piątek, 10 stycznia 2020

Zotter Amaretto-Marzipan ciemna mleczna 60 % z marcepanem i nugatem z migdałów z amaretto

Kupując hurtem wszystkie nadziewane nowości Zottera mam tak, że pomijam klasyki ze stałej oferty, nawet gdy mają szanse na zdobycie wysokich ocen. Dzisiaj przedstawiana tabliczka trochę przeleżała dobry dla niej czas, ponieważ jakoś po tym, na jak wiele niesatysfakcjonujących czekolad z marcepanem trafiłam, uznałam, że mi z tym tworem nie po drodze. Jest spoko, ale nie czuję chęci jedzenia go. Ta tabliczka jednak wpadła mi, po tym, jak nadmieniłam po próbach w ciemno, że tej nie jadłam, a w sumie mogłabym. Słyszałam bowiem, że jest genialna. Czy więc marcepan miał dzięki niej wrócić do łask? E, na przełom nie liczyłam, jedynie na zacne, jednorazowe spotkanie z dobrą czekoladą. Taką... dorosłą wersją Zotter Marzipan Angel / Almond Nougat and Marzipan, bo z włoskim likierem migdałowym (i innymi drobnymi różnicami oczywiście).


Zotter Amaretto-Marzipan to ciemna mleczna czekolada o zawartości 60 % kakao nadziewana marcepanem i migdałowym nugatem z amaretto.

Gdy rozchyliłam papierek poczułam wyrazisty marcepan dzięki głębokiemu, świeżemu mleku zespojony z łagodniejszymi migdałami. Te już były ewidentnie słodsze, mimo że całość nie sprawiała wrażenia zbyt słodkiej. Miała charakterek i to o dość ciepłym wydźwięku.

Tabliczka wydała mi się twarda. Grubawa warstwa porządnie trzaskającej czekolady pokrywała dwa nadzienia. O ile cieńsze, czyli marcepan, było plastyczne, wilgotne i grudkowe, tak gruby nugat - konkretny i gładki. Sprawiał wrażenie lekko kruchego, ale na wrażeniu się skończyło.
W ustach sama czekolada okazała się bardzo kremowa. Rozpływała się raczej gładko, choć z leciutko pylistym efektem do wychwycenia bliżej końca. Pozostawiała lekko lepiące smugi, zdawała się gęsta i tłustawa za sprawą mleka.
Marcepan wyciskał się szybciej, ale z racji swojej grudkowatości i tego, jak zlepiający był, tak szybko nie znikał. Wilgoć nadała mu miękkości i soczystości, za sprawą której lekko chrzęścił. Wiązała się z mięsistą tłustością, poprzez którą mieszał się z tłustawo-kremowym nugatem.
Ten rozpływał się szybciej, ale z racji proporcji długo. Okazał się idealnie gładki i bardzo gęsty. Mimo że tłusty i zwarty, daleko mu do ciężkości.
Wszystko rozpływało się spójnie - zgranie i wyrównanie doskonałe. Soczystość marcepanu równoważyła tłustość nugatu. Całość trwała długo, kremowo-gęsto, miarowo delikatnie zalepiając usta.

Już samo przegryzienie się przez wszystko było niczym zatopienie zębów w tafli ze słodziuteńkiego mleka migdałowego.
W smaku czekolada przywitała się lekką gorzkością o nie za mocno (ale jednak!) palonym charakterze. Niosła orzechy i bardzo łagodną kawę z pianką... Do której po chwili dołączyło mleko i odrobina słodyczy. Po dłuższym czasie pojawiła się cierpkość spleciona z goryczką, poniekąd kakaowa, poniekąd alkoholowa (musiała nim przesiąknąć od nadzienia).

Mleczna fala i orzechowy klimat umożliwiły doskonale spójne, harmonijne przejścia.

Marcepan ujawniał się jako dość słodkie migdały, by po chwili ich słodycz wzrosła w kontekście lekko palonym. Smak wydał mi się raczej po prostu migdałowo-świeży czy nawet jak masło migdałowe, niż marcepanowy, ale zaraz pojawił się specyficzny posmak i lekka goryczka. Wydaje mi się, że lekko przesiąkł drugim nadzieniem, od którego tylko fizycznie łatwo go oddzielić.

