niedziela, 26 maja 2019

Bałtyk Whisky & Coffee mleczna z nadzieniem o smaku kawy i whisky

Mój gust w kwestii słodyczy jest zupełnie inny, niż Mamy, aczkolwiek i coś wspólnego się znajdzie. Obie uważamy Lindty Whisky i Cognac za wybitne (ja co prawda faworyzuję pierwszą, Mama drugą) i nie posiadałyśmy się z radości, gdy dość tanio znalazłyśmy je w Biedronce. Normalnie jednak jakoś rzadko je widujemy. Zaowocowało to zakupieniem dziś prezentowanej czekolady. Znów  na oko odpowiadała nam obu, mimo że "whisky i kawa" to coś bardziej mojego, a "mleczna czekolada, kawa i alkohol" - Mamy (biedna, zawsze ma ten sam problem: uwielbia słodycze z alkoholem, ale nie cierpi ciemnej czekolady). No... i nie pamiętałyśmy, czy kiedykolwiek jakąś czekoladę Bałtyk jadłyśmy, a trafiłyśmy na fajne nadziewańce (akurat takie, żeby się podzielić). Chociaż po zawartości kakao i składzie, nawet biorąc pod uwagę, że to zwykła mleczna, mi już takie fajne się nie wydają.


Bałtyk Whisky & Coffee to mleczna czekolada o zawartości 25% kakao z "nadzieniem o smaku whisky & coffee", czyli kremem o smaku kawy i whisky.

Po rozchyleniu sreberka poczułam słodki i wyrazisty, bo ewidentnie podkreślony alkoholem, zapach kawy i mlecznej czekolady. Mocno mlecznej i trochę zalatującej maślano-margarynowym cukro-karmelem. Po rozgryzieniu czy rozwaleniu którejś z kostek, oczywiście nasilała się kawa i poważny, taki trochę głębszy, a trochę spirytusowy alkohol.

Tabliczka okazała się twarda, trzaskająco-chrupiąca. Zanim zaczęłam jeść, miałam wrażenie, że wykazuje cechy polewy. Bardzo niewygodnie się ją łamało - nie przemawia do mnie taki podział i wysokie kostki.
Przy robieniu kęsa potwierdziła się jej twardość, a gdy zaczęła się rozpływać, poczułam przede wszystkim silną proszkowość, wręcz szorstkość. Oprócz tego była bardzo gęsta, zbita, dość tłustawa (ale na to aż tak uwagi nie zwracałam przez proszkowość). Rozpływała się powoli i lepiszczo, jakby chciała stać się zalepiającym bagienkiem, ale szorstkość ją hamowała.
Nadzienie rozpływało się znacznie szybciej od niej, ale ona jakby... zatrzymywała je przy sobie, oblepiając je. Mimo to i mimo pewnej plastyczności, odebrałam je jako bardzo zbite, gęste. Niby jednolite, ale nie gładkie, a scukrzone i bardzo wilgotne, nasączone. Rzęziło, chrzęściło, trzeszczało od cukru.
Wydała mi się problematyczna, bo przegryzienie kostki = rozwalenie / zgniecenie, a wtedy jakieś to takie... rozwalone i dziwnie rozchodzące się w ustach. To tak jak z wszelkimi czekoladkami z za grubymi "denkami" i płynnymi nadzieniami. Brak spójności / zgrania między wnętrzem, a czekoladą. A z kolei pchanie do gęby całej kostki też mi komfortu nie dało, bo czułam się jak faszerowany przed świętem dziękczynienia indyk. (Małe usta + wielka, wysoka kostka z cukru i innych okropieństw = ble)

W smaku czekolada przedstawiła się jako czysto cukrowa, jednak na szczęście po chwili wypuściła także mleko. Mleku nie spieszyło się. Powoli rosło w siłę. Mieszanina cukru i wyrazistego, pełnego mleka lekko przesiąkły kawą.

Nadzienie dochodziło do głosu podbiciem cukrowości do tego stopnia, że serce zaczynało bić szybciej. Lewy sierpowy cukru, zaraz za nim prawy prosty alkoholu. Wszystko to na cukrowym ringu... Kawa stanowiła odległe tło. Jej leciuteńka gorzkawość łącząc się z alkoholem nadawała całości pewnej powagi, jednak wciąż to cukier zajmował nadrzędne miejsce. Za nim doszukałam się sztucznego posmaku czegoś jakby owocowego? Tonęło to jednak w nieco ordynarnym, alkoholowym otoczeniu. Sama czekolada także w kremie podkreśliła mleczność.

