poniedziałek, 17 lutego 2020

Georgia Ramon Mexico 76 % Soconusco Criollo ciemna z Meksyku

Po Cluizelu Plantation Riachuelo 70 % przypomniała mi się smakowita Mokaya 66 %. Wlazła mi do łba i za nic nie chciała wyjść, a jako że uwielbiana Georgia Ramon ostatnio mi podpadła (70 % Georgia Reaper, której nie dałam rady zjeść), postanowiłam sięgnąć po propozycję tej marki właśnie na meksykańskie kakao. Region ten bowiem wciąż mnie intryguje. Nuty nie dość, że specyficzne, dziwne, to niektóre bardzo, bardzo przeze mnie lubiane.
Jako ciekawostkę dodam, że kakao użyte do produkcji tej czekolady fermentowało 5 i pół dnia (normalnie proces ten trwa ponoć około 5 dni - im dłużej, tym aromaty silniejsze), przy czym ziarna były raz dziennie obracane.

Georgia Ramon Special Edition Mexico 76 % Soconusco Criollo to ciemna czekolada o zawartości 76% kakao criollo z Meksyku z regionu Soconusco.

W pierwszej chwili po otwarciu poczułam pudrowo-słodki zapach czerwonych owoców (pudrowe porzeczki?), który po wyjęciu tabliczki zmieszał się z ciężkimi polnymi kwiatami. Pojawiło się coś wytrawnego, ale neutralnego (a nie gorzkiego, wędzonego czy coś). W pewien sposób było to lekkie (nawet te "ciężkie" kwiaty). Na myśl przyszedł mi dom i meble z jasnego drewna - takie... świeże, nowe.

Na dotyk powiedziałabym, że czekolada będzie raczej tłustawa (może sucho-tłusta?) i zwarta.
Ciemna tabliczka przy łamaniu była twarda i wydawała trzasko-pyknięcia, też kojarzące się z młodym drewnem. Nie zdziwił więc i zwarty, mimo że nieco ziarnisty, przekrój.
W ustach rozpływała się bardzo powoli, ale ani trochę nie opornie. Wynikało to z jej początkowej twardości. Co więcej, przez gładką tłustość przypominała chłodne masło. Potem miękła, choć zwartość zachowała. Chwilami wydawała się trochę wodnista. Odbioru nie polepszyło nawet wrażenie, że zawiera całkiem sporo drobinek przypraw. Rozpływała się dokładnie tak, jak sugerował przekrój.

Od pierwszej chwili poczułam słodkawy smak o chłodnym wydźwięku. Zawahał się, czy nie pójść w pudrowym kierunku, potem skojarzył mi się z mglistym słodzikiem. Ten zrobił lekką aluzję do kwasku, jakby do pudrowych czerwonych porzeczek (jak z białych Zotterów lub pudrowych cukierków?), ale żadna nuta tego nie podłapała. Moją uwagę przyciągnęło coś innego.

Z głębi czekolady zaczęła płynąć pikanteria. Zawisło realne "zagrożenie", że zaraz z pełną mocą uderzy ostre chili. Kompozycja trochę się ogrzała, niejednoznaczny bukiet przypraw stopniowo, choć powoli podnosił ostrość, ale koniec końców nic mocnego nie uderzyło. Wyrazistość tej pikanterii określiłabym jako stonowaną. Chwilami wydawała mi się wręcz słodko-korzenna albo soczyście papryczkowa, wręcz czerwonoowocowa.

Za nią budowało się drewniano-orzechowe tło. Niegorzkie, raczej dziwnie neutralne i podpinające się pod chłodnawy efekt słodyczy. Do głowy znów przyszło mi jasne drewno (dom i meble z niego). W drugiej połowie rozpływania się kęsa można już mówić o namiastce prawiegorzkawości, wzrosła lekka wytrawność, a ja wyłapałam nutę zielonego groszku. Delikatna pudrowość podszepnęła, że to groszek liofilizowany.

Poczucie liofilizowania i chłodek, a także równolegle rozchodząca się pikanteria bliżej końca ułożyły się w lekką ziołowość. Nie była goryczowata ani mocna... Kojarzyła się trochę z wręcz osaczającymi polnymi kwiatami z nieśmiałą, wiszącą sugestią kwasku (Mama o takich zapachach mówi "trochę kwiaty, trochę siki"). Gdy wróciła nieco osłabiona już ostrość, przyniosła lukrecję.

