wtorek, 9 października 2018

Milka Bubbly Alpine Milk mleczna napowietrzona

Moja Mama czasem również ma degustatorskie zapędy - jej "degustacje" jednak dotyczą słodyczy zwykłych, tanich i żadna z nas nie ma z tym problemu. W sumie... ze sobą ogólnie mamy mało problemów, np. która pierwsza będzie czytać najnowszą książkę Mroza wypożyczoną z biblioteki w liczbie sztuk: 1. Gdy w jednej bohaterka (Chyłka) z dystansem podchodziła do białej bąbelkowej Milki, Mama stwierdziła, że wyobraża sobie Chyłkę wyglądającą podobnie do mnie. Pewnego dnia, gdy już kończyłam wspomnianą książkę, Mama ze śmiechem przyniosła mi obiekt dzisiejszego posta. Wprawdzie nie biała, ale... taka do porównania z bąbelkowym wyrobem Nestle. Za namową i świeżo po lekturze przystałam na przygarnięcie pryszczatej bąbelkowej połówki cukrolady czekolady.


Milka Bubbly Alpine Milk to "czekolada mleczna w środku napowietrzona (59%), zawierająca 30 % kakao.
Taka tabliczka to 90 g.

Po otwarciu poczułam uroczy zapach mlecznych czekoladek / czekolad dla dzieci (kojarzący się z kinderkami), mleka wymieszanego z taką ilością cukru, że aż stało się gęste. Zdziwiłam się, gdy w tej przesłodzonej kompozycji doszukałam się ulotnego akcentu orzechów laskowych albo kremu z nich.

Czekolada nie była miękka, ale też nie trzaskała. Przy łamaniu okazała się krucha, a właściwie... kruszyło się jej bąbelkowe "nadzienie". Pokrywała je gruba warstwa czekolady.
W ustach czuć ten podział: czekolada rozpływała się w średnim tempie, zalepiając tłustą mazią usta, aż ujawniła środek - mniej tłusty, a bardziej szybkorozpuszczający się jak cukier i przyjemnie napowietrzony. Przypominał mousse, odrobinkę pykał, ale bez przesady. Przyznam, że to udana bąbelkowa struktura (mimo że ogół nie w moim guście).

W smaku już od pierwszego kęsa poczułam cukier. Napastliwy, ale połączony ze smakiem mleka. Przez moment wydało mi się to naprawdę dość mocno mleczne, jak czekoladki dla dzieci z mlecznym nadzieniem, ale dosłownie po paru sekundach cukier wygrał.

Przy bąbelkowej części poziom przesłodzenia przechodził wszelkie normy, ale przy stłumionym mleku pojawiał się orzechowy posmak. Sztuczny orzech laskowy i jeszcze jakiś posmak sprawiły, że kojarzyło się to trochę z jakimś... mousse'owatym deserem mlecznym na bazie cukru. Nie wydaje mi się, by była to tylko kwestia konsystencji - środek smakował nieco inaczej niż czekolada na wierzchu.

Cukier im bliżej końca, tym bardziej szalał w gardle. Gdy kęs już zniknął, w gardle dosłownie drapało, a w ustach pozostawał posmak cukru i sztuczności, plastiku.

Całość wyszła zaskakująco plebejsko przyjemnie i ciekawie. Dobrze wykonana jeśli chodzi o bąbelkową strukturę, więc można się w nią wciągnąć. W kwestii smaku... no Milkę chyba po prostu trzeba lubić, zacukrzone mleko wzbogacone o pewne posmaki - może i sztuczne, ale pewnym osobom mogą posmakować. Zacukrzenie... było nieprzyjemne, ale przy tej strukturze wydało mi się jakieś przystępniejsze. To naprawdę udana czekolada. Mama stwierdziła, że powinnam jej przyznać 8, ale... miałabym opory - 8-ki dostają tabliczki, które z przyjemnością zjadam sama w całości, tej... zjadłam pół - z przyjemnością (chwilami zaburzaną zbytnim zacukrzeniem), a potem zostałam z nieprzyjemnym posmakiem cukru.


ocena: 7,5/10
kupiłam: -
cena: -
kaloryczność: 533 kcal / 100 g
czy kupię znów: w przypływie ochoty na zasłodzenie mogłabym kawałek zgarnąć

