wtorek, 2 października 2018

A. Morin Papouasie Nouvelle Guinee Sido Noir 70 % ciemna z Papui Nowej Gwinei

Z Papui-Nowej Gwinei jadłam bardzo niewiele czekolad (właściwie pełnowymiarową ciemną  to tylko jedną - Zottera, oprócz niego zaś neapolitankę Pralusa i mlecznego Cluizela Maralumi), ale państwo to dało radę zapisać się w mojej głowie jakie takie, z którego kakao jest warte uwagi. Jego dynamika i owoce (dzięki nim odkryłam duet malin / truskawek z cytryną) przypadły mi do gustu, a wiedząc, co potrafi Morin, byłam pewna, że powiedzenie "udana degustacja" to będzie mało.

A. Morin Papouasie Nouvelle Guinee Sido Noir 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Papui Nowej Gwinei.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach o ciepłym wydźwięku, niosący zdecydowane prażenie, żywe drzewa i nadzienie różane. Słodycz zdawała się pochodzić od owocowych tworów, w czym jednoznacznie wyróżniłabym właśnie najwyższej klasy pączkowe nadzienie różane i trochę czerwonoowocowe akcenty - coś wiśniowo-powidłowego.

Tabliczka o ciepłym kolorze była twarda i trzaskała głośno, w pełny i suchy sposób. W ustach rozpływała się powoli, właśnie zachwycając tą swoją gęstością; wydawała się pełna. Mimo że w dużej mierze gładka, bliżej końca zostawiała poczucie pyłku.

Już przy robieniu kęsa uchwyciłam gorzkość, trochę "ugłaskaną" przez oddaloną słodycz. Nie była siekierą, acz dominowała jako naturalna goryczka orzechów - powiedziałabym, że włoskich i laskowych.
Niosła też kakao wprost - tak, że pomyślałam o gorzkawym kakao zrobionym na mleku. Gdy jednak doszła do tego maślana nuta, wszystko to zmieniło się w jakiś orzechowo-kakaowy krem.

Krem taki niósł i słodycz. Początkowo wydawała się prosta, ale złożoność kremu nadała jej wykwintności karmelu - takiego ciemnego, niemal odymionego. W tym kryło się i prażenie. Rozwijało się szybko, idąc w drzewnym kierunku. Orzechy dały się w to wciągnąć i mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa kompozycja robiła się bardziej drzewna, choć i orzechy wciąż się przewijały. Dołączyły do nich migdały. Za sprawą tego wszystkiego mignęło mi i ciasto drożdżowe.

W porywach wyłapywałam owocowe sugestie. Najpierw do głowy przyszło mi coś mlecznego z suszonymi śliwkami, ale potem czułam niejednoznaczne twory po prostu owocowe. Suszono-wędzone śliwki okazały się więc lekko pikantnie przyprawionymi powidłami, coś lżejszego sugerowało czerwoną konfiturę - różaną? Mieszała się ona z wiśniowym... czymś (nalewką? dżemem?).

Charakterne owocowe swoją poważną słodyczą świetnie łączyły się z prażonym smakiem, który bliżej końca znów wychodził na pierwszy plan. Życie nie opuściło słodko-gorzkich nut. Właśnie takie drzewa (złączone z nutą prażenia, ale żywe) czułam.
To właśnie pozostało w posmaku: gorzkawe prażenie, krem orzechowo-kakaowy i poczucie charakternych owoców.

Smak czekolady wyszedł w dużej mierze łagodnie i przystępnie gorzki, nie za mocno, ale ewidentnie też słodki. Była to "słodycz poważna", bo pochodząca od charakternych tworów (nadzień, dżemów itp.) owocowych. Owoce bowiem wcale nie były aż takim mocnym smakiem. Karmel czy krem kakaowo-orzechowy również były w wersji wytrawniejszej z racji mnóstwa orzechów, prażenia i drzew.

Śliwkowo-różane coś z całą tą prażono-orzechowo-maślano-drożdżowo-ciepłą otoczką kojarzyło mi się (bardzo, bardzo odlegle - to niemal myślenie życzeniowe) z wyidealizowanymi pączkami (które smakują mi tylko w wyobraźni, bo tak naprawdę takie nie istnieją i żadne istniejące nie miały by u mnie szans).
Wyszła o wiele mniej dosadnie niż Zotter Labooko Papua New Guinea 75 %, bardziej jednostajnie, mimo że ciągle się w niej coś zmieniało. Były to jednak małe zmiany, całość cieszyła głównie czekoladowością.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 23,99 zł (za 100 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie wiem

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa

6 komentarzy:

  1. Dopiero czytając recenzję, zorientowałem się, że przegapiłem ją i nie zamówiłem :( Może następnym razem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, jakbym jadła inną czekoladę, wspominam szparagi na maśle, brukselkę, suszone śliwki i karmel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że ja tego nie czułam. Szparagi kocham, ale na maśle? Ble. I... w czekoladzie takiego zestawienia bym nie chciała. :P

      Usuń
  3. Jakby tak powybierać najlepsze elementy czekolady i pozszywać, wyszłoby ciasto drożdżowe z maślaną nutą, gorzkawymi w świeży sposób orzechami laskowymi i włoskimi, przełożone wiśniowo-śliwkowo-różanymi powidłami. Najs :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taak. Wreszcie chyba jakaś zgoda, bo i mi się to podoba.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.