czwartek, 29 marca 2018

Pacari Lemon Verbena ciemna 60 % z Ekwadoru z werbeną cytrynową

Do jedzenia (nie do degustacji prawdziwych czekolad!) lubię sobie coś włączyć. Nieważne co, ważne aby gadało i nie było zbyt wymagające jeśli chodzi o treść. Może to być dosłownie wszystko - film, który widziałam już sto razy, dyskusje kłótnie polityczne, seriale, anime, bajki. Ostatnio padło na Pamiętniki Wampirów, przy których po którymś tam razie mój zajęty głównie jedzeniem umysł zarejestrował słowo "werbena". Przypomniało mi to o tym, że podobnie jak miętową Pacari (mini, pełnowymiarowa), z werbeną jadłam już wersję miniaturową, a miałam jeszcze jedną, więc byłam ciekawa, czy pełnowymiarowa tabliczka odsłoni mi coś nowego. Czy będzie tak samo jak w przypadku miętowej? Nadarzyła się fajna okazja, by wszystko zjeść w krótkim odstępie czasu.

Pacari Lemon Verbena to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z Ekwadoru z werbeną cytrynową.

Po otwarciu poczułam ogrom cytrusów, takich soczyście orzeźwiających, lekkich, ale i wkomponowanych w ziemistą czekoladę. Przy jej gorzkawości bardzo wyraźnie zaznaczyła się mocno ziołowa nuta, ale z kolei kwiatowa słodycz ciągnęła ją w bardziej żywym, lekkim kierunku.

Twarda, ciemna tabliczka trzaskała głośno, a w ustach rozpływała się powoli, nietłusto, a w przyjemnie pylisty sposób. Nie było w tym ani odrobiny suchości, czekolada była zaskakująco soczysta, jakby z tego pyłku płynął sok.

Degustację rozpoczynała lekka słodycz i stonowana ziemista, a już po chwili ziemiście-ziołowa, gorzkawość. Poszczególne nuty szybko ulegały rozproszeniu, przy czym każda nabierała wyrazistości.

Otóż gorzkawość ziemi rozkręcała się w coraz bardziej ziołowym kierunku. Było w tym coś rozgrzanego, ale i tak wilgotnego, że na myśl przychodziły raczej świeże rośliny niż suszone, chociaż i ziołowo-suszonego posmaku nie brakowało (pewnie za sprawą lekko palonej nutki kakao).

Słodycz szła w kierunku palono-karmelowym, ale zahaczała także o płatki róż. Na drodze do wręcz "perfumowości" typowej dla Pacari stanęła jednak cała ta roślinność, smak młodziutkiego zielonego badylka. Tchnęło to w kwiaty życie, rześkość. W pewnym momencie rześkość wręcz chłodziła (jak mięta). W całym tym orzeźwieniu świetnie odnalazły się cytrusy.

Cytryny, najpierw jakby ukryte w ziemistych nutach, rozwijały się w cudownie ziołowo-kwiatowym klimacie. Czułam jakby słodkie zioła, jakiś napar herbaciano-kwiatowy z mocno orzeźwiającym smaczkiem cytrusów. Wręcz jakby z cytrynką (chwilami zahaczając o skórkę)... Oczami wyobraźni widziałam ukwiecone drzewka cytrusowe, ale... kompozycja cały czas zawracała ku ziołowym smakom. Takie "ziołowe cytryny".

To właśnie one kończyły degustację. Rześkość, soczystość cytryn i wyraźna ziołowość wraz z ziemiście-cytrusowym kakao pozostawały na bardzo długo w posmaku, wraz z poczuciem orzeźwienia.

Ziołowe cytryny, kwiaty i pewna ziemistość - smaki te w bardzo ciekawy sposób nawzajem przypominały sobie o powadze i nadawały lekkości. To pyszna czekolada - zarówno bardzo soczysta, cytrusowa, jak i zdecydowanie ziołowa. Nie dla każdego, ale na szczęście bardzo dla mnie.

Miniaturowa wersja wydała mi się słodsza i lżejsza - pewnie przez to, że rozpuszczała się szybciej, więc kakao nie miało możliwości aż tak wyeksponować wszystkich swoich walorów. Nie znaczy to, że jest między nimi jakaś ogromna różnica; po prostu taka wynikająca z grubości (nie wiem, o co chodzi ze składem, bo na mini nie ma procentów).


ocena: 10/10
kupiłam: pralineria Neuhaus (za czyimś pośrednictwem - dziękuję!)
cena: 19 zł
kaloryczność: 597 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarno kakao 48,84%, cukier trzcinowy 40%, esencja werbeny cytrynowej 6%, tłuszcz kakaowy 4,96%, lecytyna słonecznikowa 0,20%

11 komentarzy:

  1. Werbena z nazwy źle mi się kojarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej chwili nie jestem wstanie powiedzieć z czym ale jakoś tak niezjadliwie ;P

      Usuń
  2. Też bardzo mi się podobała, jedna z ciekawszych Pacari. Takie fajne połaczenie ziół i cytryny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Zdecydowanie wolę werbenę niż trawę cytrynową, a Ty?

      Usuń
    2. Chyba też werbena mi bardziej smakuje niż trawa, ale lubię też np. ich figę, a najbardziej to marakuję i spirulinę.

      Usuń
    3. Właśnie w fidze coś mi nie grało, ale to pewnie dlatego, że za bardzo kocham same figi suszone i same czyste czekolady. Razem jak widać niekoniecznie. A marakuja i spirulina razem z chili tworzą moje ulubione trio Pacari z dodatkami. Obłędne!

      Usuń
  3. Ja niemal zawsze coś oglądam podczas jedzenia. Lubię samotność, ale nie znoszę ciszy. Wtedy czuję się sama (osamotniona). Zdarza mi się stopować film/serial/whatever, jeśli jest wciągający i nie chcę czegoś przegapić. Cofanie mnie irytuje.

    Czekoladó jak czekoladó :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A muzyka u Ciebie też wchodzi w grę? Ja np. lubię sobie delektować się czekoladą znaną mi (taką, którą już recenzowałam i nie robię o niej notatek) właśnie przy muzyce + np. coś rysować czy coś (ale nie wciągając się zbytnio w tę czynność, bo nie uznaję "bezmyślnego pchania jedzenia do gęby").

      Usuń
    2. Nie, muzyka leci ciągle, więc odpada jako "wypełnienie czasu". A rysować, pisać etc. bym nie mogła. Jak jem, to jem.

      Usuń
    3. Pisać też bym nie mogła. To skupianie się. Rysować to raczej tak: leci jakaś tam płyta w tle, siedzę, ugryzę kawałek czekolady, głaszczę sobie Lunę, miziam, miziam, czekolada mi się już rozpuści, trochę porysuję, pomiziam Lunę, kolejny gryz... przerwa, parę kresek. A nie że tak pcham do gęby i razem rysuję, ble, tak bym nie mogła, bo to ani o rysowaniu, ani o jedzeniu bym nie myślała. (Moje "czy coś" - siedzenie z Luniorem, haha, to to mogę tak godzinami.)

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.