czwartek, 21 maja 2020

TaiTau Exclusive Selection 72 % ciemna z Ghany i Grenady

Czekoladowe owoce morza nigdy nie robiły na mnie wrażenia, mogłyby nie istnieć (jak i inne czekoladki / bombonierki). Jako zodiakalne Ryby jednak jakieś tam powiązanie z wodą mam, lubię wodne klimaty w motywach (syreny, a więc mityczne stworzenia czy meduzy i inne żyjątka), toteż i wygląd tych czekolad jakoś do mnie trafił. Jakich? Litewskich TaiTau. I to... już jakoś w 2015, i nawet jedną kupiłam. Spokojnie, nie skamieniała. Wtedy po prostu uznałam, że oddam ją tacie, bo zniechęciły mnie niezbyt pochwalne recenzje i... miałam jakiś zryw na "wyzbycie się gorszych słodyczy", po tym jak zakochałam się w plantacyjnych Morinach. Teraz wydaje mi się to śmieszne. Po latach uznałam, że jednak nie daruję i chcę zjeść tę ładną czekoladę. I tak oto zakupiłam dzisiaj przedstawianą i jeszcze jedną (miniaturkę). O zabraniu się za nie pomyślałam jakoś dzięki Sokletom: znów postanowiłam zafundować sobie dochodzenie, jaką różnicę robi 10 %. Ale po kolei.

TaiTau Exclusive Selection 72 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao z Ghany i Grenady.

Od razu po otwarciu poczułam mocno palony zapach z sugestią drzew i drewna na opał, dającego początek ciepłego klimatu, jak również sporo słodyczy. Na tą złożyła się mdląco-wanilinowa nuta (aromatu waniliowego), jakiś tam motyw prawdziwej wanilii, tylko że sztucznie przerysowanej (aż napastliwej) i cukier puder. Przez tę kumulację do głowy przyszły mi jakieś babki piaskowe / marmurkowe (których nigdy nie jadłam) - robione z olejkiem, posypane pudrem... Zapach miał tanie zapędy, acz z pomocą przyszła sugestia kwaśnych, soczystych wiśni.

W dotyku tabliczka wydała mi się dość tłusta, może ulepkowata. Przy łamaniu na pewno twarda, choć trzaskała lekko. To potwierdzało tłustość.
Przy wgryzaniu i już w trakcie jedzenia sprawiała wrażenie kamienno twardej, lecz wielkiego oporu nie stawiała. Szybko roztaczała tłusto-kremowe fale... samej siebie. Miękła bowiem i stawała się gęstą masą, zalepiającą usta, acz jakby z grudko-rdzeniem, zachowującym kształt. Proces ten trwał przyjemnie długo. Przy tym wszystkim sprawiała wrażenie lekko suchawo-pudrowej. Bliżej końca w ogóle minimalnie piaszczystej. Cały czas wydawała się pełna i ciężka, ale tylko chwilami nazbyt tłusta; chwilami zaś przyjemnie prawiesoczysta.

W smaku od samego początku sprawiała wrażenie odymiono-opudrzonej. Początek był mocno palony, ale gorzkawy delikatnie. Jakby mocne palenie ktoś starał się ukryć cukrem pudrem.

Słodycz zaznaczyła swoją obecność prędko, ale nie należała do najsilniejszych. Miała wydźwięk cukru pudru, "waniliowaty", a więc jakiś rzeczy o smaku waniliowym / waniliowych, a nie samej wanilii. Znów pomyślałam tu o babkach różnego typu z olejkiem waniliowym. Doszukałam się po prostu sztucznej waniliny, mimo że tabliczka w smaku aż tak nią nie waliła. Cała ta słodycz wydawała się wręcz trochę mdląca, na szczęście cały czas trzymała się w miarę niskiego poziomu.

Na szczęście nie mogę powiedzieć tego o paleniu. Ono wyszło dynamiczniej. Mimo że kryła się w nim taniość, to przewinęło się w nim też sporo drzew. Drzew... i drewna na opał, takiego już w ognisku, ale i drzew żywych. Trochę dymu to narobiło (w sensie: poczułam nutę dymu), nadał on ciężkości słodyczy, jednak nie tej nucie.

Paloność robiła się bardziej cierpkawa, a ja wyłapałam kwasek. Był delikatny, ale ewidentnie wiśniowo-soczysty. Bliżej końca nutka owocowa - wiśniowa właśnie - w opozycji do taniości próbowała zarysować głębię, przez moment nawet udanie. Zaraz jednak cierpkość zaczęła graniczyć z taką przeciętnie kakaową.