W posmaku pozostało drewno, bardziej kawowe po tej końcówce, oraz odległa, mglista słodycz. To, jak niegorzkie i niekwaśne to było, zasugerowało mi słodzik. Pozorna mikronutka owoców w zasadzie w ogóle nie dodała owocowości.

Całość, mimo że niezła, jakoś mi nie pasowała. Konsystencja na pewno, mimo że idzie się przyzwyczaić, a wrażenie drobinek przypraw świetnie zgrało się z ich smakiem, ale to jedyny plus. Za tłusta, a w smaku za... nijaka? Chyba tak, bo gorzka prawie wcale nie była. Taka neutralność i dość wysoka pikanteria w sumie nie byłyby złe, gdyby nie to, że reszta nut reprezentowała smaki nie w moim guście (słodzik, pudrowość; groszek - lubię go, ale nie w czekoladzie). Owoce jakby chciały, a nie mogły... Jestem daleka od osądu, że owocowe nuty powinny być w każdej czekoladzie, ale tej by mogły pomóc. Żałuję, że lukrecja jakoś wyraźniej nie zagrała. Wolałabym też więcej kawy niż takie delikatne, acz żywe drewno.

Z In 't Veld Jungle Please 80 % Kakao Mexiko Soconusco łączy ją na pewno bardziej neutralność niż gorzkość, ale smak tamtej budowały też nibsy. Michel Cluizel Mokaya 66 % i jej ogrom przypraw (w tym wyrazista lukrecja), kawa, owoce (winogrona, wiśnie i wiele innych) wciąż przewodzi. Georgia cała jakby chciała, a nie mogła.


ocena: 7/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 21 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 574 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

7 komentarzy:

  1. Groszek? Kurcze, też go lubię no ale właśnie nie w czekoladzie :D nuty lukrecji raczej bym nie chciała bardziej poczuć :p skoro smak jest taki nijaki to nie zachęca do spróbowania, za to opakowanie bardzo mi się podoba ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, że te nuty jakoś... ani mnie nie chwyciły, ani same siebie jakoś tak... nie łapały. :>

      Usuń
  2. Uwaga cytuję: ,,Kojarzyła się trochę z wręcz osaczającymi polnymi kwiatami z nieśmiałą, wiszącą sugestią kwasku (Mama o takich zapachach mówi "trochę kwiaty, trochę siki")". You make my day ;D Padłam ze śmiechu, powstałam, przeczytałam ponownie i znów śmiechłam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, cieszę się. Dobrze, że śmiech to zdrowie!

      Usuń
  3. Posłuchałabym trzasko-pyknięć drzewa w kominku. Do tego nastrojowa muzyka i śnieg za oknem, na który nie trzeba wychodzić. I wino, najlepiej czerwone w wysokim kieliszku i bez obawy o ból żołądka. Alem popłynęła ze skojarzeniem :P

    Przy groźnie pierdolnięcia chilli wstrzymałam oddech, ale na próżno. Uff. Drewno, czerwone owoce z kwaskiem, papryka nie przemawiają do mnie. Surowa kompozycja kojarzy mi się z tym śniegiem, na który nie chciałabym wyjść. Siki i lukrecja... taa, coraz lepiej :P

    Za nijakość i zawód 7 punktów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawód, bo czekolady z Meksyku zazwyczaj z łatwością dostają 9-10. GR to jedna z moich ulubionych marek, gdy o czyste ciemne chodzi, więc sięgając po nie zawsze spodziewam się, że zachwyci mnie na 10. Jak na Georgię Ramon, 7 to bardzo niska ocena. Nie była nijaka w sensie, że żadna. Była "za nijaka", nie że po prostu nijaka. To tak, jak pisze się, że jakaś czekolada jest "za słodka" - wolałoby się, by była mniej słodka, ale niekoniecznie chodzi o to, by była kompletnie niesłodka.

      Usuń
    2. I weź pod uwagę, że czepialstwo rośnie wraz z ceną. Płacę, to wymagam, haha. Nie no, ale serio, tych drogich tak bardzo-bardzo czasem się czepiam, ale to nie zmienia faktu, że generalnie są rewelacyjne.
      A nie mogę czepiać się Studenstkiej, że jest tanią czekoladą... Po prostu nią jest.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.