czwartek, 1 lutego 2018

Pralus Caracas 75 % ciemna z Ghany, Ekwadoru i Wenezueli

Nie lubię niejasności w kwestii jedzenia, stawiam na "wiem, co jem" i odnosi się to także (zwłaszcza?) do czekolad. Jeśli mam degustować jakąś naprawdę dobrą plantacyjną, lubię wiedzieć skąd, z jakich ziaren itp. Ogół (kraj) lubię znać przed degustacją, zaś szczegóły (ziarna, plantacja) przyjemnie jest poznać, gdy ma się jeszcze parę kostek, albo już po degustacji, żeby zastanowić się, czy coś charakterystycznego czułam. Po dzisiaj przedstawianą sięgnęłam dość szybko po kupieniu, bo jej nazwa jest strasznie myląca (bałam się, że jak za długo poleży, to o tym zapomnę, coś źle opiszę itd.). Nie chodzi bowiem o stolicę Wenezueli (Caracas), obstawiam, że "autor miał na myśli" odzwierciedlenie tamtejszych smaków... nutami różnych regionów? Chyba, bo dzisiaj opisywana tabliczka to blend.

Pralus Caracas 75 % to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao forastero i trinitario pochodzącego z Ghany, Ekwadoru i Wenezueli.

Po otwarciu poczułam smakowity zapach odymionych śliwek, pierniczków z nadzieniem śliwkowym albo nawet mocno czekoladowego, przypalonego piernika z powidłami śliwkowymi i coś, po czym natychmiast w mojej głowie pojawiło się słowo: "korzenie". I nie chodziło tylko o korzenne przyprawy, a też (w dużej mierze) korzenie, łodygi, bo wyniuchałam jakby żywą roślinność, kwiaty.

Tabliczka o niemal fioletowych przebłyskach nie trzaskała, ale bez dwóch zdań była twarda, konkretna; a w ustach rozpływała się łatwo, bo idealnie gładko i jakby opływał ją sok (choć chwilami wydawała się bardziej po prostu wodnista). Pozostawiała jednak także nieco suchawe wrażenie.

W smaku od pierwszego kęsa wydała mi się przede wszystkim "słodziutka", choć i dość gorzkawa.

Najpierw pomyślałam o jakiś "jasnych galaretkach owocowych" - z zielonych winogron? też  naperfumowanych w kwiatowo-różanym kontekście? Była to niejasna, ale soczysta słodycz, która szybko czmychała z tymi skojarzeniami na rzecz gorzkości (choć ogólnie cały czas słodycz czuć).

Na nią złożył się smak migdałów ze skórkami, zawiłe pomieszanie pewnej drzewności, dykty i lekko ziemistego akcentu, ale i dość zdecydowany prażono-palony smak pierniczków lub nawet piernika. Co więcej, czułam nawet przyprawy korzenne - nie za mocne, ale wyraźne.

Przy nich pojawiał się smak śliwek - konfitur i suszonych, także jako nadzienie pierniczków i może w towarzystwie jakiś innych owoców. Znalazłam w tym troszeczkę kwasku, cierpkości, ale to owocowa słodycz przetworów dominowała.

Przy dymno-pierniczkowych nutach słodycz szybko chowała się (jak już pisałam) i zmieniała swój profil na maślano karmelowy. Nie za mocny, ale uładzający całość.

Końcówka robiła się bardziej goryczkowato-cierpka, choć wciąż owocowa (śliwko-wiśnie?), coraz bardziej palono ziemisto-piernikowa, aż w końcu na długo pozostawał palony, ale nie za silny, posmak.

Czekolada wyszła bardzo smacznie i niewymagająco. Odebrałam ją jako nieśmiało przyprawione pierniczki / piernik - trochę przypalony (nuty dymno-drzewne, trochę ziemiste), z dużą ilością słodkich przetworów śliwkowych. Dużo było w tym słodyczy (karmel, "owocowe słodkości"), ale nie wyszło za słodko. Po prostu łagodnie. Nie mogę określić się co do struktury - niby fajnie, że nie za tłusta, ale... taka kremowo-... i właśnie nie wiem. Ta soczystość-wodnistość... Myślę, że jednego dnia może się to podobać, innego mogłoby nie.

Wydaje mi się, że dobrze ją rozgryzłam jeszcze przed otwarciem. Była bowiem zebraniem zarówno Fortissimy (kakao z Ghany i Ekwadoru), bo mocno śliwkowo-pierniczkowa (zwłaszcza Ekwador wydał mi się pierniczkowy, Ghana cynamonowa). Przed otwarciem miałam wątpliwości, czy w blendzie rzeczywiście znalazło się też kakao z Trynidadu, ale po powrocie do tamtej recenzji uznałam, że przecież i w Caracas było mnóstwo roślinnych i właśnie korzennie-opalanych nut.
Po tej czekoladzie jestem już pewna na więcej niż 100 %, że i Ghanę, i Ekwador Pralusa kupię wreszcie w pełnym wymiarze - chcę się dokładniej w nie wczuć.


ocena: 8/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 24 zł (dostałam zniżkę)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: tak

Skład: kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa

5 komentarzy:

  1. W sumie zacna. Ciekawe, że odczuwasz ją jako słodką, przy stosunkowo wysokiej zawartości kakao. Udało Ci się dopaść Mokayę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet setki potrafią być czasem jakby słodkie... niektóre orzechy przecież też są tak naturalnie słodkie, więc wiesz, jaka to słodycz. :P
      Mówisz o tej Cluizela? http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2017/01/michel-cluizel-mokaya-66-ciemna-z.html

      Usuń
    2. No kurcze, jak mogłem zapomnieć o tej recenzji :/

      Usuń
  2. Pierniczki z konfiturą. Mogłaby mi smakować.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.