środa, 10 stycznia 2018

Zotter Gourmet Journey to Peru Passion Fruit - Lime - Sweet Potato - Maize ciemna 70 % z kremem marakujowo-batatowym i kukurydziano-limonkowym z białą marakujową czekoladą i brandy

Lubię odkrywać smaki świata, więc czekolada inspirowana daniami z Peru bardzo mnie zaintrygowała. Zwłaszcza, że znalazły się w niej bardzo lubiane przeze mnie (niecodzienne w czekoladach) składniki.


Zotter Gourmet Journey to Peru Passion Fruit - Lime - Sweet Potato - Maize to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z cienkimi warstwami białej marakujowej czekolady nadziewana kremem marakujowo-batatowym (ze słodkich ziemniaków) z sokiem z limonki i kukurydziano-limonkowym (60%) na bazie polenty (kasza kukurydziana), białej czekolady, marynowanej cytryny i limonek z brandy.

Od razu po otwarciu poczułam silny limonkowo-cytrynowy zapach podkreślony alkoholem i doprawiony nieco białoczekoladową słodyczą. Dopiero po przełamaniu poczułam też sugestię marakui i coś, co skojarzyło mi się niemal słodko marchewkowo.

Czekoladę i nadzienia łatwo porozdzielać, ale już rozdzielenie czekolad było niemożliwe. Ich, "na oko" równe, warstwy rozpływały się powoli i kremowo. Nadzienie kukurydziane (na górze) stanowiło większość i miało bardziej zbito-suchawą strukturę kaszy - za sprawą jej drobinek i mnóstwa większych i mniejszych kawałków cytryn (głównie jędrnych, soczystych skórek), chociaż nie brakowało mu też tłustawej kremowości. Marakujowo-batatowe było wręcz soczyście-mokre, rzadkie i lepiąco-plastyczne, bardzo lekkie.

W smaku już od pierwszego kęsa czekolada wydała mi się bardzo nieśmiała, bo szybko dołączyła do niej waniliowa słodycz, pewna mlecznawość i kwasek.

A właściwie kilka kwasków, bo ledwo się zaznaczyły, a już zaczęły rozwijać się i rosnąć.
Prędzej po ustach rozchodził się oczywiście rzadszy krem o znaczącym kwasku limonki i marakui. Było w tym także coś specyficznie marakujowo słodkawego, a także słodycz, która skojarzyła mi się z sokami marchwiowo-owocowymi (batatów może nie czuć zbyt wyraźnie w całej kompozycji, ale chwilami wyłapywałam ich nutkę i to właśnie ją tak nazwałam). To było egzotycznie kwaskowate, rześkie i niewyobrażalnie soczyste. Czułam ogromny niedosyt tej warstwy, bo była ciekawa i niespotykana.

Od początku wyczuwalna mlecznawość z czasem przynosiła także nuty kaszy i białoczekoladowo-maślane, na których tle prezentowały się cały czas nasilające się kolejne kwaski. Te zdecydowanie skupiały na sobie najwięcej uwagi. Były to intensywne cytrusy, czyli niezwykle autentyczne cytryny, których smak cudownie zaznaczał się przy goryczkowatych skórkach oraz cytryny wręcz "kwaśnocukierkowe", co napędzała cały czas obecna w tle pudrowo-cukierkowa słodycz. Równie intensywny był smak limonki; momentami aż dziwnie konkretnie-goryczkowaty, co nakręcał alkohol. Raz i drugi aż mnie zapiekł w język, choć alkoholu jako alkohol wyraźnie nie czułam... Nad wszystkim bowiem dominowały cytryny i limonki. Było kwaśno i gorzkawo, do której to gorzkawości skórek dołączały kolejne elementy.

Pod koniec spod kwasków wychylał się też, jakby podkreślony alkoholem, cynamon. Przy nim poczułam przez ułamek sekundy pewną różaną nutę, której towarzyszył posmak (bardzo wątły) marakui. Kompozycję zamykała bowiem czekolada (rozpływała się powoli) - ku mojemu zaskoczeniu - raczej ta biała (najpierw stwierdziłam: "po co tam ona?", ale z tym marakujowym posmakiem dobrze wyszła). Była głównie słodka, troszeczkę mleczno-jogurtowa, minimalnie kwaskowata (mogłaby być bardziej marakujowa). Ciemna... też gdzieś tam była, ale wchodziła w gorzkawy posmak i kaszę, którą tam sobie dopiero rozgryzałam.

Czekolada smakowała mi, ale pozostawiła wiele niedomówień, niedosyt. Nie była tym, na co się nastawiłam i... wprowadziłabym w niej wiele poprawek - zmianę proporcji albo i zrobiła z niej dwie różne tabliczki. Uwielbiam cytrusy i ich gorzkie skórki, ale tutaj... tego było za dużo. Nie, że kwach wykrzywiał gębę, ale po prostu pewne smaki, np. marakuja, brandy były tym przytłumione, a inne (bataty, ciemna czekolada) niemal niewyczuwalne. Bardzo złożona tabliczka, która okazała się być za bardzo... przemieszana.
Ciemnej czekolady powinno być o wiele więcej, a to marakujowo-batatowy krem powinien stanowić większość. Cytryny i limonki jednak też bardzo mi smakowały... więc je wkomponowałabym do jakiejś tabliczki z polentą i, powiedzmy, kukurydzą (nie jako kasza, a po prostu kukurydzą).


 ocena: 7.5/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 488 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, syrop glukozowy z cukru inwertowanego, verjuice - sok z zielonych winogron, bataty, suszone marakuje, sok cytrynowy, mleko, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat limonkowy, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka, kasza kukurydziana, brandy z cukru trzcinowego, masło, migdały, proszek karmelowy (odtłuszczone mleko, serwatka, cukier, masło), słodka serwatka w proszku, koncentrat soku cytrynowego, skarmelizowane mleko w proszku (odtłuszczone mleko w proszku, cukier), nierafinowany cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, wanilia, cynamon, olejek cytrynowy, chili Bird's eye, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier)

9 komentarzy:

  1. Tak dobrze nam się czytało tytuł a tu na końcu oczywiście musiało być brandy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się zgadzam, Zotter jak zwykle przesadził z cytrynami, a marakui za mało, ale i tak smaczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jak zwykle" - a w Lemon Curd + Orange Lord brakowało mi cyryryn właśnie. Przesadza z nimi nie tu, gdzie by się przydało. Szkoda, bo marakuja sama w sobie mogłaby tu lepiej zagrać.

      Usuń
  3. Dzięki Tobie dowiaduje się o ciekawych nadzieniach czekolad ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgodzę się, że za dużo dobrego tu było. Chociaż ja nie chciałabym grubszej warstwy kuwertury (chyba, że mogłabym ją zmienić), bo wydawała mi się średnio dobrana do nadzienia, ale dzięki temu, że była cienka, nie przeszkadzało mi to zanadto.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czego pozytywnego się tu złapać. Niech będzie, że mam ochotę na dobrą czekoladę z gęstym nadzieniem marchewkowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie z jakimkolwiek mocno marchewkowym bym zjadła.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.