czwartek, 7 lutego 2019

Kilian & Close Panama Bocatorena 85 % ciemna z Panamy

Wybierając coś na tę degustację, patrzyłam pod kątem: "co mi tu zalega?", mając na myśli wszelkie pojedyncze sztuki. Nie ukrywam, że jednocześnie nie chciałam się zawieść, a i tak czułam, że za dużo mi ostatnio się skumulowało tych słodszych czekolad, toteż chciałam poczuć moc kakao. Padło na Kilian and Close, o której nic mi wiadomo nie było, oprócz tego, co znalazłam "na szybko": że to marka niemiecka założona w 2014 r., że ostatnio wyróżniona przez Akademię Czekolady, oczywiście bean-to-bar, ot - sam opis mnie nie porwał. Czynniki, które skłoniły mnie do zakupu były zupełnie inne: skład (bez tłuszczu kakaowego, tylko miazga oraz cukier kokosowy, czyli tylko dwa, i to jakie cudowne, składniki), oraz proste i "naturalne" opakowanie. Jakoś do mnie przemówiło takie połączenie srebrzyście lśniących napisów i najtańszego kartonu.

Kilian & Close Panama Bocatorena 85 % to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao bocatorena z północnej Panamy, słodzona cukrem kokosowym z Indonezji.

Natychmiast po otwarciu poczułam prażone orzechy oraz nuty winogron i jeżyn. Mignął mi też gęsty karmel oraz krówki, które po chwili ułożyły się w wilgotny biszkopt karmelowy. Mimo prażonej nuty, wydźwięk zapachu był wilgotny, co zaraz przypieczętowała lekka kawa i pewna ziemistość, która wraz z jedzeniem, mieszając się z owocami, kojarzyła się bardziej z żywymi roślinami, trawą pokrytą rosą.

folia nadała "apetycznego" wyglądu
Ciemna, idealnie gładka już w dotyku, tabliczka okazała się piekielnie twarda. Ledwo ją połamałam. Trzaskała przy tym głośno.
W ustach okazała się niecodziennie zbita i gęsta. Wydała mi się zawilgocona. Była idealnie gładka, niemal śliska i bez dwóch zdań tłusta, ale to poczucie nie przodowało. Bardziej zwracałam uwagę na to, jak niemal sadystycznie zalepiała swoimi gęstymi smugami.

Jako pierwsza rozeszła się spokojna, ale wyrazista gorzkość. Miała wydźwięk niemal przeprażonych orzechów, przy których pojawiła się lekka cierpkość.

W tle rozbrzmiała nieśmiała, jakby przymglona słodycz karmelo-kajmaku (struktura idealnie mu odpowiadała).

Cierpkość uwolniła soczystość i kwasek owoców. Poczułam jeżyny oraz smaczek... goryczkowato-cierpki, należący do skórek winogron. Same winogrona (i granatowe, i jasne) też, ale przede wszystkim skórki. Mglista słodycz podkreśliła raczej te zielone i dodała im akcentów trawy pokrytej rosą.

Słodycz w tle rozwinęła się. Przez dłuższy moment (mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa) dominowała jednoznacznie kojarząca mi się z krówkami i biszkoptem (krówkowym biszkoptem? ciastem typu krówka? - nie jadłam go, ale wygooglowałam na szybko i uznałam, że pasowałoby). Na znaczenie tej nuty właściwie zaczęłam zwracać uwagę dopiero mniej więcej po zjedzeniu połowy czekolady, gdy przyzwyczaiłam się do kwasku.
Owocowa kwaśność na stronie podszeptywała bowiem cytrusy. Słodycz jednak postawiła na swoim, prezentując mi mandarynki. Po chwili wyraźniej zabrzmiał szlachetny, bardziej palony karmel, poniekąd dalej trzymający się słodyczy, ale częściowo oblekający gorzkość. Paloność wyzwoliła niemal dymne nuty.

Robiło się coraz bardziej owocowo. Najpierw poczułam wyraziste jeżyny: zarówno te dojrzałe, słodkie, jak i cierpko-kwaśne, niedojrzałe. Przetarły drogę wielgachnym, kwaskowatym śliwkom (oczami wyobraźni zobaczyłam takie kaszakowate, kwaśno-słodkie), które potem przez dłuższy czas wiodły prym. Następnie znów wróciły cytrusowe sugestie, ale cały wydźwięk sprawił, że kojarzyły się z ananasem i niedojrzałymi, ściągającymi bananami. Cały czas snująca się przy owocach roślinność wahnęła się w kierunku lukrecjowego chłodku.

Kwaśność zahaczyła również o orzechy, wciągnęła je do zabawy. Kwaskowate orzechy, do których dołączyła ziemistość, harmonijnie połączyły wyrazisty kwasek i gorzkość. Ananasowe nuty próbowały dodać do nich nutkę orzecha kokosowego, ale gorzka orzechowość bliżej końca przeszła w bardziej kawowo-dymny smak.

