wtorek, 26 maja 2020

Dolfin Noir Poivre rose ciemna 60 % z różowym pieprzem

Jednym z moich pierwszych Dolfinów był ciemny z różowym pieprzem w wersji mini. Jako że zmienia się gust, zmieniają się oczekiwania, ale i zmieniane są czekolady przez producentów, postanowiłam zrobić po latach drugie podejście. Tak mógłby brzmieć ten wstęp i nie minęłabym się z prawdą, acz całej bym nie ujawniła. Otóż zmyliły mnie opakowania i w ramach współpracy kupiłam ją, myśląc, że tej nie jadłam (coś mi się ubzdurało, że jedzony Dolfin był ze zwykłym pieprzem). Dopiero jakoś bliżej degustacji olśniło mnie, że przecież jadłam. Myślałam też, że może mają w ofercie ze zwykłym, różowym itd.... Jak się jednak okazuje, to ta sama tylko wersja pełnowymiarowa. I tu w sumie taki plus, bo wiadomo, czasem to ma znaczenie: proporcje, grubość tabliczki itd. Nie zawsze różnice są ogromne, ale co tam.

Dolfin Noir Poivre rose to ciemna czekolada o zawartości z 60 % kakao z różowym pieprzem.

Po otwarciu poczułam przede wszystkim wyrazisty pieprz. Szybko załapałam, że miał niemal rześki, roślinnie-kwiatowy wydźwięk, mimo charakterystycznej, pikantnej ciężkości. Za nim dopiero znalazła się palona czekolada, na którą składała się bardzo wysoka słodycz karmelu i goryczka ziołowo-orzechowa.

Tabliczka okazała się bardzo twarda i głośno trzaskająca. Wewnątrz znalazłam parę większych kawałków, ale głównie zmielonego dodatku, który... przyjemnie strzelał / chrupał (jak pesteczki np. fig, truskawek, nie zaś pieprz). Nie wiem, czy to wprowadzona zmiana, czy kwestia proporcji, ale w miniaturce pieprz wystąpił pod postacią paru większych kawałków. Tu wydawał mi się bardziej wszechobecny, bo zmielony bardziej. Ku mojemu zdziwieniu, trafiłam też na parę miękkawych łodyżko-patyczków.
W ustach rozpływała się w umiarkowanym tempie, w maślany sposób, acz nie za tłusto. Oblepiała usta i podniebienie smugami... łączącymi i tłustawą kremowość, i minimalną wodnistość. Nie miękła, a dość długo zachowywała formę. Wydawała się przy tym bardzo, bardzo gęsta. Strukturę uważam za w porządku.

W smaku od pierwszej chwili wystrzelił duet nieco przesadzonej słodyczy o cukrowo-palonym, a więc karmelowym wydźwięku oraz goryczka. Ta druga wydawała się należeć do palonego bukietu ziół, orzechów lub orzechowo-kakaowego sosu / syropu. Sosu, który wlano do gorzko-palonej kawy. Nadało to kompozycji wykwintności, pewnej wytrawności. Ogółem była bowiem gorzkawa, ale przede wszystkim słodka.

Po chwili wydała się wręcz kwiatowo-roślinnie rześka. Po paru chwilach odniosłam wrażenie, że to  "cisza przed burzą", bo nad tym motywem jakby zawisła ciężkość pieprzu. Mniej więcej w połowie uderzył... smakiem pieprzu, owszem, ale nie taką ostrą gorzkością a... ostro-rześką goryczką ziołową... Ziołową i może wręcz kwiatową? Zaraz pojawił się typowo pieprzny motyw, podkręciła się ogólna goryczka i paloność. Chwilowo pieprz leciutko rozgrzewał język, po czym rozszedł się w czekoladzie, sam w sobie przybierając na słodyczy. Przy niektórych kęsach nie ujawniał się prawie w ogóle. Jego smak nie był mocny, a jedynie podkreślający czekoladę.

Słodycz po debiucie dodatku wydała mi się... jeszcze bardziej czekoladowa, lekka i kwiatowo-waniliowa. Szlachetna? Przesłodzono-szlachetna, o tak... na pewno nie męcząca.

W posmaku pozostała palona, cierpkawo-szlachetna czekolada oraz sporo pieprznej lekkości i ostrości. Kontrastowo-harmonijne, dziwne wrażenie. Niestety i tak czułam się lekko przesłodzona.

Wspominając miniaturkę... moje wrażenie było niemal takie samo. Wprawdzie nie jestem pewna, co z tą wielkością pieprzu, ale taak... Dolfiny to wyraziste dodatki przy jednoczesnym wyeksponowaniu walorów samej czekolady.

Ten ziołowo-kwiatowy, rozgrzewający szlachetną ostrością i w gruncie rzeczy słodkawy smak pieprzu znam z Akesson's 75% Madagascar Trinitario Cocoa & Pink Pepper. Dolfin również świetnie sobie z nim poradził, choć był o wiele mniej pieprzny (pomijam już, że półka zupełnie inna). To nie krytyka; stwierdzam tylko fakt.


ocena: 8/10
kupiłam: Smacza Jama
cena: 6,95 (dostałam rabat -50%) za 70g
kaloryczność: 534 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, pieprz różowy 1%, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy

4 komentarze:

  1. Cierpię od samego czytania nazwy. Zapach... dzizas, nie ugryzłabym. O smaku better nie będę pisać. Konsystencja... NAWET TU?! Szlachetna jest tylko rozpacz, którą czuję, wyobrażając sobie, że muszę zjeść tę tabliczkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. 60% - to jak mleczna od Fruition :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lindt 65 % mleczna, a paskuda; Lindta 70 % nadal bardzo lubię. Pacari 60% też ciemna i zacna. Ot... może zawartość wolę wyższą, ale samej zawartości nie krytykuję - niech robią, jak umieją, o ile ma smacznie wyjść.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.