Alkohol i cukrowość bliżej końca pozwoliły wyraźniej zaprezentować się gorzkawej, smakowitej kawie, która niewątpliwie dobrze poczuła się w towarzystwie mleka, ale to tylko, gdy rozwaliłam wszystko językiem. Przy ilościowej dominacji czekolady w sumie trudno wyraźnie poczuć kawę.
Właśnie mleczno-cukrowa, ale jakoś tam czekoladowa, i tylko odrobinkę kawowa była końcówka. Czekolada, która pozostawała w ustach dłużej od nadzienia, na zakończenie wydała mi się wręcz cukrowo-karmelowawa (jak margarynowy karmel z popularnych słodyczy?).

W posmaku pozostał alkohol, kawa i cukier, trochę taki mlecznoczekoladkowo-bombonierkowy klimat. Na języku czułam spirytus, na ustach tłuszcz, chemię i cukier... ogólnie pojawiło się wrażenie, jakbym miała usta wyszorowane cukrem i alkoholem. Czułam się trochę jak po jakiś tanich truflach. I jeszcze gdzieś plątała się jeszcze sztucznawa nuta.

To... dziwny twór. Po zjedzeniu dwóch i pół kostki czułam się zdegustowana i przecukrzona. To taka czekolada, której można trochę zjeść... zakładam, że nawet sporo, jeśli ktoś ma wysoką tolerancję na cukier i nie przeszkadza mu taka konsystencja. Ta bowiem była potworna. Szorstko-prochowa czekolada jakby obiecująca błogie bagienko, a rozpuszczająca się z trudem i dziwne, gęsto-scukrzone nadzienie. Cukier, cukier i jeszcze raz cukier zalany alkoholem w smaku to też... no, ale jednak kawa i mleczność wyczuwalne. Mleko nieźle się tu odnalazło, choć czekoladowość chyba się wystraszyła. Nuta owocowego aromatu była dziwna, prawie nieuchwytna i w sumie... o dziwo nie taka nieprzyjemna, ale przywiodła mi na myśl czekolady Barona, których nienawidzę.
Nie mogę powiedzieć, by to była najtragiczniej na świecie zrobiona tabliczka. W sumie jak na taki skład to wyszła zaskakująco zjadliwie. To twór specyficzny. Bombonierkowy, ale nie do końca w złym tego słowa znaczeniu. Raczej takim: uważaj, komu to kupujesz. Takie to specyficzne, że albo posmakuje, albo nie. No i jednak z nie najwyższej półki. Mi nie posmakowało zupełnie. Od alkoholowych czekolad oczekuję czegoś zupełnie innego. Nie chodzi nawet o to, że wybrzydzam. W przypadku alkoholowych słodyczy dopuszczam i zasłodzenie, ale... wszystko musi pasować. Mimo miłości do czekolady i nienawidzenia cukierków itp. o wiele bardziej wolałabym zjeść trufle Odry (i klasyczne, i kawowe), niż tę czekoladę.
Mamie nie smakowała: "ja tu nie czuję tej kawy, tylko jakiś kwas... ale przynajmniej alkohol dobry" (obstawiam, że "kwas" = ta dziwna owocowa nuta).


ocena: 4/10
kupiłam: Carrefour
cena: 3,99 zł (za 148g)
kaloryczność: 507 kcal / 100g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada mleczna (cukier, mleko w proszku pełne, tłuszcz kakaowy, serwatka w proszku zdemineralizowana, miazga kakaowa, tłuszcz palmowy, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; aromat), cukier, serwatka w proszku zdemineralizowana, miazga kakaowa, glukoza, spirytus 1,3%, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny: palmowy, shea; tłuszcz mleczny, kawa 0,2%, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; aromaty

4 komentarze:

  1. Nie dość że z alkoholem, to jeszcze kawowa... Ja co prawda zaczynam się powoli przekonywać do kawowych słodyczy i coraz bardziej mi smakują, ale nadal w mojej hierarchii smaków są dosc nisko :p ale alkoholu nadal nie lubię. Jeżeli to jest taki "prawy prosty" jak piszesz, to już bym wolala przyjąć sam lewy sierpowy cukru :D cukrowość bym wytrzymala, ale ten drugi cios pewnie już by zrobił mi krzywdę xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja odwrotnie! Już wiem na pewno, że obecnie nie lubię kawowych rzeczy.
      Do takiego alkoholu to nie ma sensu nawet próbować się przekonać.

      Usuń
  2. Ale... ale ja po zjedzeniu miałam ochotę na więcej... :( Czytałam i czułam ból w serduszku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, też czasami mi smutno, jak np. coś odbierasz dużo gorzej niż ja.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.