Nugat również podbijał słodycz, choć bardziej w kontekście waniliowym i maślano-karmelowym. Wypływał na mlecznej fali. Po tym rozchodził się bezkres migdałów: delikatnych, a charakternych. Idealnie wyczuwalne, tak jak wszystko inne. Smakowite migdały, jakby tylko odrobinę podprażone (by wydobyć smak) - dzięki nim nugat nie przytłaczał słodyczą, która zdawała się ciągle rosnąć. Marcepan pobrzmiewający w tle wnosił wręcz chlebową nutę. To on uwypuklił w nugacie lekką goryczkę (bo gdy spróbowałam nugatu osobno, była niemal niewyczuwalna). W ogromie migdałów doszukałam się czegoś rozgrzewającego.

Z czasem ujawnił się delikatny, cukrowo słodki alkohol i leciutkie rozgrzanie, podkręcone imbirem (smakowo w sumie niewyczuwalnym, może jako lekka korzenność). To też miało migdałowy wydźwięk, raczej słodki, acz z odrobiną goryczki i wpisującego się w mleko / maślaność. To takie... dosłodzenio-umlecznienie "dla dorosłych", a jednak bez wyraźniejszego alkoholu. Właściwie tytułowego amaretto mogłabym nie wyłapać (uwierzyłabym nawet, że tabliczka go nie zawiera, że likierowość to tylko złudzenie).

Końcówka od mleka przeszła poprzez migdały do goryczki. Taka charakterniejsza, migdałowa i wreszcie znów kakaowa wymieszały się w jedno, pozostając w posmaku.

Ten należał głównie do migdałów. Było słodko w sposób nieprzesadzony, a ambitny. Duża ilość naturalnego mleka i ogólna migdałowość wyszły bardzo naturalnie, czysto i nienachalnie. Wyraźniej odezwało się i amaretto, choć raczej jako poczucie leciutkiej, likierowej alkoholowości.

Tabliczka bardzo mi smakowała, bo wyszła przejrzyście migdałowo. Ani za uderzająco marcepanowo, ani nugatowo, a właśnie migdałowo. I marcepan, i nugat wyszły specyficznie... delikatnie. Słodko, acz poważnie. Spokojna kompozycja, bez mocnego alkoholu. Niby jego znikoma ilość jakoś specjalnie nie doskwierała, ale skoro to tytułowy smak... Punkt poleciał. Zdecydowanie bardziej migdałowa niż Almond Nougat and Marzipan ale... w tamtej kupiły mnie róże i cynamon. Czuję, że gdyby znalazły się w tej, w smaku byłaby dla mnie idealna.


ocena: 9/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 562 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: marcepan (25% migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, migdały, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, amaretto 3%, syrop fruktozowo-glukozowy, masło, pełny cukier trzcinowy, sól, lecytyna sojowa, olejek z gorzkich migdałów, sproszkowany imbir, wanilia

4 komentarze:

  1. To coś dla mnie! Skoro jest słodko i migdalowo to na pewno by mi posmakowała ^^ delikatność alkoholu też uznałabym za plus :) choć nie ukrywam, że wolałabym mocniejszy smak marcepanu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie cierpię amaretto. Jak zobaczyłam tytuł, pomyślałam ze smutkiem, że tak zepsuli czekoladę z ogromnym potencjałem. Czytam, czytam, a z każdym zdaniem coraz lepiej. Opis konsystencji od zdania "Tabliczka wydała mi się twarda" to obłęd. I w końcu dotarłam do najpiękniejszego zdania recenzji: "Właściwie tytułowego amaretto mogłabym nie wyłapać". Ja za to wręcz dodałabym, a nie odjęła punkt :D Czuję, że to i u mnie byłby stopień z górnej partii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, ja tam, jak pisałam, cieszę się, że tak wyszła (samego amaretto nie piłam, ale nie sądzę, by mi posmakowało), ale zawsze tnę punkty za nieadekwatność nazwy. Zobacz, że może ona bardzo zniechęcić (np. Ciebie) lub skusić. To nie fair.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.