środa, 13 kwietnia 2016

Ghirardelli Intense Dark Sea Salt & Roasted Almonds ciemna z solą i migdałami

Jakiś bardzo długi czas temu, szukając szlaków w Valdez na Alasce, natknęłam się na jeden, rzekomo dość niebezpieczny, na którym nie ma wyznaczonej konkretnej ścieżki, a idzie się trochę na dziko po kamienistym terenie, a w dole tylko lodowiec i rzeka. Normalnego człowieka chyba by to odstraszyło... Ja jednak wyszłam z założenia, że skoro ktoś przeżył, by to napisać, wcale tak ciężko być nie może, prawda? Haha, żartuje w tym momencie, ale tak, czy inaczej zdecydowałam się na wyprawę w celu zbadania tego miejsca. I wiecie co? Było warto! 

Najpierw w jednym miejscu się trochę wystraszyłam, bo wydawało mi się, ze słyszałam niedźwiedzia, więc poszłam inną drogą "na dziko", a po drodze poznałam bardzo ciekawą parę, która mieszka w Kalifornii i ma własną plantację kawy, więc od razu znaleźliśmy wiele wspólnych tematów, dalej poszliśmy razem, a i tę czekoladę razem zjedliśmy. Co się okazało? Fabryka tej firmy jest blisko ich domu!

Jakiej firmy? O jaką czekoladę chodzi?
Ghirardelli Intense Dark Sea Salt Dark Chocolate with Sea Salt & Roasted Almonds, czyli ciemna czekolada z solą morską i prażonymi migdałami.

Usiedliśmy sobie na kamieniu, a ja wyjęłam z plecaka tabliczkę, na szczęście bez żadnych uszkodzeń. Otworzyłam i połamałam, przy czym już można było wyczuć lekko gorzkawy zapach kakao.

Wzięłam pierwszą wielką kostkę i ugryzłam. Słodki, z gorzkimi, lecz tępymi niczym grot starej strzały, nutami, smak rozlał się w mych ustach. 

Czekolada się po nich jednak nie rozlała, bo jej rozpuszczanie się było jakby ociężałe, powolne, chociaż wcale nie suche, a odrobinę wilgotne. 
Kawałek robił to bardzo niechętnie, jakby jak najdłużej chciał skrywać kawałki, które jednak zaraz także poczułam.
Przy nich smak zmieniał się, niczym kierunek rzeki, którą trafia na skałę. Czułam ten sam smak, ale zmierzający w stronę teraz także odrobinę prażoną. Smak migdałów był wyrazisty i dzięki temu, że kawałki były dość duże, a i całkiem sporo ich dodano, wybijał się ponad czekoladę. Kawałki miały dość delikatną, chrupiąca konsystencję.

Przy niektórych z nich, czekolada odsłaniała także sól. Kilka razy słony smak przebił nawet wszystko inne. Migdały jednak sprowadzały go we właściwy szereg, który był niestety daleko za słodyczą.

Właśnie, to słodycz wydaje się tutaj smakiem przewodnim. To z nią migdały tworzą nierozłączny duet. Gorzkość cały czas jakby stara się wejść pomiędzy nie.

Migdały, bardzo często obecne, jakoś się w to wpasowały i urozmaicały powolne znikanie kostki. Przy nich można było także wyłapać słoną nutkę. Jak już mówiłam, to słodycz tu przoduje, przez co niestety żadnej szczególnie bogatej głębi się tu nie doszukałam.

Brakowało mi w tym wszystkim soli, ponieważ, mimo że pojawiała się co jakiś czas, była zbyt osłabiona przez cukier i trzymała się niepewnie, jak ktoś próbujący ustać na szczycie góry, kiedy trzęsą mu się nogi. Ja tu potrzebowałam zdecydowanego dodatku. Szczypta soli co prawda dobrze wyostrzyła gorzkość i migdały, ale cóż... ta szczypta mogła być po prostu większa! Lindt łaskawie sypnął Polakom więcej soli, ale tam i tak było za słodko, a tutaj słodycz częściowo neutralizowały migdały.

Przyznam uczciwie, że czekolada smakowała mi. Do ideału zabrakło jej może całkiem sporo, ale i tak wiążę z nią przyjemne wspomnienia.


ocena: 8/10
kupiłam: Fred Meyer
cena: 2.99 $
kaloryczność: 500 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie wykluczam, jeśli miałabym okazję

czekolada (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, wanilia), migdały, sól morska

27 komentarzy:

  1. Fajna czekolada,choc podejrzewam,ze z wieksza iloscia soli bylaby jeszcze lepsza!Szkoda,ze nie widzialam u nas tej firmy XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i u nas nie zobaczysz. :P Nawet te sklepy z amerykańskimi słodyczami ich nie mają, nie wiem dlaczego.

