niedziela, 24 maja 2020

Zotter BitterClassic Mousse 2019 ciemna 70 % z kremem czekoladowym

Do jesiennych (2019) zmian asortymentu Zottera mam mieszane uczucia. Weszło parę genialnych, ileś tam świetnych zniknęło, część się zmieniła, pozmieniały się nazwy i opakowania... Zwłaszcza to ostatnie mnie denerwowało, bo łatwiej się pogubić i nigdy nie wiadomo, czy nie zmienił się skład i smak wraz z szatą. BitterClassic Mousse smakowała mi, ale nie tak, bym czuła potrzebę powrotu do niej. Zmieniło się jednak opakowanie. I tu może Was zaskoczę - nie ruszyło mnie to. Trafiła jednak do mnie przez pomyłkę, bo wysłano mi ją zamiast tej, którą chciałam - Boozy Chocolate Mousse. Oczywiście zaraz i właściwa dotarła (i na jednej sztuce się nie skończyło), ale siłą rzeczy przyszło mi wrócić także do tej. I właśnie: wrócić? A jak się zmieniła...? Ilość kalorii na pewno, więc jakieś małe zmiany na pewno musiały być. Jako że spadła, liczyłam, że nowa wersja będzie chociaż trochę mniej maślana.


Zotter BitterClassic Mousse (2019) to ciemna czekolada o zawartości 70 % nadziewana mousse'em ciemnoczekoladowym (na bazie m.in. masła), który stanowi 60 % całości.

Po rozchyleniu papierka poczułam intensywny zapach ziemi i palonej kawy, której gorzkość wydała mi się podkradać pod odymione klimaty. Obie nuty podrasowane były lekko cytrusowym kwaskiem. Nie zabrakło też palonej słodyczy karmelu, jakby wspartego przez wanilię. Ziemistość miała odrobinę truflowy wydźwięk, podrasowany maślano-grzybową nutką, która mocno nasiliła się po przełamaniu. Całość sugerowała charakterek chili już w zapachu.

Tabliczka przy łamaniu ładnie trzasnęła, mimo że naprawdę twarda była tylko gruba warstwa czekolady. Wnętrze to twardawy, tłusto-zbity krem. Mimo że trochę "spulchiony", nie kojarzył się z mousse'em - wyszedł za ciężko.
W ustach czekolada rozpływała się gładko i tłusto-kremowo, powoli oblepiając usta swymi smugami i odsłaniając nadzienie.
Przejście było spójne, bowiem nadzienie kontynuowało czekoladowo-gęste rozpływanie się. Okazało się zwarte, gładkie, ale ewidentnie od czekolady tłustsze. Cechowała je maślaność, która nie osłabła nawet gdy w końcu mousse rozszedł się na wodę. Obie, maślaność i wodnistość, uważam za zbyt silne, toteż z aprobatą powitałam lekki kakaowo-pylisty efekt, jaki po nich został, trochę ściągając.

W smaku czekolada roztoczyła szlachetną gorzkość dymu i kawy. Palony motyw odegrał ogromną rolę, także w kwestii słodyczy. Ta była stonowana i karmelowa. Cudownie mieszała się z kawą, w której trafiłam na leciutką cierpkość - może nawet kwasek? Po chwili nasilił się, wchodząc w cytrynową strefę.

Tu jednak szybko odezwał się środek, podkręcając karmelową słodycz. Był ewidentnie palono-słodki, acz z czasem coraz bardziej maślany. Krem odbił w kierunku grzybowo-maślano-ziemistym (jak czasem potrafią smakować kremy kakaowe na bazie masła). Skojarzył mi się z karmelo-toffi dla dorosłych, bo jakby podkradał się pod rozgrzewająco-alkoholowy wydźwięk. Jednak... Ziemistość i odymienie miały tu swoją rolę. Nie trzeba było długo czekać aż podkręciła się lekka kwaskawość i pojawiły się cierpko-kakaowe nuty.

Zaraz pomyślałam o winie i cierpkich wiśniach. Goryczka mousse'u zaskakująco gładko przepływała po maślano-ziemistych płaszczyznach, wydobywając z nich orzechy i przywodząc też na myśl rozpuszczalną kawę z pianką. Na to na pewnie przełożyła się lekka, jak najbardziej przyjemna, pyłkowość kakao. Pomyślałam o odymionej kawie i odymionym karmelu.

Bliżej końca zrobiło się przyjemnie kakaowo cierpkawo, acz jednocześnie mdławo. Po intensywnej czekoladzie, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że mousse wyszedł zbyt uładzony masłem, gdy zaczęło wzrastać poczucie ciepła. Spowodowane zostało podkreśleniem chili, stanowiącym lekko pikantne, odrobinę soczyście-czerwonawe zwieńczenie wszystkiego (niczym wisienka - dosłownie - na czekoladowym torcie).

Po zjedzeniu pozostała lekka cierpkość kakao, palono-kawowy posmak w towarzystwie znacząco maślanego i jednak słodkiego karmelowego motywu. Czułam się trochę jak po słodkawym czerwonym winie, rozgrzana. Ostrość chili, jaka się ostała, wydała mi się zaskakująco wysoka. Czułam też lekkie ściągnięcie.

Całość wydała mi się o wiele bardziej zgrana, zarówno w smaku jak i strukturze, niż dawna wersja. Mousse wyszedł jak ciężkawy, ale nie jakiś drastycznie za maślany, krem, który w zasadzie do czekolady pasował. Smakowo całość cechowała intensywność. Ziemista nuta genialnie wyszła, łącząc paloność kawy, lekki kwasek nie za wielu owoców (cytryn i wiśni) oraz specyficzną nutę kakaowo-maślanego kremu. Słodycz przyjemnie niska, karmelowa, pozwoliła działać kakao - także "pyłkowemu", ale w pozytywnym sensie. Podkreślenie smaku chili, przekładającego się na skojarzenie z alkoholem i poczuciem powagi, wyszło genialnie (jak w każdej czekoladzie z mousse'em czekoladowym Zottera). Wszystko to osnute cierpkawym dymem.

Wyszła niczym połączenie dawnego BitterClassic (o zawart. 70 % kakao) prostszego i bardzo maślano-grzybowego, odymiono-kawowego i karmelowego (jedynie z nutkami owoców: żółtych i wiśni) z Mousse au Chocolat "Piura" 82 %, bardzo ziemiście-cytrusową (też lekko odymiona, ale obłędnie cytrynowo-grejpfrutowo-pomarańczowa). Dodatkowo o tyle zyskała moją przychylność, że to jedynie 70 %, a czuć, co trzeba. Wolę ją od "Piura", ponieważ jednak od czekolady z mousse'em czekoladowym... właśnie czekoladowości oczekuję, a nie aż tylu owocowych nut. Wciąż wolałabym coś mniej tłustego i nie dorównała boskiej Boozy Chocolate Mousse, którą mogłabym zamawiać tonami, ale naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła.


ocena: 9,5/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, masło, tłuszcz kakaowy, syrop ryżowy, chili "Bird's eye"

2 komentarze:

  1. Truflowa kawa w zapachu, omg <3 Tylko te cytryny i chili - fujka. Mus rzeczywiscie bardzo musowy, koń by się uśmiał. Cytryny, kwaśne wiśnie, chili... pewnie się domyślasz, co o nich sądzę. Szkoda, bo kawa (z pianką, mmm), kakao, karmel i maślaność stanowią super kompozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś napaliła się na tę nuty jak ja na jagodowego (powiedzmy) Cliffa?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.