Beskid Bean-to-Bar Chocolate Peru 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Peru z regionu Satipo.
Czas konszowania to 48 godzin.
Tabliczka o ciemnym, soczystym odcieniu łamała się z głośnym trzaskiem, była twarda, ale wydawała się w pewien sposób gęsto-gliniasta, wilgotna.
W ustach potwierdziło się, że ta czekolada to ogrom wilgoci. Rozpływała się dość szybko (ale na tyle wolno, bym zdążyła nacieszyć się wszystkimi nutami) i idealnie gładki sposób, a jednak pozostawiając pewną nibypylistą suchawość. Tych dwóch efektów właściwie nie da się uświadczyć, bo oprócz pełnej, zbitej, jakby ukrytej, tłustości, ociekała wodą i sokiem. Początkowo chyliła się ku nieprzyjemniej wodnistości rodem z czekolad ze słodzikiem, później nakręcała się soczystość.
Szybko poczułam minimalnie dosłodzoną dosadną gorzkość dymu i czegoś bardziej roślinnego...
Cierpkość i wilgoć kawy pozwoliły na wyeksponowanie się owocowo soczystej kwaśności. Popłynął kwaśny, mniej słodki niż na początku smak. Jagody / wiśnie, ananas i nalewki z nich zmieniły się w bezkompromisowe cytrusy z cytryną na czele.
W posmaku została właśnie dymna gorzkość, nie za mocno palona, a wzbogacona o słodką soczystość jagód, ananasa i wiśni... wszystko to wkomponowane w kawę. Lekka kwasowość nie narzucała się, ale podsyciła to.
W tym, jak rozwijały się owoce: od wiśni po cytrusy obok gorzkiej kawy, z minimalnie alkoholową naleciałością, skojarzyło mi się z Manufakturą Czekolady Grand Cru Peru 70 %, jednak Manufaktura to wiśnie i jeżyny, ziemistość i mnóstwo miodu, w momencie gdy Beskid skupiła się na kawie i dymie, a do jeżyn dodała jagody, w kwestii słodyczy będąc bardzo skąpą.
Podobało mi się to, że słodycz i kwaśność zdawały się kumulować głównie w owocach. O ile słodycz była delikatna, tak kwaśność w pewnym momencie nieźle się popisała. Od ananasa, przez jagody, wiśnie i jeżyny po cytrynę - wszystkie one tylko ją nakręcały, a jednak... nie była za mocna. Gorzkość zagrała bowiem bardzo ładnie, bo kawą i dymem cygar - jak asem z rękawa. Kwaśno-słodkie owoce i gorzka część płynęły obok siebie. Obie bardzo wyraziste, niekłócące się.
Czekolada bardzo mi smakowała - świetnie przedstawiła nuty regionu i nie była za słodka. Tylko konsystencja mi nie odpowiadała. Pozorna tłustość, nibysuchość, a jednak wodnistość... W sumie gładka kremowość, szybkie rozpuszczanie się i soczystość cechuje wiele czekolad z Peru, ale...
ocena: 9/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 15,90 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: mogłabym
Skład: ziarna kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany
Miło czytać pochlebną recenzję o polskiej czekoladzie :)
OdpowiedzUsuńNie uważam, by była to taka rzadkość, o ile celuje się w odpowiednie marki.
UsuńDobrze, że mamy nowego polskiego producenta, mam nadzieję, że się utrzyma. Niestety, w moim przypadku ich tabliczki będą musiały poczekać do jesieni, bo właśnie zrobiłem ostatnie czekoladowe zakupy przed latem :(
OdpowiedzUsuńJak na razie to widzę, że cały czas poszerzają ofertę, ambitnie. Myślę więc, że mało, że się utrzymają. Przeczuwam, że jak litewskie Naive będą ewoluować na światowej scenie.
UsuńOciekanie wodą i sokiem nie brzmi dobrze. Nie dla miłośnika gęstego i jednoznacznego bagienka. W recenzji zbyt wiele razy pojawia się słowo "kwaśny" we wszystkich możliwych odmianach. To znam, że tabliczka nie jest dla mnie. I nie, nie ma znaczenia owocowe pochodzenie kwasku.
OdpowiedzUsuńOciekanie wodą to akurat drobny minus, ale właśnie soczystość to uprzyjemniała. Co widzisz złego w soczystości właśnie? Podobnie zwarte, soczyście-wodniste wydają się... hm, czereśnie? Takie twarde. Niektóre jabłka... Soczystość tak w ogóle nie wyklucza bagienka. Może być przecież bagienko trochę rozrzedzone. Rzeczywiście, w tej go raczej nie było, ale taka jego mała sugestia, gliniasto-wilgotnego, się tliła.
UsuńWłaśnie ze względu na kwaśność, nie na konsystencję, to tabliczka na pewno nie dla Ciebie.