środa, 3 czerwca 2020

lody Ben & Jerry's Coconutterly Caramel'd Non-Dairy

Październikowe dwadzieścia stopni na termometrze za oknem zdawało się aż krzyczeć, że to mój czas doskonały na lody. Ciepło, w kaloryferach grzali i tak, dzielnie zakopałam się w swym kigurumi zebrze i... ruszyłam na przeszukiwanie zamrażarki. Wprawdzie wszystkie posiadane lody mam wypisane na liście, ale czasem jak się pogapię, to dopiero wiem, co chcę. A tym razem miałam problem, bo chciałam i wszystkie posiadane zjeść i... w ogóle nie chciałam żadnych. W końcu uznałam, że zjem coś opozycyjnego do wegańskich kokosowych Syrenek, czyli takową propozycję B&J's, a więc drogiej marki, której fenomenu aż tak nie rozumiem. Wybrane lody ciekawiły mnie dodatkowo dlatego, że niezbyt potrafiłam sobie wyobrazić ich formę. Zastanawiałam się, pod jaką postacią wystąpią ciastka, bo producent dziwne rzeczy z nimi robi - a to kawałki, a to dziwna ciasteczkowa miazga, a to wmieszane w masę... Dziwne. Obym tylko tym słowem nie miała podsumować całych tych lodów. Wolałabym np. "smaczne".

Ben & Jerry's Coconutterly Caramel'd Non-Dairy to lody kokosowe z karmelowym sosem (10%) i masą ciasteczkową (7%) oraz czekoladowymi kawałkami (7%); produkt wegański, a więc bez nabiału, zrobiony na mleku migdałowym i kokosie. Masa lodów to 500ml / 415g.

Już w chwili otwierania poczułam intensywny kokosowy zapach, wymieszany z wysoką słodyczą wanilii (waniliowych lodów) i karmelowej krówki. Było to ulepkowato-smakowite, mimo że kokos przerysowano, co w miarę jedzenia coraz bardziej mi przeszkadzało.

Masa lodowa dała się poznać jako względnie miękkawa, ale zwarta, minimalnie gumiasta. Topiła się średnio, nieco opornie. Odebrałam ją jako zagęszczoną, gumiastą właśnie, ale i rzadko-kremową jak puszyste lody mleczne. Sprawiała wrażenie oleistej, ale nie była tłusta ani specjalnie wodnista. W zasadzie nie mam jej co zarzucić, ani za co chwalić. Trochę kojarzyło mi się to ze strukturą nadzienia Milky Waya. Im więcej dodatków (zwłaszcza ciastek) przejadłam, tym bardziej proszkowo-mączne mi się wydawały. Na całe pudło parę razy zarzęził mi jakiś miękki wiórek kokosowy.
Bardzo dużo było sosu karmelowego, poniekąd mieszającego się z masą lodową (mam wrażenie, że on też jakby zagęszczał i odpowiadał za zwartość). Wyszedł gęsto-ślisko, nie był zbyt lejący. To bardziej taka karmelowa masa prosto z batona np. Mars niż typowy sos.
Ciastka wystąpiły pod różną postacią. Większość to takie "wplecione" w masę lodową "dróżki" drobinkowo-ciasteczkowej miazgi. Były tam kawałki średniego i małego rozmiaru, kawałki rozwalone i drobinki. Wszystkie odznaczały się zawilgoconą miękkawością. Rozpływały się w ustach i podkreślały proszkowość lodów, same od siebie dodając mocno mącznego efektu.
Czekoladowych kawałków było całkiem sporo. To średnie i odpowiednio duże sztuki. Nazwałabym je przyjemnie rozpływającą się polewą o dość mocno proszkowej, wręcz lekko ziarnistej strukturze. Nie było w nich nic z kamienności, a ich tłustość okazała się silna, ale jeszcze jak najbardziej do przyjęcia.

W smaku masy lodowej od pierwszej łyżeczki poczułam dominację słodkiego kokosa. Zarówno słodycz, jak i kokos wydały mi się za silne. O ile w przypadku przesadzonej słodyczy, dawało się to we znaki cały czas, tak przearomatyzowany kokos z czasem się wygładzał. Nie wyszedł strasznie chemicznie, to raczej połączenie naturalnego i aromatu, co całkiem smacznie się przedstawiało. Czułam mleczko kokosowe, a chwilami lody wydawały mi się zaskakująco po prostu mleczne. Mleczne i... smakujące cukrem pudrem. Wraz z jedzeniem, po tych wszystkich dodatkach, także w samej słodyczy (nie że "w kokosie") doszukałam się jakiegoś sztucznego echa.

