, a ja przecież orzechowy uwielbiam, a w czekoladowym się zakochałam). Od razu kupiłam dwa - mimo że trochę bałam się chemicznej zieleni. "Najwyżej wyrzucę" - pomyślałam. W końcu gdyby miał się okazać pyszny, żałowałabym, że nie ma więcej, a w drugą stronę - mniejszy problem. To nic, że myślałam, że tego dnia już nie dam rady nic wcisnąć. Dla tego deseru postanowiłam zrobić wyjątek. Nie zdarza mi się to, więc... Lepiej, drogi Mullerze, żeby było warto.


Muller de Luxe Creme au Chocolat krem czekoladowy + sos o smaku pistacjowym to deser na bazie mleka składający się z kremu czekoladowego i sosu pistacjowego na dnie, ważący 150 g.

Po otwarciu poczułam intensywny, wytrawny zapach. Była to mieszanina ciemnej czekolady i trochę przerysowanego pistacjo-marcepana. Nie było to ani naturalne, ani sztuczne, ale na pewno smakowite.

Deser okazał się bardzo, bardzo gęsty. Wydał mi się gęstszy od pozostałych, a z kolei jego sos rzadszy oraz gładszy i minimalnie mniej proszkowy od wersji orzechowej.

Czuć tu pełną, mleczną bazę, która jednak nie zaburzyła smaku ciemno czekoladowego. Ten był bardzo słodki, ale i kakaowy, z odrobinką jakby likierowej nuty. Wydał mi się mniej wyraziście czekoladowy, niż dwa opisane poprzednio, pewnie dlatego, że mocno przesiąkł sosem.

Tego na dnie było dość sporo. Jego kolor był obrzydliwie sztuczny, ale smak... Był sztuczny minimalnie, bo czuć, że został podkręcony nienaturalnie do granic możliwości, ale to nie sztuczność obrzydliwa, o nie.

To coś pochodzącego pod pistacje, ale nie takie świeże (element stęchłych pistacji?), też niezbyt oczywiste... Bardzo kojarzyło mi się to z marcepanem. Bardzo słodkim i naaromatyzowanym, ale uzależniającym, smakowitym. Słodycz nie była za silna, ale z czasem zrobiło się trochę muląco przez tą nachalność smaku.

Całość okazała się pyszna, mimo że nie pierwszej klasy. Malutkie wady tego deseru są świetne w udawaniu zalet (what?!). Sztuczne pistacje wyszły marcepanowo, co w sumie wyjątkowo mi odpowiadało, ale ten pewien posmak sztuczności i mniej wyrazista czekolada trochę deser oddalają od idealnego czekoladowego. Na pewno był jednak lepszy od orzechowego, więc no cóż... Muszę zrobić coś, czego nie lubię, czyli wystawić połówkę.


ocena: 9.5/10
kupiłam: Piotr i Paweł
cena: 2,79 zł
kaloryczność: 155 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: mleko pełne 58 %, cukier, śmietanka, woda, skrobia modyfikowana, maślanka, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 2,4 %, czekolada 2 % (miazga kakaowa, cukier, lecytyna sojowa, aromat), miazga z orzechów pistacjowych 0,1 %, substancja zagęszczająca: karagen; syrop cukru skarmelizowanego (cukier, woda), sól, mleko zagęszczone odtłuszczone, barwniki E141, E160a,; stabilizator: fosforany sodu; aromat

10 komentarzy:

  1. charlottemadness25 lutego 2017 07:16

    Widzę,że kolejny deserek do kolekcji :P

    OdpowiedzUsuń
  2. o Ty... cwaniaku! JA już nawet dałabym niższą ocenę... apokalipsa jak słowo daję xD Hahaha ja tam przepadam za tymi relacjami na IG i jestem za częstszymi wyjazdami do Papy! A tam, że się posikam... najwyżej w końcu w te pampersy zainwestuje co cały czas nimi straszę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubimy patrzeć na ten kolor sosu, więc zdecydowanie bardziej nam smakuje kiedy od razu całość wymieszamy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, czego oczy nie widzą... haha. :D Ja jednak nie lubię nigdy tak całkiem mieszać, a w trakcie jedzenia się łyżeczką bawić. :P

      Usuń
  4. No, na tym instagramie to kusisz! Szczególnie tymi pięknymi babeczkami i muffinkami...zawsze jak je oglądam to mam ślinotok :D
    Widzę, że jestem jedyną osobą, której te deserki kompletnie nie smakują. Kocham Mullera, ale dla mnie to cudo jest totalną porażką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się potem ślinię, mimo że czasem smak trochę zawodzi. :P

      A co Ci w nich nie pasuje? Nawet konsystencja Cię nie urzekła? :O

      Usuń
  5. ! ;)

    PS Jedyna różnica jest taka, że ja sztuczność orzecha czułam tylko w wersji z sosem o smaku laskowców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W laskowcach chyba to po prostu najłatwiej wyczuć.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.