piątek, 6 września 2019

Lindt Noccionoir ciemna 45 % z kremem orzechowym i całymi orzechami laskowymi

Wreszcie dziwo, o którym wspomniałam już w recenzji Lindt Lindor Hazelnut. O ile Lindt Nocciolatte ani trochę mnie nie ciekawi ze względu na formę (postrzegam go jako połączenie batona i pralinek, a nie cierpię ani jednego, ani drugiego), tak wersja ciemnoczekoladowa... Hm, nie wiem, czy by mnie tak kusiła, gdybym nie zakochała się w Creation Hazelnut de Luxe Dark. Pomyślałam, że być może to taka... pralinkowa, z całym orzechem, a więc bardziej ferrerrowata (jak Ferrero Rocher i Ferrero Randnoir? btw. chodzi mi o wyidealizowane postrzeganie smaku, bo latami nie jadłam itd.) jej wersja. Kupując tego czekoladko-batona, już myślałam o orzechowej czekoladzie Lindor. W mojej głowie powstał obraz a'la ten schemat ewolucji: od miękko-słodkiej, czekoladkowej Lindor, przez dzisiaj przedstawiane Niocconoir po szlachetną tabliczkę Creation Hazelnut de Luxe Dark. Czyżby więc miało to być jakieś coś pomiędzy podlinkowanymi? Liczyłam, że tak. I liczyłam, że będzie smacznie.


Lindt Noccionoir to baton z ciemnej czekolady o zawartości 45 % kakao z 18 % nadzieniem orzechowym i całymi orzechami laskowymi.

Po otwarciu uderzyła mnie woń kakao i orzechów laskowych, wkomponowanych w ogrom słodyczy, co przełożyło się na skojarzenie z kremem-smarowidłem kakaowo-orzechowym.

Przy łamaniu baton okazał się twardy i trzaskający. Piękne kostki w kształcie orzechów laskowych okazały się jednak dziwnie ponalepiane, przez co przy podziale (przegryzaniu / przekrojeniu) trochę się rozpadały. Było to irytujące.
Krem oddzielający grubą, wierzchnią warstwę czekolady od orzecha (częściowo ze skórką) okazał się zbity, gęsto-glinkowy i tłusty jak trufle belgijskie. W stosunku do czekolady, poskąpiono go.
Czekolada rozpływała się nieco leniwie, ale łatwo. Szybko zalepiała usta zupełnie, stając się gęstym, gładkim kremem o silnej tłustości, ale i z lekko pyliście-suchawym efektem.
Krem wydał mi się integralny z nią, acz mniej zwarto-gęsty, a tłusty w bardziej mleczno-maślanym kontekście. Bardziej niż zalepiający, wydał mi się mazisty. Również zawierał lekko pylisty element.
Całościowo kojarzyło się to z tłusto-mazistymi truflami belgijskimi, w wersji nieco bardziej kremowo-czekoladowej (jadłam je może raz w życiu, więc w sumie nie wiem, ale trufle widzą mi się jako coś bardziej wodnistego... a Niocconoir jednak było bardziej kremowe).
Orzechy laskowe to świeżo-chrupiące, całe sztuki. Nie jestem przekonana, czy to najlepszy możliwy wybór (czuję, że spore kawałki lepiej by pasowały).

Czekolada rozpoczęła występ cierpkością kakao, do którego szybko doskoczyła silna słodycz. Przesadzona i cukrowa, ani przez moment nie zdominowała smakowicie cierpkawego kakao. Gorzkawość była tu bardzo wstydliwa, zespojona z maślanością i nutą orzechów (przesiąkła nadzieniem?), przez co element ciemnoczekoladowy był dość umowny (wydźwięk deserówki? - zgrzytam zębami na to określenie, ale tu pasuje), a całość nieco zbyt mdła.

Krem powoli przebijał się w smaku podkreślając maślany wątek. Dodał do kompozycji trochę śmietankowo-mlecznej nuty, co jeszcze wzmocniło słodycz. Wydała mi się trochę sztucznawa, przywiodła na myśl krem-smarowidło kakaowo-orzechowe i... właśnie że i wątły orzech laskowy się pojawił. Wyszedł jednak mało wyraziście z racji maślano-kakaowego otoczenia.

Gdy językiem trafiałam na całe laskowce, a następnie rozgryzałam je, oczywiście to świeże, pełne smaku orzechy dominowały. Cudownie pasowały do kakaowo-cierpkawego i nieco mlecznego tła. Przełamały cukrowość, swoimi skórkami dodały goryczki.

W posmaku pozostały orzechy laskowe właśnie, lekkie przecukrzenie ciemnoczekoladowe i cierpkawość kakao, a także poczucie zatłuszczenia. Ogólnie posmak był niezły, acz nie tak wykwintny, jak można by się spodziewać. Czułam się raczej, jakbym zjadła dobre jakościowo smarowidło kakaowe, zagryzła orzechami i się tym całkiem miło zasłodziła.

Całość wyszła dobrze, acz nie w moim stylu. To było... za cukrowe, bardzo tłuste i zbyt "do gryzienia", ale... chyba w pokrętny sposób przemyślane. Niby ciemne, kakaowe, ale nie szlachetne. Dobre, ale w sumie za mało orzechowe, mimo że orzechy laskowe zaserwowały pełnię smaku. Mam jednak na myśli orzechowość całości, bo orzechy przeważnie smakują orzechami (a po prostu dodanie całych to nie takie wielkie osiągnięcie). Orzechowo-kakaowe, mimo przecukrzenia i maślaności. Przystępne i proste. Osobiście mam jednak ogromne zastrzeżenia w kwestii niewygodnej formy i proporcji. Z jednej strony spójne, ale z drugiej... trudne do jedzenia. Zbyt wielkie pralinko-kostki, nalepione na sztabkę? Niee, wolałabym coś bardziej podzielnego, jak zwykłe kostki-tabliczki. Za dużo średniej czekolady, mało kremu, który też można by dopracować, a orzechy np. zastąpić połówkami.


 ocena: 7/10
kupiłam: Kaufland
cena: 5,49 zł (za 40g)
kaloryczność: 563 kcal / 100 g; baton - 225 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, orzechy laskowe 13%, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, laktoza, odtłuszczone mleko w proszku, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, lecytyna sojowa, aromaty

6 komentarzy:

  1. Mi bardzo smakował ale podobnie jak Ty wolałabym żeby dali większe pokruszone kawałki a nie całe orzechy. Ale jest ok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kusiły mnie, zwłaszcza ten w mlecznej czekoladzie, ale cena odstrasza :( jak na tak drogi baton to jest zaskakująco nieprzemyślany. Nie wiem, jak by mi smakował, ale już sama forma tych kostek niezbyt mi się podoba :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jak na tak drogi" - ot, płaci się za markę, a producentowi wiedzącemu, że ludzie i tak kupią, myśleć się nie chce. Smutne to.
      Osobiście nie namawiam do próbowania mlecznej.

      Usuń
  3. W przeciwieństwie do Ciebie byłam bardzo zainteresowana mleczną wersją. Ponieważ jednak mnie rozczarowała, ten baton uznałam - i nadal uznaję - za niegodny zakupu. Jestem w stanie uwierzyć w cukrowość Lindta, poza tym co to za słodycz orzechowy o marnej orzechowości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki, który ma 7 i może tylko pomarzyć o 10. Nie dziwię się, że Ciebie nie interesuje. Gdyby nie tamte Creation Hazelnut de Luxe Dark i Lindor, mnie pewnie też by nie zainteresował.

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że wygląda fajnie

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.