Ciastka, mimo iż niespecjalnie wyraziste czy wyróżniające się, wiele wniosły, wtapiając się w masę. Były przede wszystkim "jasnociastkowe", pszeniczne. Dodały mącznego posmaku, pewnej wytrawności i lekkiej sztuczności. Odebrałam je jako wanilinowe, może słodko-melasowe... takie niby wytrawniejszy i niezbyt smaczne.

Ogromną rolę odegrał też sos karmelowy. Za ogólnym poczuciem przesłodzenia na pewno stał między innymi on, gdyż drastycznie podbijał słodycz. Tym samym jednak nadawał całości wyrazistości i charakteru. Owszem, smakował bardzo słodko, trochę tłuszczowym karmelem rodem z batonów Marsa, ale... też jak karmelowo-cappuccinowa krówka. Krówkowość, jaką tchnął w te lody, była czysta i zachwycająca.

Kawałki czekoladowe przełamywały słodycz, dodając gorzkości zwykłego kakao. Oprócz lekkiej cierpkości wniosły jednak też palono-orzechowy akcent. Zaskoczyły intensywnością smaku i wpisały się w konwencję, zacnie łącząc się z kokosową bazą.

Po wszystkim pozostało przesłodzenie i przearomatyzowanie. Kokos, cukrowopudrowo i lekko sztucznawa słodycz były przesadzone i pod koniec już męczyły. Krówkowo-marsowy karmel, wymieszany z kokosem zaganiał jednak poczucie przesłodzenia w pozytywnym kierunku, więc tak ogółem nie było źle. Najbardziej przeszkadzało mi wrażenie mączności.

Lody jako karmelowo-kokosowa propozycja dla wegan na pewno są propozycją bardzo dobrą, bo bogatą w dodatki i złożoną. Miłe urozmaicenie od czystych mas lodowych. Ogólnie są dość ciekawe, bo połączenie krówkowego karmelu, kokosowej bazy i kakao to naprawdę genialny i smaczny pomysł, ale lodom wad nie brakuje. Struktura, zwłaszcza ta mączność i oleista gumiastosc, i ciasteczka wyszły średnio. Za dużo aromatów i słodyczy też na minus. Są to jednak rzeczy, na które da się przymknąć oko i w sumie ze smakiem zjeść. Aż dziwne, że z tak potwornym składem tak wyszły. Ok, rozumiem, że mleko kokosowe / migdałowe w swoich składach też na pierwszym miejscu mają wodę (stąd jej tyle - tłumaczenie producenta), ale reszta?


ocena: 7/10
kupiłam: Carrefour
cena: 24,99 zł (za 500 ml)
kaloryczność: 272 kcal / 100 g; 226 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie

Skład: woda, cukier, syrop glukozowy, oleje roślinne (kokosowy, sojowy, rzepakowy), miazga migdałowa (2%), cukier trzcinowy, kokos (1%), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, skrobia kukurydziana, cukier puder, mąka pszenna, pełnoziarnista mąka pszenna, białka grochu, emulgatory (lecytyna słonecznikowa, lecytyna sojowa), stabilizatory (guma guar, mączka chleba świętojańskiego, karagen), skrobia modyfikowana, tłuszcz kakaowy, sól, aromaty, melasa, ekstrakt waniliowy, substancja spulchniająca (węglany sodu), ekstrakt słodu jęczmiennego, regulator kwasowości (kwasek cytrynowy)

2 komentarze:

  1. U mnie właściwa pora na lody wypada latem, a to i tak nie każdego roku. W ostatnich latach przez dziady zalegające w zamrażarce i zbyt duże zbiory słodyczy klasycznych niemal nie jadłam lodów. Tych nawet nie wzięłabym pod uwagę przy zakupie, bo - wiadomo - rozmiar. Nawet mimo Marsów, krówek i słodkich kokosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łe, ja to mam, że lody mogłyby nie istnieć, ale jak już są, czasem lubię połyżeczkować.
      Lato jednak? O nie, kontrasty temperatury mnie zabijają.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.