poniedziałek, 10 października 2016

Domori Sur del Lago Venezuela 70 % ciemna z Wenezueli

Są rejony uprawy kakao, które ciekawią mnie bardziej niż inne, bo w moje ręce niewiele czekolad stamtąd wpadło, takie, które nieodłącznie kojarzą mi się z danymi smakami, czy też takie, których ni jak nie mogę scharakteryzować. O Wenezueli jakieś już zdanie mam, a parę propozycji stamtąd od Domori także już przerobiłam. Dziś jednak przedstawiam Wam po prostu plantacyjną z Wenezueli, którą postanowiłam nieco zestawić z Pralusem Venezuela 75 %.

Domori Sur del Lago Venezuela 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao: połączenia criollo i trinitario z Wenezueli.

Kiedy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam... kojarzący się z Earth Loaf Salt & Almond zapach młodych ziemniaków. Wspomnienie szybko odżyło, a ja wzięłam kolejny wdech i zdałam sobie sprawę, że to nie ziemniaki, a... nieprażone migdały. Dotarła do mnie woń mokrej ziemi, piwnicy, w której stały kwiatowe miody i wiśniowe dżem w wieelkich słojach. A co z migdałami? Zapach coraz bardziej kojarzył mi się z marcepanem, ale wciąż podejrzliwie patrzyłam na bardzo ciemną czekoladę, o lekko ciepło śliwkowym połysku.

Przełamałam, usłyszałam zachęcający trzask i spróbowałam. Czekolada zaczęła rozpuszczać się w charakterystyczny dla Domori gładki, kremowy sposób, w którym tym razem było coś bardziej rzadkiego i lepiącego. Skojarzyło mi się to ze zgęstniałym syropem lub miodem.

Początkowo dotarła do mnie lekka... cierpkość? To za dużo powiedziane. Taki soczysty motyw (nawet nie smak) aronii lub porzeczki z lekką słodyczą. Znalazły się tu przebłyski ubitego masła (ale jeszcze nie śmietany). Sama nie wiem, czy dotyczyło to bardziej smaku, czy konsystencji.
Wyraźniej poczułam wiśnie, nie świeże, ale soczyste. Chyba raczej jędrne i suszone; ich specyficzny kwasek... podchodzący pod wino bądź nalewkę. A może owoce w syropie? Ciężko było mi to sprecyzować, ale wtedy nasiliła się słodycz, a wraz z nią śliwki i rodzynki.

Obok tego znów poczułam ryzykowny smak z zapachu. Tym razem zaczęło się od "jakiś orzechów" (nieprażonych fistaszków? ... to takie jakieś ziemniaczano-fasolowy smak orzechów), potem zaczęło robić się wytrawniej, aż w końcu z uczuciem ulgi, wyłapałam smak mocno wilgotnego marcepanu.

Smak czekolady zaczął robić się coraz delikatniejszy i słodszy. Odrobinka dymu przyniosła suszone zioła i lekko podprażone przyprawy. Ja jednak skupiłam się na jednej, niosącej specyficzne orzeźwienie. Najpierw był to tylko efekt, aż w końcu poczułam jej smak... lukrecja. W pełnej okazałości.

Zaraz jednak częściowo przykryła ją odrobina kawowej gorzkości, której smak zaczął przechodzić w sferę bardziej drewnianą. Sprawiająca wrażenie zawilgoconej czekolada zaczęła coraz bardziej "schnąć".
Pod koniec pojawił się jeszcze raz kwasek, tym razem mniej soczysty... bardziej po prostu kwaskowaty i... ja wiem? Takie specyficzne uczucie jak po zjedzeniu twarogu; tutaj powiedzmy, że twarogu z marcepanem, bo znowu jego migdałowy smak na chwilę się pojawił i pozostał już nawet po zniknięciu kawałka.

Posmak pozostawał na długo, chociaż z czasem robił się otępiały i po prostu gorzkawo kawowy i migdałowy.

Wiśnie i lukrecja to smaki, które bardzo wyraźnie czułam także w Pralus Venezuela Trinitario 75 %, jednak tutaj były wyraźniejsze przy ogólnej mocniejszej łagodności czekolady. Była kusząca, ale jakaś... mniej kontrastowa od Pralusa, a to właśnie ten kontrast między ciepłymi smakami i chłodnym odbiorem wrył mi się w pamięć. Ocenę wystawiam biorąc pod uwagę to, że Pralus smakował mi bardziej.


ocena: 8/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 16,15 zł (zniżka <3) za 50 g
kaloryczność: 566,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy

10 komentarzy:

  1. Wszystkie nuty smakowe z serii: "pomieszanie z poplątaniem",takie niejednoznaczne i paradoksalne.:>

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę kwasku, trochę goryczy - to zniosę. :D Skoro wyłapałaś motywy migdałowe i kawowe to pewnie byłabym również zadowolona choć pewnie ja nijak bym tego w niej nie odkryła. :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podobała, ale mi ostatnio wszystkie Domori się podobają, a nie miałem, niestety, możliwości porównania z Pralusem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalezienie niesmacznej Domori to niezłe wyzwanie! Chyba niewykonalne. :P

      Usuń
  4. Z opisu wyłania się nieco poplątana czekolada, znaczy dużo tu tego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po przeczytaniu opisu na opakowaniu, obawiałam się łagodnej i nudnej tabliczki, ale spotkało mnie miłe zaskoczenie. Spora doza goryczy(jak na 70), kawa, wiśnie, pewna 'drzewność' i nie było mowy o nudzie. Osobiście nie udało mi się wyczuć migdałów ani pochodnych, ale jakieś orzechy mi majaczyły.
    Tak w ogóle, to jadłam ją dzień po sur del lago Franceschi i choć nie mogę powiedzieć, że znalazłam podobieństwa, to tamta tabliczka również wywołała spory entuzjazm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze trochę straszą mnie te łagodne opisy Domori, a tu zawsze taka moc. :D
      Spory? Ja się z tą marką specjalnie nie polubiłam, ale zaczęłam od linii 60 %, więc może miałam pecha (na blogu dopiero w tym miesiącu będą).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.