niedziela, 2 czerwca 2019

Lindt Excellence Strawberry Intense Dark ciemna 47 % z truskawkami

Oj, co to z tymi truskawkowymi czekoladami... Dawno jakaś zaczęła za mną chodzić, a wyszło tak, że najpierw otworzyłam J.D.Gross Ekwador 70 % z malinami, a że jakoś ciągle wracałam myślami do Lindtów Excellence właśnie z malinami / truskawkami, to... potem zjadłam Grossa z truskawkami. Sama nie wiem, gdzie tu logika, skoro odkąd zaczęły za mną truskawkowe chodzić, celowałam raczej w Lindty, a i tak kończyłam otwierając Grossy. Nie ukrywam, że wolę czekolady J.D.Gross, owszem, ale... nie wiem, co ja tak. Zawsze działo się coś, przez co zamiast Lindta otwierałam Grossa, no ale w końcu przyszedł czas by to zmienić (bo już nie ostał mi się żaden Gross do recenzji?). Lindt jako substytut Grossa? Hm, ciekawe, zakładam, że u większości jest raczej odwrotnie.

Lindt Excellence Strawberry Intense Dark to ciemna czekolada o zawartości 47 % kakao z kawałkami truskawek.

Już rozrywaniu sreberka towarzyszył niezwykle intensywny i smakowity zapach słodziutkich, konfiturowych truskawek. Ta silna słodycz cudnie mieszała się z przesadzoną słodyczą czekolady przywodzącej na myśl paloną kawę i kakaowy sos / syrop. Miało to ciepły i milusi, ale wciąż wytrawny wydźwięk. Truskawki może i były sztucznie podrasowane, bo ich zapach na długo aż pozostawał na dłoniach, ale wydawały się naturalne.

Przy łamaniu niemal czarna tabliczka trzaskała, a właściwie bardziej pykała. Była solidnie wypełniona dodatkami, które porządnie się w niej trzymały, nie zaburzając twardawości.
W ustach gładka czekolada szybko miękła, stając się zalepiającą, tłusto-kremową masą odsłaniającą spore kawałki truskawek. Było ich mnóstwo, a ich strukturę uważam za świetną. Okazały się miękkie, trochę farfoclowate, ale bardzo soczyste i tylko trochę gąbczaste. Nieliczne pestki nie przeszkadzały. Wyszło to bardzo naturalnie, ani trochę nie za sucho.

W smaku czekolada wystartowała z silną, ciemnoczekoladową słodyczą przywodzącą na myśl wytrawny sos / syrop kakaowy i kawę w palonym klimacie, do którego błyskawicznie dołączyła słodka truskawka. Najpierw delikatna, potem nasilająca się.

Gorzkawość i lekka cierpkość kakao zaznaczyły się w tle i pozwoliły na nim wyeksponować się truskawkom. Najpierw jedynie jako słodko-truskawkowa nuta, później zaczęły nabierać mocy. Mniej więcej w połowie ich smak zrównał się z czekoladą. Miały poniekąd konfiturowy, słodki wydźwięk, ale gdy spod czekolady zaczęły wyłaniać się kawałki, mocniej zaakcentował się autentyczny, suszony smaczek. Cudownie wkomponował się w paloność czekolady. Niczym jakieś ciasto kakaowe z sosem i truskawkami z kwaskowatymi sugestiami.

Gdy zaczęłam zajmować się owocami a to ganiając je językiem, a to rozgryzając czy wysysając, do akcji wszedł wyraźny soczysty kwasek truskawek. Nie był napastliwy. Mało tego, on podkreślił smakowitą, wytrawną cierpkość kakao.

Czekolada wciąż jednak była słodka, co w tym wypadku wyszło wyjątkowo dobrze. Jej słodycz i lekka maślaność łączyły się bowiem z bardziej słodko-truskawkowym motywem, obecnym w tle jakby niezależnie od dynamicznego kwasku.

Na koniec, gdy resztę truskawek (która zdążyła już spapucieć) porozgryzałam, truskawki soczyście kwaskowate zdominowały słodko-konfiturowe, ale te trzymała się i tak dzięki bardzo, bardzo słodkiej czekoladzie. Z racji całej soczystości jeszcze bardziej zaczęła się kojarzyć z syropem / sosem kakaowym najwyższej jakości.

Posmak był więc bardzo truskawkowy i słodko ciemnoczekoladowy. Soczysty i wcale nie za słodki dzięki owocom, choć poczucie słodyczy oczywiście było. Miało to ciepły klimat i zaskakująco wytrawny charakter. Kakao wydawało się wręcz lekko wysuszająco-ściągające.

Czekolada wyszła wykwintnie, bardzo słodko, a jednak z charakterem. Autentyczność truskawek zachwyciła mnie, a to, jak wydobyły z przesłodzonej czekolady wytrawnie-cierpkawe, gorzkie nuty to mistrzostwo. Nie zabiły jej, ani ona im nie przeszkadzała w niczym. Doskonała harmonia.

Tak jak J.D. Gross Ekwador 56 % z kawałkami truskawek wyszła przepysznie, ale też są "ale". Otóż dowiedziałam się, że przy tak niskiej zawartości kakao i silnej słodyczy czekolady nie przeszkadza mi kwaśność truskawek. W Lindcie były właśnie kwaśne i do granic możliwości naturalne. W Grossie były takie bardziej konfiturowo-podsłodzone. To zasadnicza różnica. Truskawki Lindta smakowicie podkreśliły kakao, ale ogólnie Gross wydał mi się bardziej ciemnoczekoladowy. Za truskawki może i Lindtowi też należy się 9, bo jednak Gross był ciut za słodki, a właśnie kwasek truskawek ten problem przy Lindcie minimalizował, jednak... Nie mogłabym wystawić im tej samej oceny. Ja po prostu wolę słodkie truskawki, nie potrzebuję, by kwasek przełamywał przesłodzoną czekoladę... Wolałabym, by truskawki były słodkie, a czekolada np. miała więcej kakao i tyle.


ocena: 8/10
kupiłam: Tesco
cena: 8,49 zł
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy znów kupię: możliwe

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, liofilizowane truskawki (2%), aromat naturalny, lecytyna sojowa, aromat: wanilina

4 komentarze:

  1. Ooch, jeżeli czekolada wyszła słodko i naturalnie truskawkowo to bym z chęcią ją sprobowala :) też bym wolala slodkie truskawki, ale niekonkecznie już bardziej gorzką czekoladę :D ale słodsze truskawki byłyby super ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Choćbyś nie wiem, co napisała, taki duet to coś zupełnie nie dla mnie. Niemniej plusy za soczystość truskaw, dobrą współpracę czekolady ze śliną i uzupełnianie zamiast zagłuszania się smaków.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.