środa, 20 września 2017

Domori Cacao Criollo 80 % ciemna z Wenezueli

Wbrew pozorom wcale nie szaleję na punkcie kakao criollo, bo czekolady z niego są zazwyczaj bardzo delikatne. Rozumiem oczywiście, że ludzie z wyższych sfer pewnie właśnie gustują w spokojniejszych kompozycjach, ale ja czasem nie mogę odnaleźć w nich "tego czegoś". Tak było z Domori Cacao Criollo 70 %, ale już np. Domori IL100% Criollo pokazała, co potrafi. Sięgając po tabliczkę dzisiaj recenzowaną miałam dobre przeczucia. 

Domori Cacao Criollo 80 % to ciemna czekolada zawierająca 80 % kakao Criollo (blend różnych podgatunków) z Wenezueli.

To, co poczułam po otwarciu było co najmniej intrygujące. Zapach balansował między poważnym, mrocznym, a lekkim i rześkim klimatem. Czułam nutę dębowej whisky (ze wskazaniem bardziej na smakowitą drewnianość i dębowość, niż na alkohol). Obok tego pojawiła się świeżo zmielona kawa, od której odchodziła mglista nutka jakiegoś czekoladowo-migdałowego wypieku.
Palone nuty okazały się bardzo znaczące, bo tworzyły przejście do słodyczy. Z niej wyróżniłam coś palono karmelowego, a równocześnie za "żywego" na karmel (w trakcie degustacji uzmysłowiłam sobie, że to daktyle), a także... odległą słodycz pianek pieczonych nad ogniskiem (to tylko wyobrażenie, nawet nie skojarzenie).

Zaskakująco ciemna (w porównaniu do IL100%) tabliczka była twarda, przy łamaniu głośno trzasnęła, żeby pokazać mi ziarnisty przekrój o bordowym przebłysku.
W ustach okazała się idealnie gładka, a zarazem nieco lepka i wręcz oporna. To jednak nie wada, gdyż ta tłustawa oporność i kleistość kojarzyła mi się z masłem orzechowym.

W smaku już od pierwszej chwili poczułam moc kakao, ale czekolada ani przez moment nie wydała mi się zbyt ordynarna.
Ze zdziwieniem trafiłam na o wiele bardziej owocowe nuty, niż sugerował zapach. Był to przede wszystkim soczysty kwasek moreli i brzoskwiń, nektarynek. Ta fuzja przyniosła mi na myśl nuty Criollo 70 % Ocumare 77, a także dżemowaty klimat Criollo 70 % Porcelana.

Bardzo szybko pojawiła się też wykwintna gorzkość, wnosząca drzewne i orzechowo-migdałowe nuty. Ponownie pomyślałam o jakiejś dobrej, jedynie słodkawej whisky, o takich nutach, ale oczywiście w wydaniu czekoladowym, nie takim alkoholowym.

Za sprawą gorzkości nasiliło się poczucie palenia. Wydało mi się dość silne i dzięki wyżej opisanym nutom nadało zupełnie innego wydźwięku słodyczy. I tak była znikoma, ale zyskała jeszcze większą... naturalność. Przenosiła morele w suszone klimaty, co podsyciło ogólną lekkość i soczystość słodyczy. Karmelowość, która raz po raz mi migała, stała się "karmelem zrobionym z suszonych owoców". To była taka... daktylowa karmelowość.
W pewnej chwili pojawił się posmak kojarzący się jakoś tak winogronowo-porzeczkowo (za kwaśno na winogrona, ale w sumie bez smaku porzeczek), szybko przechodzący w soczyste rodzynki.

Wszystkie te owocowe nuty sprawiły, że czekolada była lekka, lecz ani na moment nie porzuciła swojej wytrawnej stateczności. To ona zawładnęła sobie końcówkę, niosąc kakaową gorzkawość, drzewność i spokojny klimat. To właśnie pozostawało w posmaku.

Ta czekolada zdobyła mnie niemal od razu. Uwielbiam nuty właśnie moreli i brzoskwiń w czekoladach, a dębowa whisky i daktyle to już w ogóle szał. To głęboka pyszność, w której mogłabym utonąć na wieczność.

Zerkając na nuty wypisane na opakowaniu ("suszone figi, daktyle, rodzynki") mam jednak wrażenie, że to, co napisał producent, nie oddaje klimatu tej czekolady, bo sugeruje coś słodkiego, a ona... ona była poważniejsza i zarazem soczystsza. Przeglądając inne blogi trafiłam na np. Dark Matters, którego Autorka też inaczej to odebrała.


ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 19,99 zł (za 25 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność:  578,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: być może

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy

11 komentarzy:

  1. Eh, te Domori, szkoda, że takie drogie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale inaczej by jeszcze spowszechniało. :P

      Usuń
  2. Wishy? Oj to nie dla mnie ale orzechowo-migdałowe nuty jak najbardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, nadal jedziesz z degustacjami wg. terminów? ;) Jeśli tak, to ładnie przyspieszyłaś. Ja te nowe Domori pewnie zacznę za rok :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas patrzę na terminy (jak jest data do 2018 lub 2019, to sięgam po tą pierwszą, choć w sunie żadna mnie nie goni) , ale też pod kątem dnia - te znane plantacje tylko kiedy mam cały dzień spokojny, wolny. Nie wyobrażam sobie np. zabrać się za Domori umęczona całym dniem. :P

      Usuń
  4. Z chęcią byśmy skosztowały chociaż kawałeczek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie tu to cała tabliczka jest kawałeczkiem. :P

      Usuń
  5. Wreszcie ciemna czekolada, która mogłaby nas połączyć. Naturalnie pod warunkiem, że wyczułabym choć 10% nut, które wyczułaś Ty :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczułabyś! Niektóre były naprawdę bardzo wyraźne.

      Usuń
    2. Gdybyś zamieniła się ze mną na tydzień kubkami smakowymi, zmieniłabyś zdanie.

      Usuń
    3. Mówisz tak, bo nigdy nie jadłaś Domori. Ja właściwie przy nich - i to neapolitankach! - zaczęłam wyczuwać ogrom smaków i mieć wiele dziwnych skojarzeń. Magia, nie czekolady!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.