      Usuń
    2. Ghirardelli to teraz Lindt (wykupili ich), więc teraz to po prostu marka Lindta na amerykański rynek, u nas raczej się nie pokaże.

      Usuń
    3. Wspominałam o tym przy poprzedniej recenzji tej marki, a i tu w podsumowaniu się odniosłam. :P Mogliby jednak smaki dorzucić do polskiej oferty (ale po co - mają gdzieś konsumentów).

      Usuń
    4. Chodzi mi o to, że z handlowego punktu widzenia, nie opłaca się przenosić znanej i wylansowanej marki na inny rynek, jeśli firma ma na tym rynku juz wypromowaną inną markę, bo trzeba by markę promowac, a to kosztuje. Oni własnie po to ich kupili, żeby nie płacić za promowanie Lindta w Stanach, zakup Ghirardelli wyszedł taniej. Co najwyżej moga zrobić Lindty o tym smaku na nasz rynek.

      Usuń
    5. Przecież właśnie to samo napisałam: "Mogliby jednak smaki dorzucić do polskiej oferty". ;)

      Usuń
  2. Bardzo ładny kartonik:) . Czekolada z migdałami zawsze mnie kusi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także, chociaż tu akurat to połączenie z solą było silniej kuszącym elementem. ;)

      Usuń
  3. charlottemadness13 kwietnia 2016 07:14

    Migdały i sól to zgrany duet,szkoda tylko,że brak jej jeszcze wyraźnego posmaku soli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne połączenia smakowe, lubię słodko-słono-cierpkie smaki więc byłabym szczęśliwa jakby mi sie udało przetestować opisywana czekoladę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tej firmy zdecydowanie brakuje mi na polskim rynku. Pluje sobie w brodę, że będąc w stanach nie zainteresowałam się bardziej tymi tabliczkami i kupiłam tylko jeden smak. Chętnie bym spróbowała również tą, nawet mimo małej ilości soli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie... nie brakuje. :P To w końcu ukryty Lindt, ale smaków zdecydowanie nam brakuje.

      Usuń
  6. Własna plantacja kawy to musi być coś wspaniałego *.* Rzadko mam okazję napić się takiej naprawdę dobrej, z chęcią wpadłabym w odwiedziny do tej pary.. A jak jeszcze mają obok fabrykę czekolady to już w ogóle :D Może nie chciałabym tej konkretnej tabliczki z uwagi na pokruszone orzechy, ale jakiejkolwiek innej z chęcią bym spróbowała. Ma naprawdę piękne kostki.

    Jeśli dobrze ogarnęłam jesteś typem kawosza, pijesz takie z ekspresu, zalewane czy rozpuszczalne? Może możesz mi jakąś dobrą polecić? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zalewane, chociaż i rozpuszczalna się zdarzy, ale ta to tylko na "nagłe wypadki" w biegu.

      Ziarna kawy kupuję od jakiegoś czasu przeważnie w Starbucksie i mogę szczerze polecić ich Espresso Roast. Intensywna i prosta (bo zakładam, że nie chcesz bawić się w zamawianie drogich o konkretnych nutach przez internet?).

      Usuń
  7. Boże, tylko nie sól ponad wszystkim innym! To ja już wolę ocet :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, czekolada z solonym octem w formie chrupiących kawałków, mmm, to by było coś.

      Usuń
    2. A kokos i maliny? Nie bądź dla mnie taka łaskawa :)

      Usuń
  8. Ostatnio pisałam Ci, że przekonuję się do soli w słodyczach - myślę, że bym i pasowała i nawet pasuje mi, że jest ciemna. Mleczna z solą brzmi okropnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, mleczne z solą potrafią być arcypyszne!

      Usuń
  9. To co u Ciebie było małym mankamentem, czyli mała ilość soli u nas byłoby ogromnym plusem :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to połączenie smaków, ale właśnie producenci zawsze boją się dodać tej soli więcej, a szkoda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie rozumiem dlaczego. Przecież ktoś nie lubiący soli, widząc na opakowaniu "z solą" i tak tego nie kupi.

      Usuń
  11. Ej... Wali mnie ta czekolada, chcę więcej o górach! :D :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kysz mi stąd! Pisząc o górach wychodzi mi pisanie tak osobiste, że w życiu tego nie opublikuję. :P

      Usuń
    2. Z chęcią poczytam na mailu... ;)

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.