poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Coppeneur Rosenbluten in Grappa im Vollmilch-Chocolade mleczna z mlecznym kremem z różami i grappą

Zawsze, zanim zabiorę się za poznawanie nowej marki, której tabliczki mam już kupione, musi ona swoje odczekać. Ja zaś - przetrawić to i owo; myślami lubię sobie czasem do niej wrócić, czasem na trochę zapomnieć... Coppeneur miałam spróbować już dawno, jednak jakoś potem na długi okres czasu zainteresowanie opadło. Ostatnio decyzja o kupieniu zapadła szybciej, niż myślałam. Nadziewane propozycje marki wyglądały mi trochę jak "podróbka Zottera", co w tym przypadku ma jak najbardziej pozytywny wydźwięk. Zacząć postanowiłam od tabliczki, która mnie do kupna skusiła, bo z różą. Kocham różane czekolady, jednak tu trochę się bałam, że drugi dodatek - grappa - zepsuje efekt. Na podstawie Zotter Nashido Grappa wysnułam bowiem wniosek, że to nie mój alkohol i tyle, choć w dobrym zestawieniu może wyjść ok (przykłady: Zotter Goelles Apple Balsamico i "Sting" Red Edition). Chciałam więc jak najszybciej mieć sprawę jasno, a nie się łudzić lub się bać.

Coppeneur Rosenbluten in Grappa im Vollmilch-Chocolade to mleczna czekolada o zawartości 34 % kakao nadziewana mlecznym kremem różanym z grappą i płatkami róż.

Po otwarciu poczułam nienachalny, ale intensywny i bardzo smakowity zapach żywych, wilgotnych płatków róż, a także (w mniejszym stopniu) subtelnego olejku różanego. Wzbogacony był o żywo-soczyście owocową, acz ciężką nutę odrobiny alkoholu. Wkomponowane to zostało w bardzo słodką, orzechowo-chlebową czekoladę. Po przełamaniu ujawniła się wyrazistsza mleczność, a i róże rozeszły się kolejną falą.

Mimo pozornej konkretności, tabliczka łamała się z łatwością. Gruba warstwa czekolady okazała się gruba i nie wgniatająca się, ale krem to... definicyjny krem. Miękki i wilgotny, na oko tłusto-plastyczny.
W ustach czekolada rozpływała w średnim tempie, jakby trochę protestując, ale łatwo. Tworzyła rzadkawą zawiesinę, ponieważ kremowa-tłustawość mleka okazała się jakby nieco rozrzedzona. Doszukałam się echa proszkowości.
Nadzienie wyciskało się spod niej szybko i dość szybko znikało. Było tłusto-rzadkie w czysto mleczno-śmietankowy sposób. Odznaczało się miękkością i plastycznością. Gięło się, rwało, uginało i kulkowało. Zdecydowanie zbyt wodniste, a po paru chwilach ujawniło jeszcze silną proszkowość, która aż trzeszczała. Skojarzyło mi się z mazistym lukrem.
Zatopiono w nim sporo kawałków płatków róż, które zanim się odsłoniły, zdążyły przyjemnie nasiąknąć i wyszły przyjemnie świeżo, a nie jak suszone.

W smaku czekolada powitała mnie silną słodyczą, za którą tańczyła spolegliwa maślaność i mleko. Miało to troszeczkę ciepłe chlebowo-orzechowe zapędy, ale bez kakao. Słodycz szybko się nakręciła do poziomu przesady, choć z racji tego, że trochę przesiąknęła różanym nadzieniem, czystym cukrem nie waliła.

Nadzienie przebiło się posmakiem płatków róż, jednak w ciągu kolejnych sekund podbiło przede wszystkim cukrowość, uderzając nią. Nagle coś zadrapało w gardle (co wzmocniło poczucie słodyczy). To było połączenie cukru i mocnego alkoholu. Rozeszło się jednak nieco, gdy przełknęłam ślinę.

Różany motyw okazał się wyrazisty i nieustępliwy, wciąż bardzo naturalny. Płatki róż jakoby podyktowały stateczność, roztaczając swój ciężkawy smak.
Kolejną falą było wyraziste mleko i śmietanka. Zwłaszcza ta druga pewnie weszła w kompozycję, mieszając się z różami i słodyczą. Zaczęło mi się to widzieć jako bardzo różany lukier (a konsystencja tylko to wzmacniała). Słodki, pudrowocukrowy, ale chyba w sumie dobrej jakości.

