wtorek, 24 marca 2020

Chocolate Hills ciemna 55 % z maltitolem i ekstraktem z liści morwy białej

Przy Beskid Bean-to-Bar Peru 98 % wspomniałam, że mam jeszcze parę asów w rękawie tabliczek słodzonych zamiennikami cukru. Wprawdzie słodziki zupełnie nie pasują mi do czekolady, nie podobają mi się te z zamiennikami cukru (lubię, jak czekolada jest posłodzona trzcinowym), ale akurat to, jak smakuje posłodzona morwą, zaciekawiło mnie. Do tego stopnia, że zdecydowałam się na współpracę z firmą Chocollate Hills od strony czekoladkinaokazje.pl, skąd dostałam dwie tabliczki (mleczną i ciemną). Swoje tabliczki robią na  bazie belgijskiej czekolady Belcolade.
Jako że dopiero po czasie dotarło do mnie, że są słodzone nie tylko morwą, ale też maltitolem... trochę się wystraszyłam i zaczęłam od wariantu, który miał u mnie większe szanse, a więc od ciemnej. Potem jednak poczytałam, że ma smak zbliżony do cukru trzcinowego, więc uznałam, że wciąż mogło być dobrze.

Chocolate Hills Gorzka Chocolate ekstrakt z liści morwy białej to ciemna czekolada o zawartości 55 % kakao z ekstraktem z liści morwy białej, słodzona maltitolem.

Gdy tylko otworzyłam folię, poczułam delikatny, słodki zapach palonego karmelu. Po chwili dołączyła do niego gorzkawość łagodnej, tylko co zaparzonej kawy i ciastek korzennych, które to zmieszały jedno z drugim. Przed oczami miałam mocno melasowe, specyficznie słodko-palone ciastka korzenne z odrobinką goryczki. Zaskakująco obrazowe.

Przy łamaniu ciemna, dość cienka tabliczka wydawała trzasko-pyknięcia; mimo że dość twarda, sprawiała wrażenie kruchej i delikatnej. Przy wgryzaniu, dała się poznać jako nazbyt łamliwa i bardzo chrupka.
W ustach rozpuszczała się bez przekonania, ślisko-gładko. Raczej kremowo-tłustawo, rozchodziła się na wodniste smugi. Bez zalepienia zmieniała się w plastyczną, rozlazłą i rzadką, pseudolepiącą papkę, która znikała "na wodę". Pod koniec sugerowała za to lekką pylistość.

W smaku od razu czułam nieprzesadzoną, paloną słodycz. Mieszał się tu karmel z melasowymi ciastkami. Skojarzenie z ciastkami napędzała nuta wanilii, dająca o sobie znać. Słodycz nieco rosła, ale bardziej roztaczała swe wpływy w kwestii smaków, niż natężenia. Było w niej coś chłodnego i konkretnego - no zupełnie jak te ciastka korzenne z melasą. Z czasem wydały mi się nieco... roślinnie-papierowe. Dziwnie kwiatowe? Tak, morwę czuć, ale nie tak wprost.

Z "roślinnej korzenności" wywodziła się lekka goryczka, kojarząca się z pralinkową kawą / pralinkami kawowymi. Zahaczała o tandetny, tani wydźwięk. Gorzkość nie nadeszła, ale pewna goryczka... wpisała się we wspomniane ciastka, wydała mi się przy tym niby pikantna, ale w zasadzie nie. Może leciuteńko słodko-ziołowa?

Dopiero po tym gorzkawość trochę się umocniła. Nieśmiała, trzymała się raczej z tyłu. Również była palona, może trochę kawowa. Ta podkręciła kwiatowy wątek, który ani na moment nie odżegnał się od waniliowej słodyczy.

Palono-gorzkawy klimat pozostał po zniknięciu kawałka wraz z posmakiem delikatnej, nieco tandetnej kawy i goryczkowato-korzennych, kwiatowych i ostrawych... ciastek?

Całość okazała się głównie słodka, z całkiem ciekawymi motywami, ale w zasadzie nudna. Miałam dziwne wrażenie, jakby morwa wyprała czekoladę ze smaku, ale jednocześnie sama tak wyraźnie się nie ujawniła. Brakowało mi gorzkości, poczucia, że to ciemna czekolada. Mnogość słodkich, ale nawet nie za mocno, wątków sprawiła, że postrzegam ją jako przede wszystkim łagodną i nieśmiałą. Melasowo-ciastkowy, korzenno-ziołowy wątek wyszedł jak najbardziej na plus, więc morwa pokazała, co potrafi, ale... zabrakło jej partnera (czyt. kakao). Struktura też mi się nie podobała. Mięknąco-znikająca masa, która wydawała się dość tłusta, a mimo to nie gęsta.
Nie mogę powiedzieć, by czekolada była niesmaczna, ale w zasadzie nie znalazłam w niej niczego ciekawego. Kawałek dałam Mamie, z ciekawości, i stwierdziła, że "okropna konsystencja, aż chyba na smaku się nie mogłam skupić. Dla mnie to taka typowa deserówka, ale fakt, nie gorzka. Chwilami jakbym karmel czuła... ale taki bardzo złudny". O, to chyba najtrafniejsze z możliwych określeń! Ot, trochę lepszy zamiennik średniaka-przeciętniaka słodzonego cukrem.


ocena: 6/10
kupiłam: Chocolate Hills (dostałam)
cena: 7 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: 457 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, maltitol, tłuszcz kakaowy, ekstrakt z liści morwy białej, lecytyna sojowa, aromat: naturalna wanilia

6 komentarzy:

  1. Dziwne, ale w czekoladach z morwą, o których czytałem, zawsze była to morwa biała - w sumie niesmaczna, a przecież są bardzo smaczne morwy czarne i czerwone...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morwa biała według mnie wcale nie jest niesmaczna, ale czarnej bardzo chciałabym spróbować. O czerwonej z kolei... pierwsze słyszę! I też bym spróbowała.

      Usuń
  2. Co do poprzedniego komentarza - w sumie, skoro to tylko liście, to może nie ma znaczenia, jaka to odmiana morwy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale ogólnie gdy chodzi o dodawanie morwy, ciekawą kwestię poruszyłeś.

      Usuń
  3. Lepszy zamiennik? Zależy, pod jakim kątem. 14 zł za 100 g a 2-3 zł za 100 g to jednak dla konsumenta lubującego się w przeciętniakach spora różnica. Mnie chyba najbardziej rozczarowała - ofc po opisie - konsystencja. Dziwnostki smaku mogłabym poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... zamiennik dla tych, którzy muszą zamienników szukać?

      Taak, konsystencja nie Twoja, ale w sumie też nie straszliwa.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.