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, pasta z orzechów laskowych, emulgatory (lecytyna sojowa, E 476), aromat

-----------------
Aktualizacja z dnia: 08.08.2020
Dostałam paczkę od Olgi z Livingonmyown, w której znalazła się prawie cała Milka Bubbly dla Mamy. Postanowiłam sobie zgarnąć pasek do porównania, jak ona ma się do nie tak dawno jedzonej czystej, najzwyklejszej Alpine Milk (zaginam czasoprzestrzeń - jej recenzję opublikuję za parę miesięcy), przy której udało mi się nazwać "milkowy posmak". W dodatku zmieniły się wartości (nowa to o 1 kcal więcej w 100 g) - nieznacznie, że nawet składu nie ruszyły, ale jednak.
Pod względem zapachu i struktury zmian raczej nie wprowadzili. Mimo że to, co próbowałam leżało w lodówce, przeżyło podróż z Wrocławia do Krakowa, znowu trafiło do lodówki, następnie do mojej szafki w chłodnym miejscu i dopiero dnia kolejnego na talerzyk do degustacji, wszystko było z nią ok. Trochę bąbelkowała (pokusiłabym się o stwierdzenie, że minimalnie mniej, niż kiedyś, ale to można zwalić na warunki - w tym 30 stopni na polu), była tłusta i drapała cukrem już w nosie.
Przy jedzeniu tylko się utwierdziłam, że wierzch smakował minimalnie inaczej niż bąbelkowe wnętrze. Otóż to Milka-Milka, a więc przecukrzona, wyraźnie mleczna czekolada z plastikową naleciałością i nutą, którą sobie nazwałam: "orzechem z czymś sztucznym" (nie "sztucznym orzechem"). Środek dzięki napowietrzeniu wydawał się mniej słodki, a jednocześnie mniej tanio-plastikowy. Minimalnie, ale po spróbowaniu czystej Milki już wiedziałam, że Bubbly autentycznie prezentuje się lepiej.
Ocenę wystawiam siląc się na obiektywizm, bo... ogólnie bąbelkowe czekolady to nie moja bajka, takie mleczne też nie, ale... ta jest dobrze zrobiona, mimo że to i tak straszliwy zacukrzacz. Jak klasycznej (a trudno, zaspoileruję) wystawiłam 5/10, tak obecnie uważam, że w swojej kategorii Bubbly zasługuje na te 7/10. Tym razem nawet paskowi nie dałam rady, ale to po prostu nie ja jestem konsumentem docelowym. Mamie z kolei wciąż bardzo smakowała i wciąż upierała się, że czekolada powinna mieć 8.


ocena: 7/10
kaloryczność: 534 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

8 komentarzy:

  1. o, wczoraj ją zakupiłam i teraz stuka do mnie z pracowej szufladki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś lubiłem takie bąbelkowe, szkoda, że przesłodzone i mało kakao. Gdyby ktoś zrobił dobrą mleczną bąbelkową to bym się skusił (do ciemnych ta forma chyba nie pasuje).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie ciemną taka mam - Roshen. Cóż muszę spróbować by sprawdzić, czy mi taka forma do ciemnej będzie pasowała, czy nie. No, i jeszcze ciekawe jak jakościowo sama czekolada tej marki... Sprawdzi się na własnym języku!

      Usuń
  3. Jest wyjątkowo smaczna ;) Chciałabym aby u nas w PL była biała z orzechami laskowymi jak w Rosji ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, chyba nigdy nie jadłam białej Milki - tylko tę łaciatą, ale to lata temu. Taką z orzechami, mimo niechęci do białych w sumie mogłabym spróbować.

      Usuń
  4. Właśnie zdałyśmy sobie sprawę, że już baaardzo dawno nie jadłyśmy takiej bąbelkowej czekolady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo ale nigdy tego typu czekolady mi nie smakowały. Z kolei moja siostra bardzo lubiła :)

      Usuń
  5. Cudownie odtworzyć coś z książki <3

    Ja też z zasady też nie przepadam za czekoladami aero, ALE jak już mam z nimi do czynienia, rozczulają mnie. Tej tabliczki nie jadłam, za to spodziewałam się, że wyjdzie plebejsko i uroczo. Kiedyś zjem na pewno.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.