Jeszcze uchwyciłam sugestię cytrusową, ale niestety po pewnym czasie, także to zaczął zasłaniać dym... Delikatny kwasek stał się mniej jednoznaczny - wciąż trochę wiśniowo-słodkawy... czerwony? A jednak cytrusowy? Cytryna i grejpfrut?
Wraz z nim nadeszła maślaność o lekko orzechowo-drzewnym wydźwięku, a więc konsekwentna, ale neutralizująca potencjalne mocniejsze smaki. Nuta ta wydała mi się palono-maślana, ale nie związana z żadnym toffi czy karmelem (bo słodycz miała jakby swoją działkę). To był bardziej... nugat! Z orzechów laskowych, które wciągnęły w nugatowość właśnie całą tę początkowo niezbyt przyjemną słodycz.

Po wszystkim pozostał posmak pudrowo-waniliowatych rzeczy, drzewno-orzechowy, laskowo-nugatowy i palonego masła. Niestety coś mi przeszkadzało: przearomatyzowanie i tandetna taniość. O ile smak obiektywnie wyszedł przyjemnie, ja całość postrzegam jako "może być", tak posmak zupełnie mi się nie podobał.

Podobną, acz przyjemniejszą konsystencję miał Morin Grenade Arawaks Noir 70 %. Jego kwasek grejpfruta był o wiele czystszy i smakowitszy. To taka wersja uproszczona, którą połączono z mocnymi drzewami / orzechami, co przypieczętowało mocne palenie. Przez to, że TaiTau tak kojarzyła mi się a to z babką, a to z nugatem, pomyślałam o Manufakturze Czekolady Grand Cru Ghana 70 % i jej "orzechach z czegoś".

Całość miała momenty lepsze i gorsze, równoważące się plusy i minusy, ale żałuję, że to charakterniejsze nuty nie dominowały - przesadzili z aromatem (waniliną). Czekolada sprawiała wrażenie znudzonej smakowo - a szkoda. Kumulacja słodzideł (waniliny, babek, cukru pudru, nugatu) z mocno palonym smakiem, ale i orzechami, drzewami, a także kwaśnością wiśni i cytrusów wyszła nieźle, ale daleko jej do "exclusive" - jakościowo zbliżona do Roshen Premium Quality Delicious True Dark Chocolate Brut 78 %;  właściwie seria Luximo Premium jest na tym samym poziomie, a to TaiTau w niektórych sklepach ze zdrową żywnością widuję nawet po 8-9 zł.


ocena: 7/10
kupiłam: Vital Strefa Zdrowego Życia
cena: 5,99 zł
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, lecytyna rzepakowa, aromat: wanilina

2 komentarze:

  1. Za granicą jest teraz OGROMNA moda na określanie się poprzez znaki zodiaku i tłumaczenie nimi osobowości, decyzji, zachowań (oglądam TY, stąd wiem). Denerwuje mnie to, bo znaki to konstrukt sztuczny i nijak nie wpływa na to, kim jesteśmy. Może zaczniemy tłumaczyć postępowanie rozmiarem stopy albo długością kości udowych? Bezsens. Ofc to nie do Ciebie, tak mi się tylko przypomniało.

    Ładne te babki i pudry w aromacie, proszę się nie czepiać! Wiśnie psują efekt, a nie poprawiają. Szkoda, że smak poszedł w zupeeełnie inną stronę. Nie zainteresowała mnie. Musiałaby mieć całościowy smak taki, jaki ma posmak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie wiedziałam, że to teraz modne. Lubię znaki zodiaku, bo wiążą się z gwiazdozbiorami i można je fajnie przedstawiać np. w rysunkach. Z rybami fajnie mi się trafiło, ale że niby jakoś to ma nas określać? Pff, pierwsze lepsze znalezione w necie opisy: "Są zaangażowane w relacje międzyludzkie, a decyzje które podejmują, mają być dobre nie tylko dla nich samych, ale dla wszystkich dookoła. Potrafią się poświęcać" - ach, jak to do mnie pasuje, co? A jak osiłek z siłki jest panną albo... nie no, ludzie! Haha.

      Ty uważaj, bo Cię za to, że wiśnie psują efekt zaraz jakiś zodiakalny koziorożec czy baran rogami ubodzie rogami! Smak, jaki posmak? Myślałam, że akurat przearomatyzowania po tych gruszkach to już Ci na rok starczy. :>

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.