To właśnie lekko kawowa, chyba bardziej dymna gorzkość pozostała w posmaku wraz z kwaśnością owoców (śliwki, ananas) i odległą słodyczą ściągającego banana i przymglonego karmelu (i kajmaku?). Towarzyszyło temu poczucie zawilgoconej roślinności (coś trochę lukrecjowego), a także znaczącej paloności. Posmak utrzymywał się niewiarygodnie długo.

Muszę przyznać, że po pierwszym kęsie nie myślałam, że tak się w nią wciągnę. Okazała się mocno kwaśno-gorzka, ale w szlachetny sposób. To pełnia smaku! Prażono-palone nuty łączyły się z zawilgoceniem. Orzechy i dym były bazą, ale puściły przodem ogrom owoców, które jednak nie sprawiły, że kompozycja była jakoś specjalnie lekka / rześka. To śliwki, jeżyny, winogrona oraz mieszanina ananasów, mandarynek i bananów. Mimo że słodycz była znikoma, chwilami miała wydźwięk idealnego krówkowego biszkoptu. Czekolada wyszła więc w pewien sposób ciężko, bo a to gorzkość, a to takie ciasto, cierpko-kwaśne owoce, ale... miała tę rześkość roślin i lukrecji.
Jedyne, co bym zmieniła to ta tłusto-gładka "śliskość" kojarząca się z karmelem / kajmakiem, ale... ona pasowała do smaku, jak by nie patrzeć. Po prostu nie była w moim stylu.
Bardzo, bardzo mi smakowała i myślę, że gdybym nie jadła naprawdę oszałamiającej Duffy's Panama Tierra Oscura 72 %, wystawiłabym 10 (ale tak muszę jakoś wyróżnić Duffy's).

Duffy's była podobnie skonstruowana (tam ta gorzka baza to drzewa i orzechy, K&C - orzechy i dym; podobne było też pojawienie się pod koniec lukrecji - w Duffy's o wiele mocniejszej, a także niejednoznaczne owoce, w tym ananas). Zotter Labooko Panama 72 % bardziej odpowiadał jej smakiem (prażone orzechy, karmel, również ananas, z tym silnym mokro-roślinnym poczuciem, zwiewnością - Zotter raczej kwiatową, K&C roślinnie-lukrecjową).


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 30,31 zł (za 80 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 617,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: ziarno kakao, cukier kokosowy

11 komentarzy:

  1. Lubie takie gęste czekolady, ale nie podoba mi sie zbytnia twardość. Z jednej strony ta konsystencja mnie ciekawi, ale z drugiej troche sie obawiam połamania zębów :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież czekolady nie gryzie się jak jakiś draży czy czegoś. A tamtych karmelowych z insta się nie boisz? :P

      Usuń
    2. No wlasnie po przeczytaniu tylu opinii, jakie są twarde, to niespieszno mi do zakupu xD

      Usuń
    3. Zęby są za fajne na takie rzeczy! Warto je zachować na... inne okazje.

      Usuń
  2. Cieszę się, że tak dobrze wyszła, bo też ją kupiłem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj znać, jak już zjesz. ;)

      Usuń
    2. Na razie jeszcze poczeka na swoją kolej, mam dużo innych z krótszą datą.

      Usuń
  3. Nie chcę niedojrzałych jeżyn. Karmel, krówkę i biszkopty - owszem. Ziemiste orzechy kojarzą mi się z pleśnią, a to źle. Winogrona lubię w smaku, ale nie jako owoce. Nie toleruję pestek, na dodatek gorzkich niczym miód z ucha. Ciekawe, sto lat nie jadłam winogron. Wracając jednak, jak sądzisz, smakowałaby mi ta tabliczka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę martwić, ale do nut pleśniowych było bardzo blisko.
      Nie lubisz winogron jako owoców?! Ja kocham! Te granatowe zwłaszcza, bo... są słodko-cierpkie, a w dodatku bezpestkowe. Winogron z pestkami w ogóle nie jem, acz lubię.

      Gdybyś akurat miała ochotę na coś konkretniejszego, myślę, że w porywach by Ci smakowała, a chwilami mogłabyś się zawahać. Tak na 4 chi ze wstążką?

      Usuń
    2. Jem bardzo mało owoców, to raz. Dwa, że za winogronami rzeczywiście nie przepadam. Ostatni raz jadłam je pewnie w liceum albo nawet gimnazjum.

      Usuń
    3. Aż się zastanowiłam nad sobą... W sumie długo mogę prawie żadnych nie jeść, a potem dzień w dzień wiśnie po kilogramie dosłownie. Dziwnie mam. Mama np. codziennie musi jakiś owoc zjeść.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.