Cukrowość odnalazła partnera w alkoholu. Zespoiły się, po czym procenty zaczęły podszczypywać w język. Alkoholu nie pożałowano, więc w drugiej połowie bez problemu przedstawił swój ciężkawy, ale ewidentnie owocowy smak. Podchodził pod słodko-kwaskowate winogrona i mieszał się z ciężką różanością. Wszystko to świetnie się czuło w towarzystwie przesadzonej słodyczy, nieco tłamsząc śmietankę, która jednak do końca dzielnie walczyła.

Wyłaniające się bliżej końca płatki róż jeszcze bardziej podkręcały naturalną różaność. Ta jednak stała się raczej suszkowata. Alkohol zdążył się już nieco rozejść i osłabnąć, a kompozycja zrobiła się bardziej śmietankowo-cukrowo-maślana, a już tylko trochę lukrowa. Delikatna, acz cukrowa czekolada wychynęła ze swoim ciepłem obok suszkowatych w smaku płatków.

Po wszystkim pozostał przyjemnie różany posmak jako woda różana i płatki róż oraz przecukrzenie, ale w ciężko-poważnym, bo alkoholowym wydaniu. Gdyby nie alkohol, pewnie miałabym problem z tym zasłodzeniem. Całość wyszła przyjemnie śmietankowo, choć zdecydowanie za słodko i za mało wyraziście czekoladowo.
Miałam wrażenie, jakbym wypiła dużo tłustego mleka czy nawet po prostu śmietanki i zostało mi to na ustach (ble), choć w trakcie jedzenia tłustości pomogła obecność płatków róż, nieco odwracających uwagę od struktury.

Całość... umiarkowanie mi odpowiadała. Zakochałam się w jej różaności: wyrazistej, ale naturalnej i nienachalnej. Płatki róż, woda różana, trochę tylko olejkowo... Ucieszyłam się, że grappa tego nie zabiła. Mało tego! Świetnie pasowała! Mocna, a jednak owocowa i też nie narzucała się przesadnie. Śmietanka, mleczność - to spoko, szkoda tylko, że tyle cukru. Przez niego nadzienie kojarzyło mi się trochę z lukrem, co mnie obrzydzało. Alkohol jednak dopomógł. Niestety, nic nie pomogło czekoladzie, która jakby odpuściła. W sumie była chyba w porządku, tyle tylko że przesłodzona, przez co odegrała znikomą, niezbyt pochlebną (docukrzającą) rolę. Wolałabym też o wiele mniej tłustości, mniej wodnistości, a coś bardziej gęsto-kremowego, ale generalnie gigantycznych wad nie znalazłam. Gdyby nie cukrowość (wręcz lukrowość) i tłustość, byłoby 10.
Coppeneur rzeczywiście wyszła jak mniej ambitna i przecukrzona podróbka Zottera, ale wciąż smaczna.


ocena: 8/10
kupiłam: LuxFood
cena: 22,63 zł (za 75g)
kaloryczność: 521,76 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku 18%, śmietanka, grappa 4%, miazga kakaowa, substancja nawilżająca: sorbitol; syrop glukozowy, masło, naturalny aromat różany 1%,  suszone płatki róż 0,3%, naturalny aromat waniliowy, lecytyna sojowa

8 komentarzy:

  1. W sumie nie dziwne że wyszła tak słodko, skoro cukier na pierwszym miejscu w składzie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, ale czasem i u Zottera jest na pierwszym. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by reszta przełamywała.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Zotter to 15-17 zł za 70g, chyba bym wybrał Zottera...

      Usuń
    2. Nie ma dyskusji! Zotter wygrywa i tyle, ale wiesz, przed zjedzeniem tego nie wiedziałam i chciałam spróbować, co to za marka. I się wrąbałam.

      Usuń
  3. Może nie cukier drapał Cię w gardziel, tylko kolce róży (he... he... he...). Czeko całkiem moja, więc chętnie bym przygarnęła. Chyba nigdy nie jadłam różanych słodyczy. Różany zapach nieodmiennie kojarzy mi się z perfumami ciotki klotki, ale różany smak już z czymś subtelnym, delikatnym, naturalnie smacznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę powinnaś czegoś różanego spróbować. Czekolady różane zazwyczaj mają taką bloga słodycz w sobie.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.